Michał Woś opublikował nagranie z fragmentem wypowiedzi Adama Bodnara, w którym - przekonuje Woś - minister sprawiedliwości przyznał, że zarzuty w sprawie Funduszu Sprawiedliwości mają "charakter polityczny". Tylko że wideo pokazane przez polityka Suwerennej Polski tak, jak to zrobił, jest manipulacją.
Były wiceminister sprawiedliwości, polityk Suwerennej Polski i członek klubu PiS Michał Woś opublikował w niedzielę, 7 lipca, wpis z nagraniem, na którym wypowiada się minister sprawiedliwości i prokurator generalny Adam Bodnar. Obok Bodnara siedzi adwokatka Sylwia Gregorczyk-Abram, współtwórczyni inicjatywy "Wolne Sądy". Minister w tym kilkunastosekundowym wideo mówi tylko: "Z jednej strony mamy te różne zarzuty finansowo-polityczne, czyli wykorzystywanie Funduszu Sprawiedliwości do wspierania podmiotów albo zaprzyjaźnionych, albo tych, które chciały w sposób...". Nagranie zaczyna się jakby w środku dłuższej wypowiedzi Bodnara, po czym zostaje ucięte w połowie zdania.
Polityk skomentował to nagranie tak: "Taka prawda. Zarzuty mają charakter polityczny. Wygadał się Prokurator Generlany" (pisownia oryginalna). Post ten do 9 lipca wyświetlono ponad 80 tysięcy razy.
Odbiorcy postu Wosia podzielili się na dwa obozy. Jedni pisali: "Minister zaczął od 'z jednej strony' to może i rzekł coś o drugiej stronie? Może się panu nie nagrało? I cytat jakiś nieprecyzyjny"; "Amatorszczyzna. Trzeba było ten materiał tak pociąć, żeby zostało tylko słowo 'polityczne'"; "Ja rozumiem że PiSowcy mają problem z rozumieniem słowa pisanego ale żeby nie rozumieć tego wypowiadanego?".
Z kolei inni twierdzili: "Co to w ogóle ma być? Im coś szwankuje w głowach. Minister Sprawiedliwości siedzi sobie i urabia ludzi na festiwalu muzycznym? Te szumowiny tak się teraz boją o siebie że muszą prać mózgi ludziom" albo "Pan Prokuratur Generalny chyba nie widzi nic złego w sformułowaniu zarzuty 'ekonomiczno-polityczne' i gładko to wypowiada" (pisownia wszystkich wpisów oryginalna).
Odsłuchaliśmy pokazane wystąpienie ministra i sprawdziliśmy, co Adam Bodnar naprawdę mówił. Otóż sens słów ministra jest inny, niż przedstawił to Michał Woś.
Minister Bodnar o Funduszu Sprawiedliwości i aferze hejterskiej
Minister Adam Bodnar i mecenas Sylwia Gregorczyk-Abram byli gośćmi specjalnego wydania programu Radomira Wita "#BezKitu" w TVN24, które odbyło się w ramach strefy Let's Talk na festiwalu muzycznym Open'er w Gdyni.
W debacie pt. "Bezpieczna w Polsce? Czy polski system prawny chroni kobiety przed przemocą i hejtem? Czy gwarantuje kobietom autonomię i podmiotowość" prowadzący i uczestnicy dyskusji mówili też o kwestii praworządności. Radomir Wit pytał między innymi o nieprawidłowości przy wydatkowaniu środków z Funduszu Sprawiedliwości i o wnioski o uchylenie immunitetów sędziowskich w tzw. aferze hejterskiej.
"Chciałem zapytać szerzej o pewien obraz, bo mamy pana Romanowskiego, obecnie posła, też byłego wiceministra. Mamy byłego wiceministra Piebiaka. To są ludzie, którzy odpowiadali za system sprawiedliwości w Polsce, byli wiceministrami, gdy rządziła Zjednoczona Prawica. Jaka jest ich spuścizna i co zostało po nich, chociażby w samym Ministerstwie Sprawiedliwości, w wymiarze sprawiedliwości?" - zapytał Wit.
