Druk kart do głosowania, przygotowania Poczty Polskiej, reklamowanie wyborów 10 maja - to wszystko kosztowało. Zdaniem specjalistów prawa karnego premier i członkowie rządu organizujący dotychczas wybory korespondencyjne bez podstawy prawnej mogą ponieść odpowiedzialność karną. Mimo zapisów w tarczy antykryzysowej.
Po odwołaniu wyborów 10 maja w wyniku porozumienia Jarosława Kaczyńskiego z Jarosławem Gowinem poczynione już inwestycje z nimi związane - jak np. druk kart do głosowania bez nadzoru Państwowej Komisji Wyborczej - mogą być pieniędzmi wyrzuconymi w błoto.
"To, co dzieje się wokół kart wyborczych, jest nielegalne i za to prędzej czy później pan Sasin i pan Morawiecki odpowiedzą. Wydają dyspozycje, które są bez podstawy prawnej. A to jest przestępstwo urzędnicze i narażenie Skarbu Państwa na olbrzymie straty - mówił 5 maja w porannej audycji "Gość Radia Zet" Borys Budka, przewodniczący Platformy Obywatelskiej.
Nie on pierwszy poruszył kwestię odpowiedzialności prawnej za przygotowania do wyborów korespondencyjnych, co do których wciąż nie ma podstawy prawnej. Pytania o odpowiedzialność, także karną, pojawiły się tuż po tym, jak szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk i wicepremier, minister aktywów państwowych Jacek Sasin w osobnych wywiadach radiowych 4 maja przyznali, że wyborów 10 maja - nawet w trybie korespondencyjnym - może się nie udać zorganizować.
Władza oświadcza, opozycja pyta
Jak mówił w programie "Gość Radia Zet" 4 maja minister Jacek Sasin, "termin 10 maja jest terminem trudnym do zrealizowania". "Bierzemy pod uwagę dwa terminy: 17 albo 23 maja" – dodał. Po czym stwierdził: "Tydzień przed wyborami Polacy nie wiedzą, kiedy będą wybory i za ten galimatias odpowiada opozycja i Senat".
W podobnym duchu w radiu RMF FM wypowiadał się szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk. "Uważam, że jest bardzo prawdopodobne, iż na 10 maja tych wyborów nie będziemy mogli przygotować ze względu właśnie na napięcie polityczne, ale cały czas mam nadzieję, że 10 maja wybory się odbędą" – mówił.
Kilkanaście minut po tych wypowiedziach na Twitterze pojawiły się komentarze polityków opozycji. "Jeśli bezprawne głosowania korespondencyjne, bezprawnie przygotowywane (wydane zostały ciężkie miliony zł) nie odbędą się, to kto zwróci budżetowi państwa te bezprawnie wydane publiczne pieniądze?" - napisał senator KO Adam Szejnfeld.
Kto poniesie odpowiedzialność?
O bezprawnych działaniach członków rządu w kwestii wyborów korespondencyjnych mówili także senatorowie opozycji w dyskusji nad uchwaloną 6 kwietnia ustawą o powszechnym głosowaniu korespondencyjnym. Do tej sprawy odniósł się w piśmie do senatorów szef ministerstwa aktywów państwowych Jacek Sasin. Skan jego pisma zamieścił w internecie senator Krzysztof Kwiatkowski z KO.
Wicepremier Sasin napisał, że jego resort nie odpowiada za przygotowanie wyborów - tylko Poczta Polska na podstawie decyzji premiera. Podobnie brzmiało oświadczenie Ministerstwa Aktywów Państwowych z 30 kwietnia, w którym napisano, że to "Poczta Polska prowadzi czynności zmierzające do przygotowania wyborów w trybie korespondencyjnym na podstawie decyzji Premiera Mateusza Morawieckiego z dnia 16 kwietnia".
Bezpośrednio na odpowiedzialność premiera Morawieckiego za podejmowanie decyzji "z rażącym naruszeniem prawa" wskazuje Rzecznik Praw Obywatelskich. Adam Bodnar zaskarżył do sądu administracyjnego decyzję premiera polecającą Poczcie Polskiej przygotowanie wyborów na Prezydenta RP w trybie korespondencyjnym. Wniósł też, by do czasu wyroku sąd wstrzymał wykonanie decyzji Mateusza Morawieckiego z 16 kwietnia 2020 roku. Jak stwierdził RPO w swoim wniosku z 28 kwietnia, premier podjął tę decyzję bez podstaw prawnych, z rażącym naruszeniem prawa. Zdaniem RPO "ta sprawa stwarza zagrożenie dla praw znaczącej większości polskich obywateli mających czynne prawo wyborcze".
Paragrafy na to są
Na odpowiedzialność karną organizatorów wyborów korespondencyjnych bez podstaw prawnych zwrócił uwagę prof. Wojciech Sadurski. "Rzecz jasna ci wszyscy, którzy narazili Skarb Państwa na wielkie szkody wydając pieniądze bez podstaw prawnych na tzw. wybory kopertowe (druk kart, przygotowania poczty, reklamy w TV) popełnili przestępstwo niegospodarności na wielką skalę, Art. 296 kk. Uwaga min Sasin: do 10 lat!" - napisał 4 maja na Twitterze.
Artykuł ten dotyczy nadużycia udzielonych uprawnień i wyrządzania w wyniku tego "znacznej szkody majątkowej". Paragraf 3 tego artykułu stanowi:
Jeżeli sprawca przestępstwa określonego w § 1 lub 2 wyrządza szkodę majątkową w wielkich rozmiarach, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10. Art. 296 par. 3 kodeksu karnego
O tym, że premier i inne osoby mogłyby się narazić na odpowiedzialność karną z art. 231 kodeksu karnego, wspominał także były szef Państwowej Komisji Wyborczej Wojciech Hermeliński. W wywiadzie dla Wirtualnej Polski powiedział: "Nie chcę niczego przesądzać, ale odpowiedzialność karna może być prawdopodobna za zlecenie druku tych kart bez podstawy prawnej. Jest to naruszenie obowiązków urzędniczych, czyli przestępstwo urzędnicze" - odparł były szef PKW. Artykuł ten brzmi:
Funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. art. 231 par. 1 kodeksu karnego
Pod osłoną tarczy
Jednak - jak wskazuje Eliza Rutynowska, prawniczka Forum Obywatelskiego Rozwoju - w pierwszej i drugiej tarczy antykryzysowej znalazły się przepisy, które umożliwiają uniknięcie odpowiedzialności karnej za działania podejmowanie w czasie epidemii. To art. 76 ustawy z 16 kwietnia o szczególnych instrumentach wsparcia w związku z rozprzestrzenianiem się wirusa SARS-CoV-2 z 16 kwietnia, potocznie nazywanej tarczą antykryzysową 2.0.
Nie popełnia przestępstwa określonego w art. 231 (nadużycie uprawnień – red.) lub art. 296 (szkody w obrocie gospodarczym – red.) (…) deliktu, deliktu dyscyplinarnego ani czynu, o którym mowa w art. 4 ust. 1 pkt 4 ustawy z dnia 17 grudnia 2004 r. o odpowiedzialności za naruszenie dyscypliny finansów (firmy korzystające ze środków publicznych – red.) kto realizuje w interesie publicznym obowiązki i zadania związane ze zwalczaniem skutków COVID-19, w tym społeczno-gospodarczych, nałożone imiennie na reprezentowany przez niego podmiot w drodze ustawy lub na gruncie postanowień umowy, o której mowa w art. 21a ust. 5 ustawy z dnia 4 lipca 2019 r. o systemie instytucji, jeżeli kieruje się zwalczaniem tych skutków. art. 76 pkt. 1 ustawy z 16 kwietnia 2020
- Władza dobrze wiedziała, co robi, przepychając w tarczy antykryzysowej tego typu zapisy, poszerzające także krąg osób, które mogą uniknąć odpowiedzialności karnej. Bo nie tylko chodzi o funkcjonariuszy publicznych – zwraca uwagę prawniczka FOR. Punkt 2 tego artykułu, jak mówi Eliza Rutynowska, depenalizuje także działania szefów spółek, jeśli wyrządzą szkody firmie.
Prawniczka podkreśla też sformułowanie o skutkach "społeczno-gospodarczych" epidemii. Jej zdaniem, władza może je wykorzystać do usprawiedliwienia działań związanych z przygotowaniem wyborów, bo będzie twierdzić, że przygotowanie wyborów korespondencyjnych ogranicza skutki społeczno-gospodarcze epidemii. - To bardzo przewrotna interpretacja – stwierdza Eliza Rutynowska.
