- W amerykańskiej polityce głośne wydarzenia polityczne interpretuje się w kategoriach zerojedynkowych, a to sprzyja rozpowszechnianiu teorii spiskowych - uważa prof. Małgorzata Zachara-Szymańska z Instytutu Amerykanistyki i Studiów Polonijnych UJ. Według profesor, te zaś powstają zwykle na zamówienie polityczne. Nie inaczej jest po zamachu na Donalda Trumpa w Pensylwanii.
"Nie powinno mnie tu być, powinienem być martwy" - powiedział prezydent USA Donald Trump w wywiadzie udzielonym dzień po zamachu dziennikarzowi "New York Post". "Lekarz w szpitalu powiedział, że nigdy nie widział czegoś takiego. Powiedział, że to cud" - dodał. Do zamachu doszło w sobotę, 13 lipca 2024 roku, gdy były prezydent USA przemawiał na wiecu wyborczym w Butler w stanie Pensylwania. Trump został postrzelony w ucho, ale w wyniku kolejnych strzałów jedna osoba zginęła, a dwie zostały poważnie ranne. Zginął też zamachowiec.
Szybko po tym zdarzeniu internet zalała fala różnych informacji dotyczących m.in. sprawcy, okoliczności zamachu czy zachowania służb, w tym ochraniającej byłego prezydenta Secret Service. Część doniesień pochodziła z wiarygodnych, oficjalnych źródeł (np. z policji czy FBI) i była zweryfikowana, jednak dominowały domysły, spekulacje, zwykłe pomyłki, celowe fake newsy oraz - jak często bywa przy tego typu wydarzeniach - niebezpieczne teorie spiskowe polaryzujące odbiorców i nakręcające emocje.
Pomylony dziennikarz, "żart" i Simpsonowie
Zalew informacji w sieci zaraz po próbie zamachu powodował, że nawet media myliły się w przekazach o sprawcy. Część z nich - np. hiszpański dziennik "El Pais" - opublikowały wizerunek włoskiego dziennikarza sportowego Marco Violiego jako potencjalnego zamachowca. Pomyłka wzięła się z tego, że policja z miasta Butler, gdzie strzelano do Trumpa, poinformowała o aresztowaniu Marka Violetsa, ekstremisty podejrzanego o dokonanie ataku. Pod policyjnym komunikatem jeden z użytkowników serwisu X opublikował jednak zdjęcie włoskiego dziennikarza, które następnie bez sprawdzenia zaczęli powielać internauci - a za nimi niektóre media. "Pracuję od 2006 roku i wiem, że trzeba sprawdzić wszystkie źródła, zanim umieści się zdjęcie rzekomego potwora na pierwszej stronie" - powiedział sam Marco Violi w rozmowie z włoską agencją Ansa.
Po tym, jak FBI podało już, że sprawcą zamachu był 20-letni Thomas Matthew Crooks, wielu internautów zaczęło natomiast udostępniać nagranie mężczyzny, który przedstawiał się właśnie jako Thomas Matthew Crooks. W filmie mówi, że "nienawidzi republikanów, nienawidzi Trumpa" i dodaje, że policja zastrzeliła "niewłaściwego faceta", sugerując, że to on tak naprawdę jest zamachowcem. W polskich mediach społecznościowych m.in. poseł PiS Mariusz Kałużny o sprawcy ataku napisał: "W nagraniach na social mediach krzyczał nienawidzę republikanów, nienawidzę D. Trumpa". Jak wyjaśnił potem m.in. portal Forbes.com, sam autor nagrania po pewnym czasie przyznał, że jego filmik był "żartem" i zablokował publiczny dostęp do swojego profilu.
Wśród fejków, które od razu po zamachu zaczęły krążyć po sieci, znalazła się także teoria dotycząca amerykańskiej kreskówki "Simpsonowie". Pisano, że w jednym z odcinków miała się pojawić scena, gdy animowana postać stylizowana na Donalda Trumpa leży w trumnie. Bohater ubrany jest w granatowy garnitur i czerwony krawat, a nad nim widnieje napis "R.I.P Donald Trump 1946-2024". Rzekomy kadr z serialu natychmiast po zamachu zyskał dużą popularność w mediach społecznościowych. Jeden z internautów udostępnił obrazek, komentując: "Simpsonowie mają coś do wyjaśnienia". Wpis ten ma ponad 200 tysięcy wyświetleń.
Przekaz o rzekomej przepowiedni zamachu w serialu pojawiał się także w polskich mediach społecznościowych. "Simpsonowie są podejrzani"; "Simpsonowie mówili o tym, zanim to było modne…"- pisali internauci. Tylko że serial wcale nie przewidział przyszłości, bo takiego kadru nie było w żadnym z odcinków, co w rozmowie z agencją Reuters potwierdził scenarzysta i producent serialu Matt Selman. Scena z leżącym w trumnie Trumpem to obrazek pochodzący z portalu 4Chan i krążący w sieci od co najmniej 2017 roku. Zamach na Trumpa nie był pierwszym wydarzeniem politycznym, które według internautów miało zostać zapowiedziane/przewidziane w amerykańskiej kreskówce.
