"Nie dostali ani jednego centa!" - głoszą politycy opozycji po tym, jak przewodnicząca Komisji Europejskiej zapowiedziała, że kraje dotknięte powodzią otrzymają pomoc z Funduszu Spójności. Wielu podkreśla, że dostaniemy środki, które nam już przyznano. Owszem, pieniądze nie są nowe, ale zasady ich wypłaty już tak. Wyjaśniamy.
10 miliardów euro - tyle z unijnego Funduszu Spójności ma trafić do krajów, które dotknęła powódź, zapowiedziała w czwartek 19 września przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen podczas konferencji prasowej we Wrocławiu. Jak podkreśliła, chodzi o stuprocentowe finansowanie, gdyż "czas jest wyjątkowy i działania muszą być wyjątkowe". Tego samego dnia szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Jan Grabiec wyjaśnił, że z tej puli do Polski trafi połowa - to ok. 20 mld zł.
"Miliardy złotych z pieniędzy europejskich pomogą w odbudowie obszarów dotkniętych powodzią" - podała kancelaria premiera na profilu w serwisie X. Ilustracja informowała: "Przeznaczymy 20 mld zł na odbudowę po powodzi z pieniędzy europejskich. Inwestycje będą realizowane bez wkładu własnego i w uproszczonej procedurze".
Opozycja: "to nie są żadne nowe środki", "przełożone do innej kieszeni"
Tymczasem ze strony polityków opozycji szybko ruszyły publiczna krytyka: za to, że ich zdaniem rząd nic nie wynegocjował, a Komisja Europejska po prostu pozwoliła Polsce "przełożyć" pieniądze z jednej części budżetu do innej.
"D. Tusk powinien odpowiedzieć na jedno pytanie - czy prawdą jest, że przytłaczająca większość ogłoszonych dziś miliardów to środki, które Bruksela pozwoli nam w obliczu tragedii przełożyć do innej kieszeni, a na ile stanowią one faktycznie dodatkowe wsparcie" - pisał 19 września w serwisie X były premier, poseł Prawa i Sprawiedliwości Mateusz Morawiecki (pisownia wszystkich postów oryginalna). Piotr Mueller, europoseł PiS, komentował: "To nie są żadne nowe środki. Czy oni mają ludzi za idiotów?". "Nie dostali ani jednego centa!" - stwierdził Waldemar Buda, inny europoseł PiS. A Grzegorz Puda, poseł PiS, ocenił: "(...) bez konkretów, na horyzoncie nowych pieniędzy nie widać".
Do zapowiedzi przewodniczącej Komisji Europejskiej odniosła się też 24 września w Radiu Plus Paulina Matysiak, posłanka Lewicy: "Ja to oceniam jako po prostu taki bardzo polityczny gest, tutaj nie ma mowy o jakichś dodatkowych funduszach, pewnie to byłoby jakimś takim o wiele lepiej pozytywnie ocenianym efektem". I dodała: "Tutaj mamy przecież też to potwierdzenie z ust naszych, polskich ministrów, że tak naprawdę chodzi o fundusze, które u nas były, po prostu one będą, no przeksięgowane z jednej rubryczki do drugiej. Dobrze, że to się dzieje, oczywiście, że tak. Tak jak mówię, nikt tego krytykować nie będzie, natomiast pewnie te potrzeby będą jeszcze większe".
Ministra Nałęcz-Pełczyńska: "pula przekierowana z funduszy strukturalnych"
Dzień po deklaracji szefowej KE o środkach z Funduszu Spójności mówiła w programie "Gość Radia Zet" Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, ministra funduszy i polityki regionalnej:
Do pięciu miliardów euro - więc to jest ogromna pula - może zostać teraz przekierowana z funduszy strukturalnych, wielkiej puli, jaka już jest dla Polski przeznaczona na całą perspektywę finansową [lat] 21-27: to jest 76 miliardów euro. Tyle mamy. Oczywiście część już z tego zainwestowaliśmy. I teraz z tej puli możemy przekierować do tych pięciu miliardów euro, czyli do 20 miliardów złotych, na inwestycje w odbudowę tego regionu, w którym do tej tragedii [doszło].