Dura lex
Doktor Mikołaj Małecki z Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego przyznaje, że uchwalenie art. 76 "oznacza, że funkcjonariusze publiczni sami chcieli zapewnić sobie bezkarność za przekraczanie uprawnień lub niedopełnianie obowiązków i działanie na szkodę interesu publicznego lub prywatnego. Przepis budzi więc poważne zastrzeżenia w perspektywie konstytucyjnej".
Ale jego zdaniem może mieć zastosowanie tylko w zakresie obowiązków i zadań związanych ze zwalczaniem skutków wirusa. "Podejmowanie określonych czynności związanych z organizacją wyborów korespondencyjnych czy w ogóle organizacją wyborów w jakiejkolwiek formie nie jest zwalczaniem skutków COVID-19" - podkreśla dr Małecki w opinii dla Konkret24 (jest też autorem bloga Dogmatykarnisty.pl). "Organizacja wyborów w środku epidemii to nie jest zwalczanie społeczno-gospodarczych skutków koronawirusa, tylko ich wywoływanie" - dodaje.
Doktor Małecki zauważa też, że "funkcjonariusze publiczni, którzy organizują wybory bez podstawy prawnej, czyli przekraczają uprawnienia ze szkodą dla interesu publicznego, mogą ponieść odpowiedzialność karną za czyn z art. 231 kk".
Z kolei dr hab. Grzegorz Kuca, profesor w Katedrze Prawa Ustrojowego Porównawczego UJ, zwraca uwagę, że za druk pakietów wyborczych odpowiedzialność może ponieść sam premier. - Do przekroczenia uprawnień nie doszłoby tylko wtedy, gdyby działania premiera służyły zwalczaniu COVID-19, a za takie można byłoby hipotetycznie uznać te, które polegały na przykład na wyposażeniu w środki ochrony osobistej członków komisji wyborczych w wyborach organizowanych zgodnie z prawem - stwierdza prof. Kuca. - Nie sposób uznać, że zlecenie wydruku pakietów wyborczych służy realizacji celu wskazanej ustawy, jakim pozostaje zwalczanie COVID-19 - dodaje.
Zdaniem prof. Kucy naruszenie przepisów ustawy antycovidowej z 2 marca, a także ustawy o odpowiedzialności z tytułu naruszenia dyscypliny finansów publicznych otwiera pole do pociągnięcia premiera do odpowiedzialności konstytucyjnej przed Trybunałem Stanu. - Z dużą dozą prawdopodobieństwa można przypuszczać, czemu ma służyć pośpiech z obsadą stanowiska pierwszego prezesa Sądu Najwyższego, który z mocy artykułu 199 ustęp 2 konstytucji jest przewodniczącym Trybunału Stanu - wskazuje prof. Kuca.
Politycy opozycji zapowiadają wyciąganie konsekwencji wobec obecnych rządzących m.in. za działania dotyczące organizacji wyborów korespondencyjnych. Jak mówił w Radiu Zet 5 maja Borys Budka, "kilka komisji śledczych, przy pozyskaniu większości parlamentarnej, będzie potrzebnych".
2,5 proc. kosztów wyborów
Opozycja w pytaniach o odpowiedzialność za organizację wyborów kopertowych podnosiła kwestię kosztów. Szef PKW Stanisław Marciniak przyznał w Senacie, że komisja nie wie, kto pokrywa koszty druku pakietów wyborczych i jakiej wysokości będzie to koszt.
Jedyna oficjalna informacja o całkowitych kosztach wyborów prezydenckich pochodzi od szefowej Krajowego Biura Wyborczego Małgorzaty Pietrzak - ale to dane sprzed wybuchu epidemii. Z jej informacji, przekazanych po tym, jak marszałek Sejmu 5 lutego ogłosiła datę wyborów, wynika, że koszty wyborów (dwie tury) oszacowano na 319 mln zł. To o 172 mln zł więcej niż w 2015 roku. Ten wzrost wydatków wynikał z niemal dwukrotnego wzrostu diet dla członków komisji wyborczych.
Obie tury wyborów prezydenckich w 2015 roku kosztowały ponad 147 mln zł, same diety dla członków komisji - ponad 72 mln zł. Na druk i transport kart do głosowania wydano 3 473 000 zł, co stanowiło 2,5 proc. wszystkich kosztów.
Autor: Piotr Jaźwiński / Źródło: Konkret24; zdjęcie: Shutterstock
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock