Wybuch epidemii nowego koronawirusa SARS-CoV-2 zbiegł się w czasie z okresem zwiększonej zachorowalności na grypę sezonową. W jednej z przesłanych wiadomości internautka pytała: "Co w końcu jest groźniejsze: wirus grypy, gdzie zachorowały już setki ludzi i jest już parę osób śmiertelnych, czy obecny wirus?". Statystyki potwierdzają, że dotychczas większą śmiertelność na świecie wykazuje koronawirus.
Pierwszy wirus zaraża co roku w podobnym okresie, drugi jest dla epidemiologów nowością. Oba wywołują jednak podobne objawy. Koronawirus SARS-CoV-2 zaczął szerzyć się w okresie polskiego szczytu zachorowań na grypę, wywołując pytania o porównywalność obu zagrożeń dla zdrowia.
Ten temat pojawił się m.in. w pytaniach dotyczących koronawirusa, które każdy może wysłać na Kontakt24. Internautka posługująca się nickiem Małgosia zastanawiała się: "co w końcu jest groźniejsze: wirus grypy, gdzie zachorowały już setki ludzi i jest już parę osób śmiertelnych, czy obecny wirus? Czy czasem nie demonizuje się tego wirusa tylko dlatego, że jest to nowy wirus?".
"A nie ma wykresu porównującego koronawirus do grypy sezonowej? Bo to mnie chyba bardziej interesuje", napisała internautka pod jednym z wpisów na naszym facebookowym profilu.
Objawy: podobieństwa i różnice
Objawy zarażenia się grypą sezonową i koronawirusem są do siebie podobne. Różnice, w rozmowie z TVN24, tłumaczył dr hab. n. med. Jerzy Jaroszewicz, kierownik Oddziału Obserwacyjno-Zakaźnego i Hepatologii Szpitala Specjalistycznego nr 1 w Bytomiu.
- O ile przy grypie występuje wysoka gorączka, to w przypadku koronawirusa nie jest ona aż tak wysoka - tłumaczył Jaroszewicz. - Koronawirus daje częściej objawy związane z górnymi drogami oddechowymi w postaci kaszlu, duszności, zapalenia płuc - dodawał.
- Objawy grypy to przede wszystkim wysoka gorączka, bóle mięśni, bóle stawów, uczucie zmęczenia i rozbicia - mówił Jaroszewicz. Przy grypie kaszel i katar wystąpić mogą, ale nie muszą. Lekarz podkreślał, że w jej przypadku szczególnie groźne są możliwe powikłania.
- Grypa jest groźna z powodu możliwości powikłań. Powoduje śródmiąższowe zapalenie płuc, zapalenie mięśnia sercowego, a także zapalenie opon mózgowych i mózgu oraz uszkodzenia wielonarządowe. To skutki mogące prowadzić nawet do śmierci. Dotyczą przede wszystkim osób starszych z innymi chorobami współistniejącymi - wyjaśniał.
Koronawirus: 3,4 procent
Podstawową różnicą między wirusami, wspomnianą przez dr Jaroszewicza, jest jednak fakt, że "jeden jest znany, a drugi nie".
- Ten pierwszy [grypy - red.] znamy od kilkudziesięciu lat. Wiemy, jak się mutuje i jak się zmienia. Jest to wróg dobrze opracowany. Przeciwko wirusowi grypy mamy szczepionkę - powiedział Jaroszewicz. Jak mówił, w przypadku koronawirusa tę wiedzę dopiero zdobywamy, bo jest to wirus znany od około trzech miesięcy, a dane, które o nim otrzymujemy, są fragmentaryczne.
Przedstawia je między innymi Międzynarodowa Organizacja Zdrowia (WHO). W swoich raportach, wydawanych od 21 stycznia 2020, codziennie podaje aktualizację liczby chorych i zmarłych w wyniku zakażenia.
Zgodnie z ich informacjami na 28 lutego, a więc 39. dzień od publikacji pierwszego opracowania, zarażonych na świecie było 82,7 tys. osób. Śmierć w wyniku zachorowania na COVID-19 poniosło ponad 2,8 tys. pacjentów. Wskaźnik śmiertelności, wynikający z tych danych, wyniósł więc 3,4 procent.
W opracowaniu opublikowanym przez WHO-China Joint Mission on Coronavirus Disease 2019 za okres do 24 lutego czytamy, że współczynnik umieralności (liczba zgonów na 100 tys. osób) w Chinach jest różny dla poszczególnych regionów. O ile w Wuhan to 5,8 proc., to w niektórych regionach kraju zaledwie 0,7 proc. Średnią wyliczono na 3,8 proc. Wskaźnik umieralności wzrasta wraz z wiekiem chorych - najwyższa jest wśród osób powyżej 80 roku życia. Wśród mężczyzn wynosi 4,7 proc., a wśród kobiet 2,8 proc.
Grupa szwajcarskich naukowców zwraca jednak uwagę, że do takich wskaźników należy podchodzić ostrożnie - przede wszystkim związane jest to z okresem wylęgania się wirusa czy zaniżonymi wskaźnikami zgłaszania przypadków zachorowań (badacze piszą wręcz o "poważnym niedoszacowaniu" danych). Zwracają także uwagę, że śmiertelność/umieralność będzie też różnić się w poszczególnych regionach świata, co związane jest przede wszystkim z dostępem i jakością usług medycznych, na które wpływ także może mieć liczba zachorowań (szeroka epidemia vs pojedyncze przypadki zachorowań).
Grypa: 0,1 procent
Tak dokładnych danych w odniesieniu do grypy sezonowej w ujęciu ogólnoświatowym, jak w przypadku koronawirusa, WHO nie przedstawia. W swoich publikacjach opiera się wyłącznie na szacunkach.