Czyli ministra wyjaśniła, że - jak piszemy wyżej - na wsparcie krajów dotkniętych powodzią (Polska, Czechy, Słowacja i Austria) Komisja Europejska przeznaczy 10 mld euro z Funduszu Spójności, z czego 5 mld euro ma trafić do Polski. Celem Funduszu Spójności jest zwiększenie gospodarczej, społecznej i terytorialnej spójności Unii Europejskiej. Jest to jeden z funduszy strukturalnych, z których pieniądze są wypłacane w ramach Krajowego Planu Odbudowy (KPO). W Konkret24 wyjaśnialiśmy, że przed wyborami w październiku 2023 roku Komisja Europejska uzależniła jednak wypłatę pieniędzy z polityki spójności UE od tego, czy Polska zacznie respektować zasady zapisane w Karcie Praw Podstawowych oraz te związane z praworządnością i monitorowaniem praw mniejszości. Dopiero w lutym 2024 roku instytucje unijne zdecydowały o odblokowaniu unijnych środków z KPO i funduszy spójności dla Polski w kwocie do 137 mld euro (ok. 600 mld zł).
Przypomnijmy: jak każde z 27 państw członkowskich Polska ma do dyspozycji fundusze z dwóch podstawowych źródeł. Pierwsze to NextGenerationEU, nazywane także Funduszem Odbudowy – to tymczasowy instrument odbudowy gospodarczej o wartości ponad 800 mld euro, który ma pomóc naprawić bezpośrednie szkody gospodarcze i społeczne spowodowane pandemią COVID-19. Najważniejszą częścią tego pakietu jest Instrument na rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności – ponad 723 mld euro w formie bezzwrotnych dotacji i pożyczek. Polska z tego pakietu w ramach KPO ma otrzymać łącznie 59,3 mld euro: 25,27 mld euro w postaci dotacji i 34,54 mld euro w postaci preferencyjnych pożyczek.
Drugim źródłem unijnych pieniędzy są Wieloletnie Ramy Finansowe WRF – czyli "normalny" budżet UE, przyjęty na lata 2021-2027. W jego ramach, z Funduszu Polityki Spójności, Polska ma do wykorzystania 75,034 mld euro (o tych pieniądzach wspomniała ministra Pełczyńska-Nałęcz).
Rewizja Funduszu Spójności: trzy zmiany
23 września w programie "Gość Radia Zet" sprawę środków z UE tłumaczył minister finansów Andrzej Domański. Zapytany: "czy to jest tak, że Unia zgodziła się na to, żebyśmy wykorzystali pieniądze, które już mieliśmy?" - odpowiedział: "Te pieniądze mieliśmy - moim zdaniem - teoretycznie". Bo według niego gdyby te środki pozostały w Funduszu Spójności na dotychczasowych zasadach, Polska miałaby trudności w ich pełnym wykorzystaniu. I wyjaśnił, na czym polega zmiana: "Mamy prefinansowanie - czyli najpierw otrzymamy środki unijne, a później będziemy dopiero je wydawać. Prawie zawsze ze środkami unijnymi jest na odwrót - najpierw trzeba dokonać ze środków własnych inwestycji, a później otrzymuje się zwrot. Więc mamy tutaj bardzo istotne uelastycznienie tych pieniędzy, możliwości korzystania z tych pieniędzy. A, po drugie, nie będzie tak zwanego wkładu własnego".
25 września ministra Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz w Programie I Polskiego Radia potwierdziła, że na tym właśnie polega rewizja funduszy spójności, "czyli tej drugiej, dużej puli unijnej, którą dysponujemy". "I ta rewizja dotyczy bezpośrednio reagowania na powódź, czyli będziemy zmieniać, przekierunkowywać niezagospodarowane jeszcze fundusze na odbudowę i na odporność w całej Polsce przeciwpowodziową i żeby to szybko zrobić, potrzebujemy zmiany procedur" - stwierdziła. Uproszczenie procedur ma się znaleźć w przygotowywanej specustawie powodziowej. "Uproszczenia, które spowodują, że na miejscu samorządy i inne podmioty, które z funduszy europejskich będą realizować inwestycje strukturalne, ten proces będzie prostszy i krótszy" - zadeklarowała.