"Ustawka" i "rozkazy z CIA", czyli groźne teorie spiskowe
O wiele groźniejsze od tych fake newsów są jednak teorie spiskowe, które wygenerował zamach na Trumpa. Według jednej z najpopularniejszych atak miał był ustawką, z której Donald Trump od początku miał wyjść cało i zbić na tym polityczny kapitał. Na tę teorię składa się co najmniej kilka przekazów - jedne zostały już zweryfikowane, na inne nie ma żadnych wiarygodnych dowodów.
W polskich mediach społecznościowych szczególnie popularny stał się przekaz o tym, że agent Secret Service bezpośrednio przed zamachem usuwał ludzi z przyszłej linii strzału. Dowodem ma być nagranie, na którym widać, jak funkcjonariusz prosi kilka osób stojących blisko podestu Trumpa o odsunięcie się. Jeden z wpisów z tym filmikiem w serwisie X wyświetliło ponad 400 tysięcy internautów. Udostępnił go także były kandydat Konfederacji w wyborach do europarlamentu Sebastian Ross, pisząc: "To też dobre. Agent podchodzi i co….? Usuwa ludzi z linii strzału? Lekko przygarbiony?".
Nagranie zostało jednak zmanipulowane - w stosunkowo prosty sposób. Jak wyjaśnił m.in. portal Demagog, oryginalny filmik obrócono na zasadzie "lustrzanego odbicia", a więc agent Secret Service tak naprawdę przesuwał ludzi po lewej stronie podestu, na którym stał Trump, a nie po prawej, skąd chwilę potem oddano strzały w kierunku byłego prezydenta. Nie ma żadnych dowodów, że zachowanie funkcjonariusza miało cokolwiek wspólnego z zamachem.
Druga teoria spiskowa głosi, że służby ochraniające Trumpa celowo zwlekały z interwencją, "pozwalając" zamachowcowi na oddanie strzałów. Popularny stał się zwłaszcza filmik przedstawiający snajpera, który po tym, jak padły już pierwsze strzały do Trumpa, najpierw podnosi głowę nad wizjer swojej broni, a dopiero po chwili strzela do zamachowca. Po tym, jak nagranie zdobyło popularność w sieci, internauci zaczęli udostępniać wpis z forum 4Chan, na którym jeden z użytkowników przedstawił się jako Jonathan Willis i napisał: "Nazywam się Jonathan Willis. Jestem oficerem ze słynnego zdjęcia dwóch snajperów na dachu podczas wiecu Trumpa. Przyszedłem tutaj, aby poinformować opinię publiczną, że miałem zabójcę na celowniku przez co najmniej 3 minuty, ale szef Secret Service odmówił wydania rozkazu zabicia sprawcy. W 100 procentach szefowie służb specjalnych uniemożliwili mi zabicie zamachowca, zanim oddał strzały do prezydenta Trumpa". Ten cytat udostępnił m.in. członek młodzieżówki PiS Oskar Szafarowicz, który napisał: "Grubo! Policyjny snajper opowiada, że przez 3 minuty obserwowali zamachowca i mieli go na muszce, lecz Secret Service zabroniło im do niego strzelać. Mocny materiał na komisję śledczą w Kongresie!".
Znowu nie ma jednak dowodów, że post zamieścił prawdziwy snajper, tym bardziej że opublikowano go na anonimowym profilu w wątku zatytułowanym "Niepoprawni politycznie" na portalu 4Chan, z którego pochodzi też m.in. fejk o Trumpie w "Simpsonach".
Niektórzy internauci "ustawkę" widzieli w - ich zdaniem - zbyt idealnym zdjęciu wykonanym chwilę po zamachu, na którym widać Donalda Trumpa z krwią na twarzy, otoczonego przez agentów Secret Service, unoszącego w górę pięść na tle flagi Stanów Zjednoczonych. "Totalna ustawka z Trumpem. Wszystko taniocha aż z daleka bije . To zdjęcie, ta pięść, naprawdę amatorka putinowska . Oczywiście politycy muszą życzyć zdrowia bo tym bardziej będzie bolesne jak się okaże że to blef" - napisał w serwisie X były polityk Janusz Palikot. "Hm...,po oberwaniu kulą w ucho tak się zachowuje? To wyglada na wyreżyserowany spektakl medialny" - odpowiedział anonimowy internauta na wpis Elona Muska, który udostępnił fotografię. Autorem zdjęcia jest fotograf agencji Associated Press Evan Vucci, który w rozmowie ze stacją CNN przyznał, że sytuacja nie była ustawiona, bo robił zdjęcia instynktownie. "W takim momencie wszystko jest instynktowne. Nie myślisz o niczym innym niż 'Muszę zrobić to zdjęcie'. To przekleństwo fotografów: Nie mogę wrócić i powtórzyć tego. Muszę to zrobić teraz" - opowiadał.