Szczegółowe wyliczenia dotyczące grypy publikują natomiast co roku krajowe ośrodki, organizacje i instytuty zajmujące się monitorowaniem i przeciwdziałaniem rozprzestrzenianiu się tego wirusa.
Jednym z największych ośrodków jest amerykańskie Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom (Centers for Disease Control and Prevention, CDC). Podało ono, że na podstawie własnych wyliczeń w sezonie 2018-2019 (zwykle od września do kwietnia) na grypę w Stanach Zjednoczonych zachorowało 35,5 mln osób. Z tej grupy 490 tys. było hospitalizowanych, a śmierć w wyniku powikłań pogrypowych poniosło 34,2 tys. Amerykanów.
Można więc zauważyć, że mimo znacznie większej liczby zachorowań niż w przypadku koronawirusa, wskaźnik śmiertelności dla grypy jest zdecydowanie niższy. W sezonie 2018/2019 w USA wyniósł 0,09 procent, a więc nieco poniżej jednego promila.
Na trwający obecnie sezon 2019/2020 CDC również już przygotował odpowiednie szacunkowe zestawienia. Zgodnie z najnowszą aktualizacją ta amerykańska agencja rządowa prognozuje, że od 1 października do 22 lutego na terenie Stanów Zjednoczonych na grypę zachorowało od 32 do 45 mln Amerykanów. Z tej grupy zmarło od 18 do 46 tys. Nawet więc w najgorszej wersji tego scenariusza (46 tys. zmarłych przy 32 mln chorych) wskaźnik śmiertelności plasuje się w okolicach 0,1 procent, czyli jednego promila.
Jako że problem zachorowań na grypę dotyka także europejskie kraje zmagające się obecnie z koronawirusem, wskaźnik śmiertelności można podać także m.in. dla Włoch i Niemiec.
W najbardziej dotkniętym epidemią koronawirusa europejskim kraju w okresie od 14 października 2019 do 9 lutego 2020 na grypę zachorowało niemal dokładnie 5 mln Włochów. Instytucja udostępniająca te dane - Istituto Superiore di Sanita - nie podaje co prawda dokładnej liczby zgonów związanych z grypą, ale w zamieszczonym na jej stronie komentarzu szefa Departamentu Chorób Zakaźnych, Gianniego Rezzy, można przeczytać, że "szacowana śmiertelność na grypę sezonową jest mniejsza niż jeden na tysiąc". Oznacza to, że we Włoszech jest ona porównywalna do średniej amerykańskiej.
Dla porównania, wskaźnik śmiertelności koronawirusa we Włoszech na 28 lutego wyniósł 2,6 procent.
Dokładne dane o zachorowaniach na grypę podaje co tydzień niemiecki Instytut Roberta Kocha. W najnowszym opracowaniu obejmującym statystyki od początku okresu zachorowań do 21 lutego tego roku podano, że na grypę zachorowało prawie 98,5 tys. Niemców (przypadki potwierdzone laboratoryjnie).
Dla 161 z nich przebieg choroby zakończył się tragicznie. Oznacza to wskaźnik śmiertelności na poziomie 0,16 procent, czyli w przybliżeniu 2 promile. 85 proc. zmarłych osób miało powyżej 60 lat.
Grypa w Polsce
W Polsce nie ogłoszono do tej pory żadnego potwierdzonego przypadku zachorowania na koronawirusa. Chorych na grypę Polaków przybywa natomiast każdego tygodnia. Wzrosty dochodzą nawet do 200 tysięcy.
Dane na ten temat publikuje Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego - Państwowy Zakład Higieny. Przykładowo od 21 stycznia, kiedy WHO zaczęło raportować o koronawirusie, do 22 lutego - zachorowań i podejrzeń zachorowań na grypę w Polsce było łącznie ponad 1,1 mln. W danych zawartych w "Meldunkach Epidemiologicznych" PZH wykazywana jest grypa (rozpoznana klinicznie i/lub laboratoryjnie) oraz wszystkie rozpoznane klinicznie zachorowania grypopodobne i ostre zakażenia dróg oddechowych spełniające kryteria definicji grypy.
Z tej ponad milionowej grupy śmierć w związku z zachorowaniem poniosło 25 Polaków. Wskaźnik śmiertelności dla tego wirusa w naszym kraju wyniósł więc dla tego okresu 0,002 proc.
Na swojej stronie PZH udostępnia także infografikę pokazującą zapadalność i umieralność na grypę na 100 tys. ludności od 1975 do 2017 r. Od 2001 umieralność nie przekroczyła 0,5 proc.
Łącznie od umownego początku sezonu, czyli od 1 września 2019 do 22 lutego 2020 odnotowano ponad 2,8 mln zgłoszeń przypadków zachorowań lub podejrzeń zachorowań na grypę w Polsce.
Na tle europejskim polski wynik plasuje się na średnim poziomie. Unijna jednostka zajmująca się kontrolą i przeciwdziałaniem chorobom zakaźnym - ECDC (European Centre for Disease Prevention and Control) - regularnie publikuje tabele i mapy, na których zaznacza "intensywność aktywności grypy" mierzoną jako liczbę konsultacji lekarskich pacjentów z chorobami powiązanymi z grypą.
Dla Polski tę intensywność określono jako "średnią". W tym przedziale wśród państw unijnych znajdują się także Niemcy, Czechy, Austria i Grecja.
Jak przypomina Polski Zakład Higieny, najbardziej skutecznym sposobem zapobiegania infekcjom i powikłaniom powodowanym przez wirusy grypy są szczepienia.
Autor: Michał Istel / Źródło: Konkret24; Zdjęcie tytułowe: Tytus Żmijewski / PAP