Potem wyjaśniała, jak zmienią się reguły inwestowania uwolnionych środków. "Zmieniamy te reguły w rozmowach, w negocjacjach z Komisją Europejską i już wiemy, że będziemy chcieli, tego oczekujemy od Komisji - zgody na pełne finansowanie, czyli bez wkładu własnego. Dlatego, że gminy nie mają po prostu [środków] na wkład własny w tym momencie, te zalane gminy" - mówiła ministra Pełczyńska-Nałęcz. "Będzie możliwe prefinansowanie, bo normalnie środki strukturalne są oparte na refinansowaniu, czyli zwrotu środków dopiero po zrealizowanej inwestycji" - dodała. Podkreśliła, że są "dziesiątki takich reguł różnych, które dzisiaj zmieniamy, występujemy do komisji, negocjujemy, akceptujemy".
Odniosła się również do twierdzeń opozycji, że 5 mld euro dla Polski z Funduszu Spójności to tylko "przekładanie pieniędzy z jednej kieszeni do drugiej". "Nie do końca to jest przełożenie z kieszeni do kieszeni. Dlatego, że akurat - tak się składa - mamy teraz przegląd śródokresowy [budżetu UE]. To jest taki proces, który niezależnie w środkach spójności miałby miejsce, ale zazwyczaj on nie prowadzi do jakichś wielkich rewizji, jeśli chodzi o reguły, jeśli chodzi o priorytety" - tłumaczyła ministra. "Do tego momentu zawsze są niezagospodarowane, wolne środki w funduszach spójności, które w normalnej sytuacji poszłyby na te same priorytety, które już wyznaczyliśmy na początku perspektywy finansowej. Teraz tworzymy nowy priorytet: priorytet odbudowy i odporności związany bezpośrednio z powodzią i te niezagospodarowane środki w takich wielkościach, w jakich będzie to potrzebne, wejdą na ten nowy priorytet odbudowy i odporności" - tłumaczyła ministra swój punkt widzenia.
W takich wyjątkowych i nagłych sytuacjach jak np. obecna powódź, gdy unijne kraje potrzebują wsparcia, z reguły nie mówimy o nowych środkach budżetowych, ale właśnie o przesunięciach w ramach zatwierdzonego, siedmioletniego budżetu Unii. O nowościach w związku z wypłatą owych 5 mld euro dla Polski rozmawiał w Brukseli korespondent TVN24 Maciej Sokołowski. Na podstawie jego ustaleń i oficjalnych zapowiedzi członków rządu podsumujmy więc, czego dotyczą deklaracje KE (poza wymienioną kwotą) - a są to: - elastyczność - będzie można kierować otrzymane środki tam, gdzie w tym momencie są najbardziej potrzebne; - prefinansowanie - najpierw otrzymamy środki unijne, a później będziemy dopiero je wydawać, podczas gdy do tej pory środki z Funduszu Solidarności były przyznawane po tym, jak już dokonano napraw i odbudowy zniszczonej infrastruktury; - zniesienie wkładu własnego - samorządy nie muszą szukać własnych środków na współfinansowanie inwestycji; według zapowiedzi szefowej KE koszty w 100 proc. zostaną pokryte ze środków europejskich.
Kiedy otrzymamy te 5 mld euro? Ścieżka proceduralna
Skoro KE poszła na tyle ustępstw, to kiedy Polska może się spodziewać wypłaty owych 5 mld euro? Odpowiedź nie jest łatwa, ponieważ ścieżka proceduralna jest długa - choć może zostać maksymalnie przyspieszona. Ministra Nałęcz-Pełczyńska mówiła o "dziesiątkach reguł różnych, które dzisiaj zmieniamy", że "występujemy do komisji, negocjujemy".