Bodnar na to odpowiedział:
Ja bym jeszcze dodał wiceministra Michała Wosia, bo on też był wiceministrem, kiedy podejmował decyzję o tym, żeby za środki Funduszu Sprawiedliwości zakupić program Pegasus. Także to trzeci, można powiedzieć, do kompletu. Natomiast myślę, że... Bo, z jednej strony, mamy te różne zarzuty finansowo-polityczne, czyli wykorzystywanie Funduszu Sprawiedliwości do wspierania podmiotów albo zaprzyjaźnionych, albo tych, które chciały w sposób nienależny wyciągnąć pieniądze z tego Funduszu i wykorzystywanie tych pieniędzy dla celów czysto partyjnych, dla celów wyborczych. Ale z drugiej strony, mamy sprawę, która myślę, że jest w ogóle szczególna i nietypowa i jest takim złym symbolem tych czasów minionych, a mianowicie sprawę afery hejterskiej w Ministerstwie Sprawiedliwości. Przecież ta historia z Łukaszem Piebiakiem jest o tym, że on jest podejrzewany o to, że aranżował grupę hejterów związanych z Ministerstwem Sprawiedliwości, w tym trzech innych sędziów, którzy pozyskiwali różne szczegółowe dane osobowe dotyczące sędziów, którzy protestowali przeciwko zmianom w wymiarze sprawiedliwości, następnie za pośrednictwem pani Emilii, czyli małej Emi, to było dystrybuowane przez media społecznościowe. No i teraz ta sprawa już szczęśliwie została na tyle wyjaśniona przez prokuraturę, że możliwe było przedstawienie czterech wniosków o uchylenie immunitetu. Także te wnioski trafiły do Sądu Najwyższego.
Wit w tym momencie przerwał wypowiedź Bodnara, prosząc o zatrzymanie się przy wątku Sądu Najwyższego i kierując dyskusję na sprawę Izby Odpowiedzialności Zawodowej.
Z przytoczonej wyżej wypowiedzi Bodnara jedynie 12-sekundowy fragment zaprezentował Woś - przy czym należy zauważyć, że nawet wycięty przez polityka Suwerennej Polski fragment nie wskazuje, by minister mówił o "zarzutach politycznych".
Bo minister Bodnar, mówiąc o zarzutach finansowo-politycznych, odniósł je do wykorzystywania Funduszu Sprawiedliwości w celach czysto partyjnych i wyborczych - wcale nie mówił o "zarzutach politycznych" wobec Wosia i innych. A to znacząca różnica.
Woś bez immunitetu. Będzie odpowiadał za Fundusz Sprawiedliwości
Przypomnijmy, o co chodzi w sprawie Michała Wosia. Wydarzenia, które bada teraz prokuratura, sięgają 2017 roku. Od czerwca tamtego roku Woś był wiceministrem sprawiedliwości w resorcie Zbigniewa Ziobry. We wrześniu 2017 roku Ministerstwo Sprawiedliwości podpisało z Centralnym Biurem Antykorupcyjnym (CBA) umowę o przekazaniu 25 milionów złotych "na realizację przez CBA ustawowych zadań w zakresie wykrywania i zapobiegania przestępczości". Umowa była niejawna, ale jak się później okazało, pieniądze pochodziły z Funduszu Sprawiedliwości, a CBA przeznaczyło je m.in. na zakup systemu inwigilacyjnego Pegasus. Jak ujawniła "Gazeta Wyborcza", nazwa oprogramowania nie była jednak wymieniona w umowie, kwotę przelano w dwóch transzach, a pod poleceniami wykonania przelewów podpisany jest właśnie wiceminister Michał Woś.
Właśnie z tą umową i tą wypłatą związane są zarzuty prokuratury w stosunku do Wosia (choć jeszcze oficjalnie mu ich nie przedstawiono). Wynika to wprost z komunikatu Prokuratury Krajowej, w którym napisano, że zebrany materiał dowodowy "uzasadnia podejrzenie", iż były wiceminister sprawiedliwości nie dopełnił powierzonych mu obowiązków "poprzez zawarcie z Szefem CBA umowy o przekazanie CBA z tego Funduszu [Sprawiedliwości] kwoty 25 000 000 złotych na zakup środków techniki specjalnej, wiedząc, iż ta służba specjalna nie spełniała warunków do uzyskania takiego wsparcia finansowego z tego źródła". Ponadto zdaniem śledczych Woś przekroczył swoje uprawnienia, "polecając Dyrektorowi Biura Administracyjno-Finansowego Ministerstwa Sprawiedliwości dokonanie wypłaty z Funduszu Sprawiedliwości na rzecz CBA środków pieniężnych w łącznej kwocie 25 000 000 złotych".
Sejm w głosowaniu 28 czerwca 2024 roku uchylił immunitet poselski Wosiowi.
CZYTAJ WIĘCEJ W KONKRET24 : Michał Woś broni się przed zarzutami po uchyleniu immunitetu. I manipuluje
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: Marcin Obara/PAP