Blisko sto artykułów w konserwatywnych anglojęzycznych portalach opublikowała grupa osób działających w sieci pod fałszywymi nazwiskami - podawali się za ekspertów od Bliskiego Wschodu lub dziennikarzy. Stworzyli też sieć fikcyjnych profili w mediach społecznościowych. W tekstach chwalili Zjednoczone Emiraty Arabskie, krytykując Katar, Turcję i Iran.
W ciągu ostatniego roku pod co najmniej 19 fikcyjnymi nazwiskami nieistniejących osób opublikowano ponad 90 opinii w 46 portalach - ustalił dziennikarz Adam Rawnsley z portalu The Daily Beast. Artykuły fałszywych ekspertów i dziennikarzy chwaliły Zjednoczone Emiraty Arabskie, ich autorzy opowiadali się m.in. za bardziej zdecydowaną polityką wobec Kataru, Turcji i Iranu.
W tekście opublikowanym 6 lipca w The Daily Beast Rawnsley opisuje, jak stworzono fałszywe persony i jak udało się im zdobyć zaufanie wielu konserwatywnych anglojęzycznych portali, m.in. Newsmax i The Jerusalem Post, oraz ich czytelników.
6 lipca Twitter zawiesił fałszywych 16 kont tworzących sieć nieistniejących ekspertów z powodu naruszenia polityki serwisu, czyli manipulacji platformą i spamowania.
Sieć fałszywych ekspertów
Jak sprawdziła redakcja The Daily Beast, twitterowe konta fałszywych ekspertów utworzono w marcu lub kwietniu tego roku. Przedstawiali się jako polityczni konsultanci lub niezależni dziennikarze, w większości zlokalizowani w europejskich stolicach. Konta te linkowały do siebie nawzajem, polecając swoje materiały.
Fałszywe persony miały też profile na platformie LinkedIn służącej do kontaktów biznesowych. Podawały tam nieprawdziwe informacje o swoich osiągnięciach akademickich lub kompetencjach zawodowych.
Fałszywi eksperci zidentyfikowani przez The Daily Beast byli głównie autorami dwóch powiązanych ze sobą stron: The Arab Eye i Persia Now. Obie już nie działają, zachowały się ich kopie w WayBackMachine.
Niektórzy fałszywi eksperci publikowali także na stronach: South China Morning Post, The Post Millennial oraz wspomnianych Newsmax i The Jerusalem Post.
Lipiec 2019: pierwsze artykuły
Zanim członkowie sieci zaistnieli w mediach społecznościowych, niektórzy z nich już wcześniej pisali dla portali pod zmyślonymi nazwiskami. Takie pierwsze materiały pojawiły się w lipcu 2019 roku. Wymyśloną osobą była m.in. Lin Nguyen, "analityczka bezpieczeństwa regionalnego Azji Południowej". Na stronie hongkońskiej internetowej gazety Asia Times opublikowała 13 materiałów. Ostatni datowany jest na 11 czerwca br.
Luty 2020: dwa portale z fikcyjnymi autorami
W lutym 2020 roku jednego dnia powstały dwa portale internetowe o bliskim Wschodzie: The Arab Eye i Persia Now, które zaczęły pozyskiwać autorów. Jak ustaliła redakcja The Daily Beast, większość z publikujących potem "ekspertów" w obu portalach nigdy nie istniała, autorzy tych tekstów używali fikcyjnych nazwisk. Część właścicieli fałszywych 19 profili w mediach społecznościowych także publikowała artykuły na obu tych stronach.
Na przykład w formularzu kontaktowym do autora Persia Now podano nieistniejący adres w Londynie i numer telefonu, którego nikt nie odbierał. Redakcja The Daily Beast ustaliła, że osoby widniejące jako redaktorzy obu tych witryn - Sharif O'Neill i Taimur Hall - nie pozostawiły właściwie żadnych śladów w sieci. Według dziennikarzy amerykańskiego portalu obie witryny miały to samo konto Google Analytics, były hostowane pod tym samym adresem IP. Miały być także połączone za pomocą serii wspólnych certyfikatów szyfrujących.
Krytyka Kataru, pochwała Zjednoczonych Emiratów Arabskich
Autorzy fałszywych tekstów eksperckich na obu witrynach krytykowali Katar, a szczególnie serwis informacyjny Al-Dżaziry finansowany przez to państwo. Nie pochwalali decyzji Turcji o wsparciu jednej ze stron libijskiej wojny domowej. W swoich tekstach domagali się surowszych sankcji wobec Iranu i użycia międzynarodowych instrumentów nacisku do osłabienia irańskich grup wpływu w Libanie i Iraku - opisuje The Daily Beast.
"Eksperci" chwalili za to Zjednoczone Emiraty Arabskie. Wskazywali na "wzorową wytrzymałość" tego kraju w obliczu pandemii COVID-19, opisywali jego "silne więzi dyplomatyczne" z Unią Europejską oraz rzekome wspieranie równości płci poprzez Expo 2020 w Dubaju.