Konkret24 rozmawiał z biurem prasowym KE o możliwym terminie wypłaty środków. Nie został on wyznaczony, ponieważ musi zostać spełnione kilka warunków. A mianowicie:
- najpierw państwa ubiegające się o pomoc w ramach owych 10 mld euro muszą wysłać do Komisji Europejskiej wnioski o poprawki dotyczące wydawania uwolnionych pieniędzy z Funduszu Spójności (w tych wnioskach mają się znaleźć zapisy o ułatwionych warunkach wydawania tych środków)
- KE wymagania oszacowania szkód, a powódź jeszcze w pewnych rejonach trwa - dopiero po oszacowaniu szkód państwa mogą przygotować wnioski
- wniosek danego kraju musi być zaakceptowany przez Komisję Europejską; nie wiadomo, na jakim szczeblu będzie potrzebna ta akceptacja, lecz ma do niej dość bez udziału Rady UE i Parlamentu Europejskiego.
Dlatego w biurze prasowym KE usłyszeliśmy, że trudno dziś mówić o konkretnych terminach wypłaty pieniędzy w ramach rewizji Funduszu Spójności.
Biuro prasowe KE przypomina jednocześnie, że na pomoc po powodzi skierowane zostaną także środki z innego unijnego źródła - Funduszu Solidarności. Jednak do ich uruchomienia potrzebna już jest akceptacja Parlamentu Europejskiego i Rady UE.
"KE nie jest nieograniczona w swoich decyzjach"
W komentarz dla Konkret24 dr hab. Bartłomiej Nowak z Katedry Prawa Międzynarodowego i Prawa Unii Europejskiej w Akademii Leona Koźmińskiego podsumowuje: "Generalnie te 5 mld euro będzie przesunięte w ramach Funduszu Spójności i nie są to nowe środki. To zresztą będzie dotyczyło i innych krajów UE dotkniętych ostatnią powodzią. Plusem takiego przesunięcia w ramach Funduszu Spójności jest to, że te środki będą mogły być szybciej rozdysponowane na terenach po powodzi. Projekty infrastrukturalne służące odbudowie po powodzi nie będą wymagały wkładu własnego - czy to administracji centralnej czy samorządowej. Innymi słowy, będzie można wydać 5 mld euro na projekty bez wkładu własnego, co znacząco powinno skrócić czas inwestycji".
Ale jednocześnie ekspert zaznacza: "KE jako strażnik traktatów czy władza wykonawcza nie jest nieograniczona w swoich decyzjach. Działa tak daleko, na ile pozwolą na to państwa członkowskie, delegując uprawnienia decyzyjne KE. Komisja, podejmując decyzje o przesunięciu środków, stara się być obiektywna i nie faworyzować jednego państwa kosztem innych. I dodaje: "Oczywiście tutaj mówimy o sytuacji nadzwyczajnej, żeby nie powiedzieć: działania siły wyższej, co nieco w kontekście socjologicznym ułatwia decyzje Komisji odnośnie do przesunięcia środków w ramach Funduszu Spójności - ale nie dotyczy to tylko Polski. Proszę też pamiętać, że zadaniem KE jest pilnowanie interesu UE, natomiast o interes państw członkowskich zadbać powinny same państwa członkowskie, które podejmują działania legislacyjne w ramach Rady UE".
Na szczególne okoliczności zwraca uwagę także Aleksandra Saczuk, prezeska zarządu Fundacji Geremka, ekspertka do spraw europejskich i edukacji obywatelskiej. "Ta sytuacja - zapowiedź przewodniczącej Komisji Europejskiej o przekazaniu 10 mld euro z Funduszu Spójności dla państw członkowskich UE, które szczególnie doświadczyła powódź, w tym aż 5 mld euro dla Polski – jest warta uwagi. KE na ogół jest niechętna do takich kroków. Działanie Komisji świadczy o jej zdolności do szybkich reakcji i do dostosowania się do wyzwań, które mogą się pojawić" - zauważa w komentarzu dla Konkret24.
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24