Uwaga na fałszywe informacje o próbach porwań dzieci. Według autorów artykułów rozpowszechnianych w sieci do rzekomych przestępstw miało dojść m.in. w Bydgoszczy, Toruniu i Opolu. To fałszywe informacje. Ich pojawienie się w sieci może być próbą wykorzystania dużego zainteresowania doniesieniami medialnymi o sprawie morderstwa 10-letniej dziewczynki na Dolnym Śląsku.
Do rzekomych prób porwania miało dojść w ubiegłym tygodniu. Według doniesień portalu hnews.pl mężczyźni podróżujący białym busem mieli próbować uprowadzić 10-letnie dziecko.
Jak można przeczytać w artykule: "Pierwszym 'celem' napastników w kominiarkach był pochodzący z Bydgoszczy chłopiec w wieku ok. 10 lat. Według relacji świadków, biały bus jechał za dzieckiem wzdłuż ulicy. W pewnym momencie samochód zahamował, drzwi wozu się rozsunęły, a mężczyzna znajdujący się w środku nakazał chłopcu, by wsiadł z nim do środka. Na szczęście dziecko zareagowało błyskawicznie i uciekło w stronę domu, gdzie opowiedziało o zajściu rodzicom".
Do kolejnej próby porwania miało dojść także w Bydgoszczy. Tym razem zamaskowany napastnik miał wyskoczyć z białego vana i usiłować pochwycić 12-latka, który chwilę wcześniej wyszedł ze szkoły. Do jeszcze innej próby uprowadzenia 12-letniego chłopca miało dojść w Toruniu.
Bydgoszcz zamieniona w Kępno
Podobne informacje można odnaleźć na portalu publiszer.pl. Tym razem porywacze mieli poruszać się nie białym, a czarnym busem. Zmieniło się również miejsce rzekomej próby popełnienia przestępstwa – dwukrotnie miało to być Kępno, raz Opole.
Oprócz faktograficznych różnic, zwraca uwagę tożsama treść obu publikacji. To bardzo podobny tekst, różniący się drobnymi szczegółami. Zarówno w tekście portalu H-news, jak i w artykule Publiszera pojawia się treść apelu policji i szkół, do których chodziły dzieci. Instytucje te miały apelować o wzmożoną ostrożność i czujność na wypadek pojawienia się w okolicy opisywanego samochodu.
Na obu portalach pojawia się również tożsamy komentarz niejakiego Szymona Wolskiego. "To straszne, że w dzisiejszym świecie nawet na moment nie można spuścić własnego dziecka z oczu" – miał stwierdzić Wolski. Według jednego z portali jest on radnym Torunia, według drugiego – Rzeszowa. Na stronach internetowych obu rad miejskich nie ma jednak śladu istnienia takiej osoby.
"Detektyw inspektor" na tropie
W obu tekstach pojawiają się sformułowania, które wskazują, że mamy do czynienia ze sztucznie wytworzoną treścią, prawdopodobnie nieudolnym tłumaczeniem zagranicznych artykułów.
W obu tekstach cytowany jest "detektyw inspektor" Grzegorz Kot, który zapewnia, że sprawą porwań zajmują się funkcjonariusze policji. Wszystko wskazuje, że jego wypowiedź również została zmyślona. Stopień "detektyw inspektor" nie występuje w polskiej policji. To kalka angielskiego sformułowania "detective inspector", co wskazuje na możliwość skopiowania fragmentów artykułu z brytyjskiej prasy.
Na "brytyjski ślad" wskazują również podane w artykułach numery telefonu, na który powinni zgłaszać się świadkowie i osoby posiadające informacje o porywaczach. To numer 101, który wykorzystywany jest przez policję w Wielkiej Brytanii, a także 0800 555 111 – numer prowadzony przez brytyjską fundację, pod którym można anonimowo zgłosić przestępstwo.
