Walki z policją, uchodźcy szturmujący granicę, dzieci zmuszane do płaczu - informacjom o próbach przedostania się uchodźców i imigrantów z Turcji do Unii Europejskiej towarzyszą zmanipulowane treści w mediach społecznościowych. Publikowane obrazy i filmy pokazują wydarzenia w innym czasie i innym miejscu, a opisy wprowadzają w błąd.
Od tygodnia w sieci pojawiają się zdjęcia i filmy przedstawiające grupy uchodźców i imigrantów usiłujących przekroczyć granicę między Grecją a Turcją. Pod koniec lutego tureckie władze podjęły decyzję o zaniechaniu powstrzymywania ludzi usiłujących się dostać na terytorium Unii Europejskiej z Turcji. W efekcie tysiące imigrantów i uchodźców przez kolejne dni próbowały forsować granicę lądową między tym krajem a Grecją bądź przedostać się na greckie wyspy na Morzu Egejskim.
Władze w Atenach poinformowały 5 marca o zawróceniu z granicy prawie 35 tys. migrantów, którzy chcieli ją nielegalnie przekroczyć. W relacjach uczestników wydarzeń pojawiają się opowieści o wykorzystaniu gazu łzawiącego zarówno przez greckie, jak i tureckie służby. Jak poinformował szef tureckiego ministerstwa spraw wewnętrznych Suleyman Soylu, Turcja rozmieszcza na granicy tysiące funkcjonariuszy sił specjalnych policji, by zapobiec zawracaniu migrantów.
Wśród wielu zdjęć i filmów publikowanych w mediach społecznościowych są też takie, które nie dotyczą bieżących wydarzeń, a opisy przy nich wprowadzają w błąd, potęgując wrażenie grozy i chaosu wokół sytuacji na pograniczu grecko-tureckim.
Atak na policjanta w Atenach w 2011 roku
"Kiedy koronawirus dociera do Francji, na horyzoncie pojawia się nowa plaga z Turcji, oto nielegalni imigranci, którzy przybędą do naszego kraju". Tak brzmi opis filmu udostępnionego przez jednego z francuskojęzycznych użytkowników Twittera.
fałsz
Na nagraniu widać dramatyczną scenę z ulicznych zamieszek, gdy jeden z uczestników ulicznych starć rzuca w stronę policjanta koktajl mołotowa.
Oryginalne nagranie pochodzi z 2011 roku. Dokumentuje zamieszki z 23 lutego w Atenach podczas strajku generalnego. Według relacji medialnych doszło wtedy do starć policji ze skrajnie lewicowymi grupami. Policjantom udało się szybko ugasić ogień, którym zajął się mundur ich kolegi. Na ponowne użycie nagrania właśnie teraz, w fałszywym kontekście, po raz pierwszy zwrócił uwagę 2 marca portal Fake Investigation na swoim twitterowym profilu.
Uchodźcy na granicy w 2015 roku
Duże zainteresowanie internautów wzbudził udostępniony na Twitterze 1 marca krótki film z opisem w języku tureckim. Autor tweeta sugerował, że nagranie zarejestrowano w Ewros, greckim regionie graniczącym z Turcją i Bułgarią. "Greckie służby graniczne nie mogą powstrzymać uchodźców. Sytuacja wymknęła się spod kontroli" - napisał.
Na filmie widać funkcjonariuszy policji lub straży granicznej usiłujących powstrzymać tłum ludzi przed przekroczeniem granicy. W tłumie tym są dzieci.
Nagranie nie dokumentuje jednak bieżącej sytuacji ani na granicy grecko-tureckiej, ani grecko-bułgarskiej. Nie przedstawia również wydarzeń w Ewros. Grecki portal Seleo.gr opublikował to wideo w sierpniu 2015 roku. W opisie filmu zaznaczono, że przedstawia sytuację zarejestrowaną na granicy serbsko-macedońskiej.
Nie wykorzystywanie, tylko ratowanie dziecka
Inne nagranie masowo udostępniane na Twitterze dokumentuje wprawdzie bieżące wydarzenia - lecz jest błędnie interpretowane. Przedstawia mężczyznę trzymającego nad ogniskiem około dwuletnie dziecko i przekazującego je potem innemu mężczyźnie. Sytuacji przygląda się płacząca kobieta.
"Migranci celowo krzywdzący dzieci, aby płakały przed kamerami w Grecji i w całej Europie... dżihadyści i ludzie od fake newsów wykorzystują je do podrasowania i wykorzystania ludzkich emocji" - napisała na Twitterze Katie Hopkins, brytyjska celebrytka i businesswoman. Zaznaczyła, że to zdanie jest cytatem z amerykańskiej prawicowej aktywistki Amy Mek. "Obserwujcie Amy Mek - ona robi bożą robotę" - napisała Katie Hopkins.
Francuski portal CheckNews.fr działający w ramach portalu Liberation.fr dotarł do autorki nagrania Elif Kürleyen. Film zamieściła po raz pierwszy na Instagramie 1 marca. Poinformowała, że scena przedstawia dorosłych starających się pomóc dzieciom, które miały styczność z gazem łzawiącym. Gaz powodował pieczenie w oczach i trudności z oddychaniem. Przytrzymanie dziecka nad dymem ogniska miało ograniczać te dolegliwości, robiło tak tego dnia wiele osób. Było to niedaleko granicy turecko-greckiej, koło miasta Edirne w Turcji.
Autorstwo nagrania Elif Kürleyen i relację o stosowaniu dymu jako środka mającego ulżyć cierpieniom po kontakcie z gazem łzawiącym potwierdził francuskiemu portalowi autor innych zdjęć, także obecny wtedy w tym miejscu. Według jej relacji greccy żołnierze nie tylko rozpylali gaz łzawiący, ale rzucali też granatami hukowymi, by przegonić uchodźców zgromadzonych na granicy.
Zawieszenie przyjmowania wniosków o azyl
Na jednym z polskich kont na Twitterze pojawiła się informacja z hiszpańskiego konta o rzekomym zawieszeniu przez grecki rząd konwencji genewskich, czyli umów z zakresu międzynarodowego prawa humanitarnego dotyczących m.in. ochrony uchodźców. Wpis ten polubiło ponad 600 osób.
"Grecja właśnie ogłosiła po raz pierwszy w swojej historii całkowite i pilne zawieszenie konwencji genewskiej przed potężną lawiną imigrantów z Turcji" - brzmi tłumaczenie tweeta napisanego w języku hiszpańskim.
Doniesienia o rzekomym zawieszeniu konwencji genewskich są fałszywe. Prawdopodobnie chodzi o interpretację posiedzenia greckiej Narodowej Rady Bezpieczeństwa, które było poświęcone analizie sytuacji na granicach i strategii postępowania w związku z falą migrantów przybywających z Turcji. "Powtarzam, nie próbujcie dostać się do Grecji nielegalnie, bo zostaniecie odesłani z powrotem" - napisał na Twitterze grecki premier Kiriakos Mitsotakis po zakończeniu posiedzenia Rady.
Rada, jak wyjaśnił premier Mitsotakis, zdecydowała o "podniesieniu do maksymalnego poziomu powstrzymywania nielegalnego przekraczania granicy". Grecja nie będzie przez miesiąc przyjmować żadnych wniosków o azyl - dodał.
W rozmowie z Konkret24 dr hab. Patrycja Grzebyk z Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego podkreśla, że decyzje greckich władz są związane przede wszystkim z zamiarem powstrzymania wielkich grup imigrantów przed przekroczeniem granicy, a nie z ograniczaniem praw uchodźców.
- Grecja mogłaby konwencję genewską dotyczącą statusu uchodźców co najwyżej wypowiedzieć, czego nie zrobiła - mówi Patrycja Grzebyk. Zaznacza, że decyzje greckich władz związane są z zawieszeniem niektórych procedur azylowych. - Dyskusyjne jest, czy Grecja ma prawo tak zrobić, ponieważ wśród imigrantów ekonomicznych może być wiele ludzi, którzy uciekają przed prześladowaniami i muszą mieć szansę złożenia wniosku o azyl - dodaje.
Autor: Krzysztof Jabłonowski / Źródło: Konkret24, tvn24.pl, PAP, Reuters; zdjęcie tytułowe: Erdem Sahin/EPA/PAP/Twitter
Źródło zdjęcia głównego: EPA/PAP/Twitter | Erdem Sahin