W jeszcze innej innej teorii spiskowej winą za zamach obarczana jest amerykańska rządowa agencja wywiadowcza - CIA (ang. Central Intelligence Agency). Jeden z anonimowych użytkowników serwisu X opublikował wpis, w którym zamieścił zdjęcia zrobione w trakcie zamachu i skomentował: "Oto cena, którą płacisz, gdy likwidujesz elitarnych satanistycznych pedofili. Zaledwie kilka dni temu groźby śmierci w stronę Donalda Trumpa były publikowane na X bez żadnych konsekwencji. Ten rozkaz najprawdopodobniej pochodził z CIA, prawdopodobnie w zmowie z następującymi osobami". I autor wymienia Alexandra Sorosa (syna George'a Sorosa), Baracka Obamę, Hilary Clinton oraz Mike'a Pence'a.
Takie treści wpisują się w tezy ruchu zwolenników teorii spiskowych QAnon, według których republikanie, a zwłaszcza Donald Trump, są jedyną siłą, która może zatrzymać rządy skorumpowanych elit i służb specjalnych rządzących Stanami Zjednoczonymi mimo popełnianych zbrodni. W tym rozumieniu zamach miał być zemstą na Trumpie za walkę z tymi właśnie elitami.
W amerykańskiej sieci można też znaleźć wpisy, których autorzy sugerują, że to sam prezydent Joe Biden stoi za organizacją zamachu. Jak opisał portal BBC, nawet jeden z republikańskich kongresmenów - Mike Collins - napisał w X, że to "Joe Biden wydał rozkazy". Odniósł się do cytatu Bidena, który 8 lipca 2024 roku powiedział: "Skończyliśmy rozmawiać o debacie, nadszedł czas, aby trafić Trumpa w dziesiątkę" (z ang. "put Trump in a bullseye"). Jednak nawet w notce społeczności dodanej do posta Collinsa w serwisie X stwierdzono: "Nie ma dowodów na to, że Joe Biden był zaangażowany w zamach na Donalda Trumpa. Cytat we wpisie jest wyrwany z kontekstu i odnosi się do pokonania Trumpa w wyborach".
Ekspertka: "teorie spiskowe są wysyłane w eter na zamówienie polityczne"
Profesor Małgorzata Zachara-Szymańska z Instytutu Amerykanistyki i Studiów Polonijnych Uniwersytetu Jagiellońskiego, zapytana, dlaczego takie teorie spiskowe trafiają do licznych grup Amerykanów, odpowiada: - Rzeczywistość jest bardzo złożona, a weryfikacja każdej informacji wymaga jakiegoś wysiłku.
- Ludzie lubią natomiast działać według uproszonych formuł i często jest tak, że jeśli oni sobie zbudują swoją architekturę informacji, to jest im wygodnie sięgać do tego źródła, które uznają za wiarygodne. A to, czy ono jest wiarygodne, to już bywa kwestią dyskusyjną - mówi prof. Zachara-Szymańska.
- W świecie zachodnim coraz mniej jest świadomości społecznej, a tym samym publicznej debaty. Ludzie nie mają już takiej wspólnej agory, bo na przykład nie czytają tych gazet, które kiedyś były płaszczyzną takiej debaty, bo wszyscy mają swoje media, portale czy obserwują konkretne konta w mediach społecznościowych. A tym samym rzeczywistości informacyjne różnych grup zupełnie się nie stykają - kontynuuje ekspertka. - Nie ma jak zbudować dyskusji, gdy nie mówimy tym samym językiem. Co więcej, jesteśmy uzbrojeni w takie mechanizmy w mózgu, które powodują, że ta uproszczona wersja rzeczywistości po prostu chroni nasz system mózgowy. Takie selektywne przywiązywanie się do informacji, które potwierdzają naszą wizję świata, zapewnia nam spójność. A chcemy poruszać się w takim świecie, który znamy. Więc jeśli jakaś nowa informacja nie pasowałaby do tego świata, bylibyśmy w chaosie - tłumaczy.
Odnosząc się kontekstu amerykańskiego, dodaje, że "w amerykańskiej polityce interpretuje się wydarzenia polityczne, szczególnie tak dramatyczne jak zamachy, w kategoriach zerojedynkowych". - Pomimo że w etosie amerykańskim jest dużo miejsca na wspólnotowość, na wspólne dobro, na demokrację, to jednak patrzy się na to, kto jest potencjalnym wrogiem i kto może zagrozić Ameryce w tym obecnym kształcie. Stąd taka gorączka w nastrojach społecznych - stwierdza.
Na pytanie, jak polaryzacja społeczeństwa w Stanach Zjednoczonych wpłynęła na wysyp teorii spiskowych - także tych o zamachu - prof. Małgorzata Zachara-Szymańska odpowiada:
Niejednokrotnie jest tak, że teorie spiskowe są wysyłane w eter na zamówienie polityczne i mają wzmacniać pozycję jakiejś grupy politycznej. Widać to po dwóch sposobach interpretacji zamachu na Donalda Trumpa: jedna mówi, że to republikanie chcą oszukać opinię publiczną, a druga, że to demokraci chcą ją oszukać. I dlatego trudno odciąć się od tych ideologii przynależności politycznych.
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: DAVID MAXWELL/EPA/PAP