Fejk, który "wraca jak bumerang"
W rozmowach z Konkret24 informację o rzekomych próbach porwań dzieci zdementowali przedstawiciele zespołów prasowych Komend Wojewódzkich Policji w Bydgoszczy, w Poznaniu i w Opolu, a także Komendy Miejskiej Policji w Toruniu.
- Jest to fejk, który powtarza się regularnie, co roku, wraca jak bumerang – mówi Izabela Jezierska-Świergiel z Fundacji Itaka Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych. Jak podkreśla, w Polsce niezwykle rzadko dochodzi do porwań dzieci. - Może dochodzić do porwań dla okupu, ale nie dysponujemy takimi publicznymi danymi – mówi Jezierska-Świergiel. - Rocznie ginie w Polsce ok. 1500 dzieci poniżej 13. roku życia – dodaje, wyjaśniając, że zwykle dzieci odnajdują się w ciągu kilku godzin, a przyczyną zaginięć jest brak właściwej opieki ze strony dorosłych lub chwila nieuwagi.
Baza zaginionych portalu zaginieni.pl, prowadzonego przez fundację Itaka, zawiera informacje o 1080 osobach. Tylko 29 z nich to osoby, które w dniu zaginięcia miały mniej niż 13 lat.
Według policyjnych statystyk, w 2017 r. zgłoszono policji 1396 zaginięcia dzieci poniżej 13. roku życia. O wiele wyższa jest statystyka zaginięć starszych nastolatków. W 2017 zaginęło 5362 dzieci w wieku 14-17 lat. Statystyki dotyczące dzieci do 13. roku życia wskazują, że w latach 2013-2015 rosła liczba zaginięć. W latach 2015-2017 statystyki uległy poprawie.
Na swojej stronie internetowej policja wskazuje również na specyfikę zaginięć małoletnich. "Większość zaginionych zostaje odnaleziona w ciągu pierwszych 14 dni po zaginięciu. 95 proc. dzieci w ciągu pierwszych siedmiu dni z powrotem trafia do swoich domów" – można przeczytać w komentarzu zamieszczonym pod statystykami na stronie statystyka.policja.pl.
Kliki przekładają się na zyski
Zdaniem Izabeli Jezierskiej-Świergiel z Fundacji Itaka fałszywe informacje o porwaniach dzieci pojawiają się w sieci, bo zwracają uwagę czytelników. Związane to jest z powszechnym poczuciem konieczności dbania o dzieci i o ich bezpieczeństwo. - Taki komunikat zawsze przykuje uwagę, spowoduje, że informacja zostanie otwarta, a kliki dla takich stron przekładają się na zyski – tłumaczy Jezierska-Świergiel.
Zdaniem przedstawicieli Fundacji Itaka, pojawienie się fake newsa w minionym tygodniu mogło mieć związek z informacją o zaginięciu, a potem morderstwie 10-letniej dziewczynki na Dolnym Śląsku. - To jest nakręcanie atmosfery i wykorzystanie sytuacji, utrzymywanie poczucia zagrożenia – mówi Izabela Jezierska-Świergiel. - Niektórzy mogą chętniej klikać w sieci w takie nagłówki, chociażby żeby sprawdzić, o co chodzi - dodaje.
Na ślady podobnych fałszywych treści rozpowszechnianych w sieci można natrafić w artykułach na niszowych portalach publikowanych w marcu tego roku. Do trzech prób porwań dzieci miało rzekomo dojść w Łomży i w Białymstoku, a także w Łodzi i Wałbrzychu. Artykuł o rzekomych przestępstwach w dwóch ostatnich miastach już zniknął z sieci, ale omówienie jego treści można znaleźć na jednym z lokalnych portali.
O rozpowszechnianym w sieci fake newsie dotyczącym porwania dziecka, a także o uruchamianej w podobnych sytuacjach procedurze Child-Alert pisaliśmy w Konkret24 w kwietniu tego roku.
Autor: Krzysztof Jabłonowski / Źródło: Konkret24; zdjęcie tytułowe: Shutterstock/Facebook
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock/Facebook