Każdy poseł dostaje 15 200 zł miesięcznie na działalność jego biura poselskiego. Z analizy Konkret24 wynika, że do końca 2020 roku tylko 6 proc. posłów wykorzystało swój ryczałt w całości. Sprawdziliśmy, którzy posłowie wydali najmniej na działalność swoich biur poselskich.
Utrzymywanie biura to jeden z obowiązków każdego posła RP. Co miesiąc poseł ma przyznane 15 200 zł ryczałtu na to, by opłacić lokal, pracowników, potrzebne usługi. Kwota może być mniejsza w zależności od tego, kiedy poseł poinformował Kancelarię Sejmu o utworzeniu swojego biura - dotyczy to jednak tylko kilku osób. Może też być wyższa - nawet o 50 proc. - gdy poseł z orzeczoną niepełnosprawnością zwróci się do marszałka Sejmu o zgodę na podwyższenie ryczałtu.
Od początku tej kadencji Sejmu - czyli od 12 listopada 2019 roku - do 31 grudnia 2020 roku każdemu posłowi na działalność jego biura przypadło w sumie 205 593,33 zł.
W sumie do końca 2020 roku (dane za 2021 rok będą znane w lutym 2022 roku) z budżetu Sejmu na wszystkie biura poselskie przeznaczono prawie 95 mln zł. Przeanalizowaliśmy 460 sprawozdań z wydatkowania ryczałtu na działalność biur poselskich, by sprawdzić, którzy posłowie najbardziej "oszczędzali" na działalności biura - czyli wydali na nie najmniej.
10 proc. ryczałtu na poselskie biura przeszło z 2020 roku na 2021
Aktualizowane w każdej kadencji zarządzenie marszałka Sejmu w sprawie określenia wysokości ryczałtu na pokrycie kosztów związanych z funkcjonowaniem biur poselskich, senatorskich i poselsko-senatorskich stanowi, że do piątego dnia każdego miesiąca na konto biura poselskiego każdego posła trafia 15 200 zł. Ryczałt jest przekazywany od momentu pisemnego powiadomienia Kancelarii Sejmu przez posła o utworzeniu biura.
Według innego zarządzenia marszałka Sejmu - w sprawie warunków organizacyjno-technicznych tworzenia, funkcjonowania i znoszenia biur poselskich - z ryczałtu mogą być pokrywane m.in. wydatki na wynagrodzenia pracowników biur poselskich (w Konkret24 opisaliśmy, którzy posłowie jak opłacają swoich ludzi), tłumaczenia, ekspertyzy i opinie sporządzane bezpośrednio u wybranych ekspertów, usługi telekomunikacyjne związane z wykonywaniem mandatu poselskiego i przejazdy posła samochodami w związku z wykonywaniem mandatu. Z ryczałtu posłowie mogą także finansować tworzenie i obsługę poselskich stron internetowych - ile na to wydają, także opisaliśmy w Konkret24.
Posłowie rozliczają się z Kancelarią Sejmu rokrocznie, do końca danego roku kalendarzowego. Pierwsze rozliczenia obejmują jednak dłuższy czas – od początku kadencji.
Z analizy Konkret24 wynika, że z 95 mln zł, które przeznaczono z budżetu Sejmu na biura poselskie od 12 listopada 2019 roku do końca 2020 roku, posłowie nie wydali ponad 10 proc. - czyli "zaoszczędzili" 9,5 mln zł. Te niewykorzystane środki przeszły na kolejny rok rozliczeniowy.
Jeśli poseł nie wykorzysta całego ryczałtu, może sobie te pieniądze wykorzystać w kolejnym roku rozliczeniowym. Będzie więc miał roczny ryczałt powiększony o kwotę zaoszczędzonych środków z poprzedniego roku. Ostateczne rozliczenie następuje z końcem kadencji: wtedy poseł przekazuje do Kancelarii Sejmu niewydatkowane kwoty ryczałtu i rozlicza się ze składników majątkowych stanowiących własność Kancelarii Sejmu, a użytkowanych w biurze posła.
Niewykorzystane środki: efekt pandemii czy pasywności posłów?
W analizowanym okresie średnia niewykorzystanych środków wynosi w przeliczeniu na jednego posła 20,5 tys. zł. Powyżej tej średniej jest 177 posłów - oni jeszcze więcej "zaoszczędzili" w pierwszym roku kadencji. Czyli po prostu wydawali na działalność swoich biur dużo mniej niż inni.
Listę 10 najbardziej "oszczędnych" posłów otwiera były minister zdrowia Łukasz Szumowski - on nie wykorzystał 125 540,53 zł z przyznanych mu w tym czasie 205,6 tys. zł. Drugi na liście jest wicerzecznik PiS Radosław Fogiel – nie wykorzystał 121 136,18 zł. Kolejni to: posłanka PiS Marlena Maląg – nie wydała 110 058,60 zł i poseł Lewicy Romuald Ajchler - nie wydał 107 482,22 zł.
Wśród dziesiątki posłów, którzy na swoje biura wydali najmniej, sześcioro należy do klubu PiS, troje to posłowie Lewicy, jeden jest z Koalicji Obywatelskiej. Pierwsza czwórka z przyznanego im ryczałtu na prowadzenie biura nie wykorzystała w analizowanym okresie ponad połowy. Czy to pozytywny objaw?
"Oszczędności w ostatnim czasie mogą wynikać z okresu pandemii. Biura - jak wiele innych instytucji - mogły być zamknięte, spotkania odwołane, podróży było mniej" – komentuje dla Konkret24 dr Adam Gendźwiłł z Katedry Rozwoju i Polityki Regionalnej Uniwersytetu Warszawskiego, członek zespołu Centrum Badań Ilościowych nad Polityką UJ. Jego zdaniem w wielu przypadkach "oszczędności" wynikają jednak z tego, że posłowie czy senatorowie byli jednocześnie ministrami, wiceministrami. Albo - jak dodaje ekspert - "skupili się tak bardzo na działalności w Warszawie, że ta działalność przyćmiewała ich obowiązki parlamentarne - a do nich należy nie tylko obecność na Wiejskiej w Warszawie, lecz również praca w swoim okręgu wyborczym".
"Jeśli wielkie oszczędności oznaczają pasywność - regularnie zamknięte biuro, brak odpowiedzi na próby kontaktu z posłem, brak interpelacji czy interwencji poselskich - to fatalnie" – ocenia dr Gendźwiłł. "Trzeba się zastanowić nad sensownością łączenia stanowisk w rządzie i mandatów parlamentarnych. Jak ktoś nie umie sobie poradzić ze sprawowaniem obu, to powinien wybrać" – dodaje.
Wśród 10 posłów z powyższej tabeli dwoje to aktualni członkowie rządu – Marlena Maląg (minister rodziny i polityki społecznej i Jacek Ozdoba (wiceminister klimatu i środowiska). Ale inni członkowie gabinetu Mateusza Morawieckiego też "zaoszczędzili" z ryczałtu na biura poselskie: wicepremier Jarosław Gowin – 62 037,65 zł; sekretarz stanu w kancelarii premiera Jan Dziedziczak – 59 976,67 zł; wiceminister funduszy Jacek Żalek – 59 151,48 zł.
Natomiast premier Morawiecki nie wykorzystał 54 890,78 zł - czyli około jednej czwartej przyznanego mu ryczałtu na biuro poselskie.
Z kolei wśród liderów sejmowych partii politycznych prym pod tym względem wiedzie posłanka Koalicji Obywatelskiej i przewodnicząca Inicjatywy Polskiej Barbara Nowacka – z ryczałtu zostało jej 73 208,48 zł. Prezes PiS Jarosław Kaczyński w tym zestawieniu jest szósty z kwotą 34 047,85 zł; szef PO Borys Budka "zaoszczędził" ze wszystkich liderów najmniej - 3154,66 zł.
Są posłowie, którzy do działalności biur dopłacili
Z naszej analizy wynika, że tylko 6 proc. posłów wydało w pierwszych 14 miesiącach kadencji cały ryczałt przyznany im na biuro. W sprawozdaniach 29 posłów w rubryce "pozostało" widnieje kwota 0 zł. 25 z nich wydało w rzeczywistości więcej niż wynosił ryczałt - zazwyczaj były to kwoty od kilku groszy do kilkuset złotych. Ale w takich przypadkach posłowie w sprawozdaniach wpisują 0 zł.
Najwięcej ponad ryczałt wydała posłanka KO Marta Wcisło – 17,2 tys. zł; w sumie na biuro wydała 222 854,64 zł. Prawie 12 tys. zł więcej niż wynosi ryczałt, wydał poseł KO Michał Gramatyka; o 10 tys. zł więcej - poseł KO Tomasz Siemoniak. Tej różnicy Kancelaria Sejmu nie zwraca, posłowie pokrywają ją z własnej kieszeni.
Czworo posłów – Agnieszka Pomaska i Jakub Rutnicki z Koalicji Obywatelskiej oraz Anna Milczanowska z PiS i Krzysztof Tuduj z Konfederacji – swoje ryczałty, jak wykazali w sprawozdaniach, wydali co do grosza – czyli dokładnie 205 593,33 zł.
Są parlamentarzyści, dla których biura są dobrze działającym zapleczem
Doktor Adam Gendźwiłł z UW uważa, że biura poselskie należałoby traktować jak instytucje użyteczności publicznej. "Chodzi o to, żeby obywatele mieli dostęp do swoich reprezentantów, żeby tam mogli się poskarżyć, szukać porady, pomocy, żeby łatwiej było przekazywać oczekiwania swoim reprezentantom i żeby ich działalność nie ograniczała się do kampanii wyborczych i samych wyborów" – tłumaczy w komentarzu dla Konkret24.
Pytany, czy 15 200 zł miesięcznego ryczałtu to wystarczająca kwota, odpowiada, że można ją wykorzystać na prowadzenie prężnie działającego biura poselskiego. "Wynajem lokalu, zatrudnienie kompetentnego pracownika czy nawet pracowników, którzy mogą pomóc utrzymywać kontakt posła z wyborcami: organizować spotkania, odpowiadać na telefony i maile, pomagać wyborcom w załatwieniu ich spraw, część z nich wymaga interpelacji czy interwencji poselskich" - wymienia. "Są w Polsce parlamentarzyści, którzy takie sprawy rzeczywiście prowadzą i biura są dla nich dobrze działającym zapleczem" - podkreśla.
Jednak jego zdaniem trzeba by dokładnie sprawdzić, jak działają biura poselskie: czy są czynne, czy są responsywne. "Kancelarie Sejmu i Senatu zajmują się głównie dokumentacją księgową i rozliczaniem faktur, ale nie weryfikują jakości obsługi, którą zapewniają biura poselskie" - zauważa dr Gendźwiłł.
Autor: Piotr Jaźwiński / Źródło: Konkret24; zdjęcie: Kancelaria Sejmu/Rafał Zambrzycki
Źródło zdjęcia głównego: Kancelaria Sejmu/Rafał Zambrzycki