Skradzione i przerobione zdjęcia
Autorzy używający sieci fałszywych profili wykorzystywali zdjęcia znalezione w internecie i wygenerowane przez sztuczną inteligencję, by wydawać się bardziej wiarygodnymi. Tak np. na twitterowym koncie o nazwie Raphael Badani opublikowano zdjęcie Barry'ego Dadona, biznesmena z San Diego i założyciela start-upów. "Mikael Virtanen", nieistniejący fiński biznesmen, który pisał o Bliskim Wschodzie dla Jewish News Service, znalazł swój awatar w darmowej bazie zdjęć - ustaliła redakcja The Daily Beast.
Awatary części autorów fikcyjnych kont to zdjęcia znalezione w sieci, które zostały odwrócone lustrzanym odbiciem i skadrowane. Te przeróbki miały utrudnić znalezienie oryginałów za pomocą odwróconego wyszukiwania obrazem (narzędzie dostępne w wyszukiwarkach internetowych jak Google, Bing czy Yandex).
Niektórzy fałszywi eksperci użyli także obrazów twarzy wygenerowanych przez sztuczną inteligencję. Zdjęcie osoby podającej się za Josepha Labby - nieistniejącego autora The Post Millennial - ma często pojawiający się błąd na twarzach generowanych przez AI. Lewe ucho jest dziwnie gładkie, bez załamań, co może być wskazówką, że nie jest to prawdziwa osoba.
Inne awatary, jak te używane przez Lisę Moore i Joyce'a Toledano, są do siebie podobne. Gdy je na siebie nałożyć, widać niemal identyczne ułożenie oczu, ust i brwi - zauważa dziennikarz The Daily Beast.
Artykuły "ekspertów" polecają użytkownicy Twittera
Artykuły autorów podających się za fałszywych ekspertów udostępniali użytkownicy mediów społecznościowych. Także osoby publiczne ze sporymi zasięgami na Twitterze. Na początku czerwca francuska senator Nathalie Goulet opublikowała na swoim Twitterze tekst fałszywej autorki "Lin Nguyen" z portalu Asia Times.
Ryan Fournier, współzałożyciel grupy Students for Trump, podał dalej artykuł "ekspertki" o nazwisku Joyce Toledano. W materiale dla amerykańskiej konserwatywnej gazety internetowej Human Events "ekspertka" krytykowała działania Kataru.
"Oto prawda o Katarze... Katar przekazuje pieniądze radykalnym islamistom. Katar napędza antysemityzm. Katar kupuje amerykańskie wpływy. Cieszę się, że ten artykuł w końcu ujawnia prawdę!" - napisał Fournier na Twitterze, linkując do tekstu nieistniejącej autorki. Konto Fourniera obserwuje ponad 960 tys. twitterowiczów.
Artykuł nadal jest dostępny na stronie portalu. Po ukazaniu się artykułu The Daily Beast dodano do niego komentarz redakcji: "Dokonaliśmy weryfikacji treści tego artykułu i nie znaleźliśmy żadnych błędów merytorycznych - i nadal zgadzamy się z tezą tego artykułu. W związku z tym utrzymujemy go na stronie w niezmienionej formie i uznajemy jego stwierdzenia za publikację".
Redakcje kasują
Co zrobiły po ujawnieniu sprawy fałszywych kont przez The Daily Beast pozostałe redakcje, na których stronach publikowali oszuści? Konserwatywny amerykański portal Newsmax usunął wszystkie artykuły autorstwa osoby podającej się za Raphela Badaniego. Z portalu zniknął także profil tego autora. Zachowała się jego kopia w Google WebCache. Nie zamieszczono jednak żadnego wyjaśnienia redakcji.
Teksty podpisane nazwiskiem Badaniego skasowały także konserwatywny kanadyjski Post Millennial i portal izraelskiej gazety The Jerusalem Post. Jednak obie redakcje również po usunięciu materiałów nie opublikowały żadnego wyjaśnienia - podkreślił The Daily Beast.
Z kolei amerykański konserwatywny portal Washington Examiner w miejsce artykułu Badaniego zamieścił informację, że artykuł "został usunięty po przeprowadzeniu dochodzenia w sprawie jego pochodzenia i autorstwa".
Portal Asia Times usunął teksty autorstwa Lin Nguyen. Redakcja "South China Morning Post", która na swojej stronie publikowała teksty nieistniejącej Lin Nguyen, również skasowała jej artykuły. Zachowała za to profil autorki, gdzie obecnie znajduje się oświadczenie redakcji: "Artykuły tej autorki zostały wycofane, ponieważ nie jesteśmy w stanie zweryfikować ich autentyczności. W związku z tym obecnie dokonujemy przeglądu naszych procedur wobec autorów".
Uwaga na fałszywych dziennikarzy
Marc Owen Jones, adiunkt na Uniwersytecie Hamad Bin Khalifa w Katarze, jako pierwszy zauważył podejrzane konta fałszywych autorów. W rozmowie z The Daily Beast podawał je jako przykłady na to, jak łatwo można udawać inne, niby prawdziwe osoby, oszukać międzynarodowe serwisy informacyjne i za ich pośrednictwem uwiarygadniać przekaz o nieznanym pochodzeniu. "Musimy uważać nie tylko na fałszywe wiadomości, ale i na fałszywych dziennikarzy" - przestrzegał Jones.
Autor: Gabriela Sieczkowska / Źródło: Konkret24, The Daily Beast; zdjęcie: Shutterstock
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock