Donald Trump trzymający Biblię nie powtarza gestu Hitlera, demonstranci w Waszyngtonie nie włamywali się do domów mieszkańców, a stacja MSNBS nie ilustrowała relacji z protestów kadrami filmu o zombie - trwające w miastach USA demonstracje przeciwko rasizmowi stają się pożywką dla twórców fake newsów.
Ponad dwa tygodnie trwają już protesty w Stanach Zjednoczonych przeciwko brutalności policji. Jak podał Reuters, sobota 7 czerwca była dniem największych demonstracji od śmierci George'a Floyda - zmarł 25 maja w Minneapolis w wyniku interwencji policji. W sobotę demonstrowały dziesiątki tysięcy osób w Waszyngtonie i innych miastach USA - informował portal TVN24.pl.
Doniesienia o protestach i zamieszkach w miastach USA zalały internet - ale od początku jest wśród nich dużo nieprawdziwych lub wprowadzających w błąd informacji oraz zmanipulowanych zdjęć i nagrań. Przykłady takiej dezinformacji podgrzewającej emocje w pierwszych dniach już przedstawialiśmy w Konkret24. Lecz codziennie pojawiają się kolejne.
Hitler nie trzymał Biblii
1 czerwca policjanci i żołnierze Gwardii Narodowej użyli gazu łzawiącego i pałek, żeby usunąć pokojowo protestujących pod Białym Domem. Powód? By do znajdującego się w okolicy kościoła św. Jana mógł przejść Donald Trump. Według relacji stacji ABC, był tam tylko przez chwilę. Szybko po zrobieniu zdjęcia, na którym stoi z Biblią w ręce na tle kościoła, wrócił do Białego Domu.
Usunięcie protestujących spod kościoła św. Jana wywołało oburzenie, a wielu użytkowników mediów społecznościowych zaczęło porównywać Trumpa do nazistowskiego dyktatora Adolfa Hitlera. Szybko w internecie zaczęła krążyć grafika zestawiająca ze sobą zdjęcia Donalda Trumpa i Adolfa Hitlera. Na fotografiach obaj trzymali w dłoni Biblię.
Grafikę zweryfikowali m.in. amerykańska redakcja fact-checkingowa Snopes i dziennikarze BuzzFeed News. Fotografia otoczonego tłumem Adolfa Hitlera trzymającego Biblię została przerobiona.
fałsz
Oryginalna fotografia z Hitlerem jest w serwisie Getty Images z opisem, że przedstawia "nazistowskiego niemieckiego Fuhrera Adolfa Hitlera" otoczonego tłumem wznoszącym ramiona w geście "Heil Hitler".
prawda
Fotografia Trumpa jest autentyczna. To ta sama, którą zrobiono 1 czerwca w Waszyngtonie pod kościołem św. Jana. Autorem zdjęcia jest Tom Brenner z Reutersa.
prawda
To prawdziwy protest, ale z 2014 roku
Zdjęcie przedstawiające grupę mężczyzn w koszulkach z napisem "Mogę oddychać" (ang. "I Can Breathe"), gdzie jeden z nich trzyma transparent z hasłem wpierającym departament policji w Nowym Yorku, zaczęło krążyć w sieci szybko po tym, jak protesty po śmierci George'a Floyda rozlały się na wiele amerykańskich miast.
Napis na koszulkach kojarzy się z ostatnimi słowami Floyda, który mówił klęczącemu na jego szyi policjantowi, że nie może oddychać. Słowa: "I can't breathe" stały się jednym z haseł demonstracji przeciwko brutalności policji w USA. Fotografia mężczyzn w koszulkach wzbudziła wątpliwości internautów - pytali, czy może przedstawiać funkcjonariuszy policji.
Jak ustaliła redakcja Snopes, zdjęcie wykonano pięć lat temu. Przedstawia uczestników demonstracji popierającej policję, która odbyła się w grudniu 2014 roku w Nowym Yorku po śmierci Erica Garnera, czarnoskórego mężczyzny. Został uduszony przez funkcjonariusza policji podczas zatrzymania w lipcu 2014 roku na Staten Island. Ostatnie słowa Garnera także brzmiały "Nie mogę oddychać". Podobnie jak teraz po śmierci Floyda, wtedy również stały się hasłem osób wzywających do zaprzestania policyjnych zabójstw, przypomniała redakcja Snopes.
W grudniu 2014 roku sąd nie znalazł "uzasadnionego powodu", by wnieść oskarżenie przeciwko policjantowi, który udusił Garnera. To stało się przyczyną protestów przeciwników tej decyzji oraz kontrprotestów wspierających policję. Wydarzenia z 2014 roku można obejrzeć na YouTube, relacjonowały je portal BuzzFeed News i Vice News.
"Z wielu doniesień jasno wynika, że policjanci po służbie byli rzeczywiście obecni po tej stronie protestu, która wspierała policję, ale nadal nie jesteśmy w stanie ustalić, czy któryś z nich nosił koszule z napisem 'I Can Breathe'. Wiemy, że te zdjęcia pochodzą z wiecu 2014 roku popierającego nowojorską policję po śmierci Garnera, a nie w odpowiedzi na śmierć Floyda" - ustaliła redakcja Snopes.
Nie, protestujący nie włamali się do domów
Dużą popularność w mediach społecznościowych zyskało krótkie nagranie pokazujące, jak tłum ludzi w pośpiechu wchodzi do jednego z budynków mieszkalnych. Internauci sugerowali, że to protestujący włamują się do mieszkań. "Właśnie teraz: protesty w Waszyngtonie wkraczają na kolejny poziom, gdy uczestnicy zamieszek wtargnęli do domów ludzi" - napisał jeden z nich 2 czerwca. Ten wpis podało dalej ponad 6,5 tys. internautów, uzyskał ponad 11 tys. polubień.
Inny internauta, który opublikował to samo nagranie, stwierdził, że domy są ograbiane przez protestujących. Wielu komentujących pisało jednak, że są to nieprawdziwe opisy sytuacji widocznej na nagraniu. Tłumaczyli, że właściciel domu pozwolił wejść ludziom.
To nagranie wykorzystano w materiałach dwóch stacji telewizyjnych: Fox5 DC i NCB News. Relacjonując protest w Waszyngtonie, podały, że protestujący zostali otoczeni przez policję jeszcze przed rozpoczęciem godziny policyjnej. Użyto przeciwko nim gazu łzawiącego i gumowej amunicji. Widząc to, niektórzy okoliczni mieszkańcy wpuścili protestujących do swoich mieszkań, by schronić ich przed atakami.
Demonstrantom pomógł m.in. Rahul Dubey, właściciel domu przy Swann Street. Jak powiedział NBC News, w jego domu schronienie znalazło ok. 70 osób. Zostali w nim do rana, gdy skończyła się godzina policyjna. Analiza dostępnych materiałów wskazuje, że popularne nagranie przedstawia ludzi wchodzących właśnie do domu Dubeya. W materiale NBC protestujący wychodzą z domu przy Swann Street o numerze 1461. Sprawdziliśmy jego lokalizację. Przed tym samym domem Dubey opowiada dziennikarzom swoją relację z wydarzenia. W tym miejscu naprzeciwko jest budynek z charakterystyczną białą ścianą z dwoma rzędami okien, którą widać w Google Street View. Ta sama ściana jest widoczna na nagraniu.
Film nagrano prawdopodobnie z okna sąsiedniego domu, z czerwonym frontem. W pewnym momencie w kadrze można dostrzec rośliny stojące na parapecie okna, z którego filmuje autor nagrania. Podobne rośliny doniczkowe widać w Google Street View.
Jedna z osób, której udało się schronić w domu, nagrywała zajście na telefonie. Jej prawie godzinna relacja jest dostępna na Instagramie. Na tym nagraniu widać, jak rozmawia z właścicielem domu, Rahulem Dubeyem, który mówi, że udziela wszystkim obecnym w jego domu schronienia.
prawda
Dobre zdjęcie, nie to nazwisko
Niektórzy użytkownicy mediów społecznościowych pisali, że organizujący demonstracje po śmierci George'a Floyda są hipokrytami. Twierdzili, że nie było podobnych protestów ani zamieszek po tym, jak biała kobieta o imieniu Ricky Ellsworth została zabita przez czarnoskórego policjanta w stanie Minnesota. "Ja też zostałam zamordowana przez policjanta z Minnesoty, gdzie były moje zamieszki?" - głosił komentarz do zdjęcia, które podpisano "Ricky Ellsworth". Taką grafikę podawano sobie dalej w mediach społecznościowych.
Portal Snopes tłumaczy, że grafika, oprócz tego, że zawiera błędy ortograficzne, to również faktograficzne.
Kobieta na zdjęciu nie nazywa się Ricky Ellsworth. Prawdopodobnie chodzi o Ricki Ellsworth. Została ona zamordowana w 1997 roku przez swojego byłego chłopaka Michaela Rimmera, który nigdy nie był policjantem. Rimmer trzykrotnie otrzymał wyrok śmierci. Do zabójstwa Ellsworth doszło w pobliżu Memphis w stanie Tennessee, nie w Minnesocie.
Kim więc jest kobieta na zdjęciu? To Justine Damond lub Justine Ruszczyk, którą w 2017 roku zabił Mohamed Noor, czarnoskóry funkcjonariusz policji w Minneapolis, wyjaśnia Snopes. O śmierci Damond pisała gazeta "Star Tribune". Redakcja Snopes przyznaje, że czuwań organizowanych po jej śmierci nie sposób porównać z protestami, jakie wybuchły po śmierci Folyda.
Mohamed Noor został skazany na dwanaście i pół roku więzienia. Rodzina zamordowanej kobiety otrzymała od miasta 20 mln dolarów odszkodowania - informowała NBC News w maju 2019 roku.
Nie, stacja MSNBS nie pokazała fragmentu filmu o zombie
W dezinformację wciągnięto także telewizję. W rozpowszechnianym w sieci nagraniu sugerowano, że amerykańska stacja informacyjna MSNBS, relacjonując protesty w Filadelfii, wykorzystała fragment postapokaliptycznego filmu o zombie "World War Z". W wideo zestawiono rzekomą relację stacji z kadrami z filmu. Właściciel konta @OfficialSlop na Twitterze, gdzie opublikowano film, już go usunął, ale kopie nadal są dostępne w sieci. Tę opublikowaną na YouTubie opisano jako "spreparowaną".
Stacja MSNBS nie pokazała w swojej relacji z protestów fragmentu filmu o zombie - sprawdziła redakcja Snopes.
fałsz
W opublikowanym 1 czerwca materiale portalu The Verge stacja MSNBC potwierdziła, że klip był fałszywy. Tego samego dnia na koncie @OfficialSlop ukazała się informacja, że nagranie było nieprawdziwe. Autor wpisu podał, że sam to zaznaczył na opublikowanym wideo. W prawym dolnym rogu rzekomej relacji, nad logiem stacji umieścił swoją nazwę użytkownika i informację "nieprawdziwe" (ang. "not real"). Przeprosił za publikację filmu.
W swoim kolejnym wpisie twitterowicz wskazał materiał stacji, którego dźwięk użył w swoim wideo. "MSNBC nigdy nie używała klipu z filmu World War Z! Kropka! Dźwięk pochodzi z poniższego nagrania z zeszłej nocy, z grafiką zwiastuna z YouTube. Jeszcze raz, MSNBC nigdy nie wyemitowała nagrania z World War Z!!" - napisał właściciel konta @OfficialSlop.
Autor: Gabriela Sieczkowska / Źródło: Konkret24, Snopes, BBC; zdjęcie: Etienne Laurent/PAP/EPA