Projekt ustawy o ochronie wolności słowa w internecie. Prawnicy: grozi polityczną cenzurą


Projekt ustawy o ochronie wolności słowa w serwisach społecznościowych miał gwarantować, że w internecie nie będą prowadzone działania cenzorskie. Zdaniem prawników jest wręcz przeciwnie: proponowana w ustawie Rada Wolności Słowa będzie niczym urząd cenzury, nieprecyzyjne terminy grożą arbitralnością decyzji, a o tym, które treści w sieci zablokować, zdecyduje prokurator.

Opublikowany w poniedziałek 1 lutego przez Ministerstwo Sprawiedliwości kilkakrotnie zapowiadany projekt ustawy o ochronie wolności słowa w internetowych serwisach społecznościowych zawiera przepisy, które tak naprawdę mogą wolność słowa ograniczyć. Jak np. plan powołania Rady Wolności Słowa, która mogłaby nakładać na właścicieli mediów społecznościowych ogromne kary, gdy nie będą wykonywać jej decyzji.

Prawnicy poproszeni przez Konkret24 o analizę projektu i opinię o nim są bardzo krytyczni. Przedstawiamy główne zarzuty.

Minister sprawiedliwości zapowiada projekt ustawy o ochronie wolności słowa w internecie
Minister sprawiedliwości zapowiada projekt ustawy o ochronie wolności słowa w internecietvn24

Rada Wolności Słowa: powrót cenzury, brak wymaganych kompetencji, podporządkowanie sejmowej większości

Zdaniem Marzeny Błaszczyk z zarządu stowarzyszenia Sieć Obywatelska Watchdog Polska, które zajmuje się jawnością i dostępem do informacji, idea stworzenia w obecnych czasach instytucji państwowej nadzorującej media społecznościowe to "próba wpływania na wolność słowa i próba ograniczania debaty publicznej".

Dotyczy to m.in. planu stworzenia Rady Wolności Słowa. Według projektu ustawy w radzie zasiadać ma wraz z przewodniczącym (w randze sekretarza stanu) pięciu członków. Na sześcioletnią kadencję miałby ich powoływać Sejm większością 3/5 głosów - ale gdy to się nie uda, ma obowiązywać zwykła większość. Członek Rady Wolności Słowa nie będzie musiał mieć wyższego wykształcenia, jeśli będzie posiadać "niezbędną wiedzę w zakresie językoznawstwa lub nowych technologii".

Rada ma mieć status organu administracji publicznej. Ma obradować na posiedzeniach niejawnych i rozpatrywać odwołania użytkowników od treści, które zostały przez serwisy społecznościowe usunięte bądź została ograniczona do nich dostępność, jeśli złożona do właściciela serwisu reklamacja nie przyniesie skutku. A gdy rada uzna skargę za zasadną, może nakazać "niezwłoczne przywrócenie" zablokowanej treści lub konta. Jeżeli właściciel serwisu nie zastosuje się do decyzji rady, może mu grozić kara od 50 tys. zł do 50 mln zł.

Marzena Błaszczyk pomysł Rady Wolności Słowa porównuje do centralnego urzędu cenzury państwowej w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. - To powrót do tego, co już było. To urząd będzie decydować, co wolno, a czego nie wolno mówić - stwierdza Błaszczyk w rozmowie z Konkret24. Przypomina, że urząd cenzorski w PRL też oficjalnie powołano ze słusznych pobudek, bo miał m.in. chronić społeczeństwo przed nieobyczajny przekazem.- Szczytne cele określone w preambule i artykule pierwszym ustawy stoją w sprzeczności ze szczegółowymi rozwiązaniami, które mają instrumentalny charakter. Ich wprowadzenie grozi uruchomieniem politycznej cenzury, zwiększoną inwigilacją w sieci, upolitycznieniem procedur - ocenia z kolei projekt resortu dr Marcin Krzemiński, konstytucjonalista z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Tytuł ustawy i preambułę określa jako "bombastyczne".

Grabiec: minister Ziobro nadzorujący ministerstwo hejtu, w istocie próbuje wprowadzić cenzurę w internecie
Grabiec: minister Ziobro nadzorujący ministerstwo hejtu, w istocie próbuje wprowadzić cenzurę w internecietvn24

On także krytykuje ideę Rady Wolności Słowa. Zwraca uwagę, że w przypadku braku konsensusu w Sejmie przy wyborze jej członków radę obsadzi rządząca większość. - Zapewne nieprzypadkowo z procedury nominacyjnej został wyeliminowany Senat (większość ma tam opozycja - red.). Organy stojące na straży praw konstytucyjnych praw i wolności powinny być niezależne - zaznacza dr Krzemiński.

- Jest więcej niż prawdopodobne, że wybór Rady Wolności Słowa będzie odbywał się przez partię u władzy. A wiemy, jak to się kończy i jak upolitycznione są wybierane w ten sposób ciała, przykładem może służyć chociażby Rada Mediów Narodowych - ocenia Dominika Bychawska-Siniarska z zarządu Helsińskiej Fundacja Praw Człowieka. Ma wątpliwości co do wymaganych kompetencji członków rady. - Zupełnie nie są merytoryczne. Wydaje się, że powinny to być osoby znające się na standardach swobody wypowiedzi, wolności słowa, regulacjach krajowych, medioznawcy, prawnicy. Te kompetencje się jednak w projekcie nie pojawiają - zauważa.

Podobnie widzi to dr Krzemiński. - Rada ma rozstrzygać kwestie prawne, ale nie ma gwarancji, że choćby jeden członek będzie miał wykształcenie prawnicze, nie mówiąc już o doświadczeniu. Zapewne stąd brak wymogu uzasadnienia prawnego decyzji rady, wystarczyć ma wskazanie przepisów - ocenia.

Jeden z przepisów projektu mówi o tym, że "usługodawca nie może ponownie ograniczyć dostępu do treści, które były przedmiotem badania przed Radą". Doktor Krzemiński nazywa go "absurdalnym". - Nie uwzględnia kierunku rozstrzygnięcia rady, późniejszej ewentualnej zmiany okoliczności czy orzeczenia sądu. Tym bardziej, że sąd administracyjnie mógłby wstrzymać wykonanie decyzji rady, co w normalnym postępowaniu jest możliwe - tłumaczy. Zgadza się z nim Dominika Bychawska-Siniarska: - Proponowane rozwiązanie nie uwzględnia ewentualnych nowych okoliczności, które mogłyby potwierdzić bezprawność takich treści po przeprowadzeniu postępowania bądź sytuacji, w której treści uległy zmianie.

"Prawdziwa informacja", "dezinformacja", "treści o charakterze bezprawnym" - terminy nieprecyzyjne i niebezpieczne

Jednym z celów projektu ustawy - według autorów - ma być "stworzenie warunków do zapewnienia prawa do prawdziwej informacji". W dokumencie nie zostało jednak określone, co to jest "prawdziwa informacja".

Pojawia się tam natomiast definicja dezinformacji. Ma to być: "fałszywa lub wprowadzająca w błąd informacja, wytworzona, zaprezentowana i rozpowszechniona dla zysku lub naruszenia interesu publicznego". Nie wiadomo, jak ma wyglądać procedura sprawdzenia, czy informacja powstała dla czyjegoś zysku i czy narusza interes publiczny.

Autorzy projektu definiują także "treści o charakterze bezprawnym". Mają to być treści "naruszające dobra osobiste, dezinformacja, treści o charakterze przestępnym, a także treści, które naruszają dobre obyczaje w szczególności rozpowszechniają lub pochwalają przemoc, cierpienie lub poniżenie".

Prawników razi brak precyzji uregulowań zawartych w projekcie, co grozi arbitralnością stosowania ustawy.

- Stąd tylko krok na przykład do zakazu wyrażania niepochlebnych opinii o władzy. Na przykład jeśli napisałbym dzisiaj, że "władza bije kobiety", mógłbym odpowiadać za dezinformację, bo prezydent czy premier nikogo osobiście nie uderzyli. Konstytucja gwarantuje prawo do informacji jako takiej, nie przyznając nikomu monopolu na prawdę - podkreśla dr Krzemiński.

Te wątpliwości podziela Dominika Bychawska-Siniarska. - Co do zasady państwo powinno się powstrzymywać od ingerencji w swobodę wypowiedzi i tworzyć przestrzeń do swobodnej debaty. Troska o "zbiorowe prawa do prawdy lub wolności od dezinformacji" wydaje się być niecelowa z punktu widzenia wolności słowa. Są to w dodatku pojęcia mocno nieprecyzyjne. W definicji wskazano, że elementem dezinformacji są treści "naruszające dobre obyczaje", a to pojęcie jest mocno dyskrecjonalne - analizuje. I podkreśla: - Bardzo groźna wydaje się sytuacja, w której organ państwowy decyduje o tym, co jest dezinformacją i co jest prawdą.

Internetowy serwis społecznościowy z co najmniej milionem użytkowników - czyli co?

Ustawa dotyczyłaby tylko "dostawców usług internetowych serwisów społecznościowych, polegających na przechowywaniu w internetowym serwisie społecznościowym informacji dostarczanych przez użytkownika na jego wniosek, posiadającego co najmniej milion zarejestrowanych użytkowników".

- Trudno taką liczbę użytkowników oszacować, szczególnie, że mogą to być użytkownicy z polski i z zagranicy. A co z fejkowymi kontami, botami i trollami? Czy je też będzie liczyło Ministerstwo Cyfryzacji, UKE i Rada Wolności Słowa? - zastanawia się Dominika Bychawska-Siniarska.

- Nie wiadomo, co to jest "internetowy serwis społecznościowy", czy to na przykład poczytny blog z włączoną opcją komentowania? Nie wiadomo, w jaki sposób ustawodawca chce wymóc na internetowych gigantach poddanie się prawu polskiemu i wyznaczenie przedstawicieli obarczonych biurokratycznymi obowiązkami, których można by było karać - wymienia wady projektu dr Krzemiński.

Prokurator miałby decydować, które treści zablokować

Szczegółowej analizy prawnej projektu podjęło się dwóch prawników: Krzysztof Izdebski - dyrektor programowy Fundacji ePaństwo i Patryk Wachowiec z fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju.

"Co do zasady nie jest rolą państwa ingerencja w treść debaty publicznej. Instrumenty prawne odnoszące się do wolności słowa powinny być kształtowane w taki sposób, aby działania organów władzy były jak najmniej inwazyjne. Każdy przejaw takiej ingerencji powinien odpowiadać stopniu naruszenia dóbr konkretnej osoby" - oceniają prawnicy i stwierdzają, że "indywidualną wolność słowa autorzy projektu odczytują jako zbiorowe prawo do wypowiedzi. W takim układzie państwo staje się swego rodzaju moderatorem debaty w internecie i jedynie od oceny piastunów organów władzy zależeć będzie mogło, która wypowiedź znajdzie aprobatę, a która nie" - podkreślają.

Również oni zwracają uwagę na brak precyzji terminów wymienionych w dokumencie, które "albo nie są zdefiniowane, albo odwołują się do nieostrych pojęć", co "może rodzić obawy, że zamysłem projektodawców może być zapewnienie ochrony prawnej tylko tym treściom, które mieszczą się w aksjologii władzy". Potwierdzają opinie, że jest niebezpieczeństwo, iż to większość rządząca będzie wybierać członków Rady Wolności Słowa.

Ale zwracają też uwagę na inne niebezpieczeństwo: "Projekt przewiduje kompetencję dla prokuratora do natychmiastowego nakazania usługodawcy zablokowania danej treści o charakterze przestępnym, jeśli 'dalszy dostęp do tej publikacji stwarza niebezpieczeństwo wyrządzenia znacznej szkody lub spowodowania trudnych do odwrócenia skutków'. Są to kryteria niejasne i pozostawione do uznania prokuratora".

Według autorów projektu ustawy to prokurator będzie decydował, czy dalszy dostęp do danej publikacji o charakterze przestępnym stwarza niebezpieczeństwo wyrządzenia znacznej szkody lub spowodowania trudnych do odwrócenia skutków. Gdy to stwierdzi, będzie mógł "wydać niezwłocznie" postanowienie, by usługodawca uniemożliwił dostęp do tej treści. Postanowienie to podlegałoby natychmiastowemu wykonaniu. Będzie można je jednak zaskarżyć do właściwego sądu rejonowego.

- W tej chwili istnieją tak poważne zastrzeżenia do niezależności prokuratury, że dawanie kompetencji do rozstrzygania w kwestiach wolności słowa prokuratorom wydaje się godzące w standardy swobody wypowiedzi - ocenia Dominika Bychawska-Siniarska.

Instytucja ślepego pozwu - krok w dobrą stronę

Pytani przez nas prawnicy nie wszystko jednak w projekcie Ministerstwa Sprawiedliwości krytykują. Zakłada on możliwość złożenia pozwu o ochronę dóbr osobistych bez obowiązku wskazywania danych pozwanego. Mają wystarczyć tylko: adres URL, pod którym zostały opublikowane obraźliwe treści, oraz data i godzina publikacji, nazwa profilu lub login użytkownika.

Doktor Krzemiński co do zasady pochwala propozycję wprowadzenia instytucji tzw. ślepego pozwu. - W chwili obecnej pozyskanie danych naruszyciela to droga przez biurokratyczną mękę - stwierdza dr Krzemiński. - Jednak i projektowane rozwiązania nie gwarantują tej efektywności, skoro sprawa byłaby umarzana w przypadku nienadesłania danych przez usługodawcę. Wydaje się, że to strona (która uważa, że jej dobra zostały naruszone - red.) powinna decydować, czy nalegać na ponawianie grzywny przez sąd, czy wybrać powództwo na zasadach ogólnych - mówi.

- O wprowadzenie instytucji ślepego pozwu od lat postulował między innymi Rzecznik Praw Obywatelskich - zauważa Dominika Bychawska-Siniarska z HFPC. - Niemniej jednak instytucja ta miała iść w parze z wykreśleniem artykułu 212 (zniesławienia z Kodeksu karnego). Szkoda, że przy okazji projektowanych zmian resort o tym nie pomyślał - stwierdza.

Co miało być celem? "Standardy wolności w internecie"

Po raz pierwszy o projekcie usłyszeliśmy w połowie grudnia, gdy zapowiedział go na konferencji prasowej minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro wraz z wiceministrem sprawiedliwości Sebastianem Kaletą. "Wolność słowa i wolność debaty są istotą demokracji" - mówił Ziobro 17 grudnia. "Nierzadko ofiarami ideologicznych zapędów cenzorskich padają też przedstawiciele funkcjonujących w Polsce rozmaitych środowisk, których treści są usuwane bądź też blokowane, tylko dlatego, że wyrażają poglądy i odwołują się do wartości, które są nieakceptowalne z punktu widzenia środowisk (...), które wywierają coraz mocniejszy wpływ na funkcjonowanie szeroko rozumianych mediów społecznościowych" - tłumaczył powody pracy nad projektem. Jego celem miało być "zaproponowanie takich narzędzi, które będą pozwalać zarówno jednej, jak i drugiej stronie odwoływać się do decyzji organu, który będzie mógł rozstrzygać, czy rzeczywiście treści ujawnione na takim czy innym koncie społecznościowym naruszają dobra osobiste, czy mogą być eliminowane, czy może dochodzi do cenzury".

Na kolejnej konferencji prasowej, w styczniu tego roku, ministrowie Ziobro i Kaleta ponownie zapowiedzieli projekt. Szef resortu sprawiedliwości podkreślał, że w internecie toczy się wiele sporów i obywatele Polski powinni mieć zagwarantowane podstawowe prawa, o których mówi polska konstytucja. "Chcemy gwarantować najwyższy poziom i standardy wolności w internecie, by nie były prowadzone działania cenzorskie, które wypaczają istotę wolnej debaty publicznej, która w internecie toczy się na co dzień" - powiedział 15 stycznia minister sprawiedliwości.

Zapowiedzi resortu sprawiedliwości zbiegły się z dyskusją, jaka w połowie stycznia toczyła się na świecie na temat uregulowania funkcjonowania firm-właścicieli mediów społecznościowych - po tym jak platformy społecznościowe zablokowały konta Donalda Trumpa. 12 stycznia premier Mateusz Morawiecki na Facebooku zapowiedział: "Właściciele portali społecznościowych nie mogą działać ponad prawem. Dlatego zrobimy wszystko, by określić ramy funkcjonowania Facebooka, Twittera, Instagrama i innych podobnych platform. W Polsce regulujemy to odpowiednimi przepisami krajowymi. Zaproponujemy także, aby podobne przepisy zaczęły obowiązywać w całej Unii Europejskiej".Jak informuje resort sprawiedliwości na stronie internetowej, projekt nowej ustawy został skierowany 22 stycznia do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów z wnioskiem o wpis do wykazu prac legislacyjnych Rady Ministrów. Jednak do publikacji tego tekstu dokument nie pojawił się na stronie Rządowego Centrum Legislacji. Zapytaliśmy RCL, czy rzeczywiście projekt wpłynął, a jeśli tak, kiedy zostanie wpisany do wykazu prac. Czekamy na odpowiedź.

Wiceminister Kaleta o Radzie Wolności Słowa
Wiceminister Kaleta o Radzie Wolności Słowatvn24

Autor: Jan Kunert / Źródło: Konkret24, zdjęcie: Mateusz Marek / PAP

Pozostałe wiadomości

Potężne demonstracje przechodziły ulicami bułgarskich miast na początku grudnia. Kłopoty tamtejszego rządu są jednak fałszywie przedstawiane jako protesty "przeciwko Brukseli", czyli Unii Europejskiej. Tak to przedstawia kremlowska propaganda.

Bułgaria "wypowiedziała posłuszeństwo". Komu naprawdę?

Bułgaria "wypowiedziała posłuszeństwo". Komu naprawdę?

Źródło:
Konkret24, PAP, Reuters

Doniesienia, jakoby w Szwajcarii zakazano mammografii, znów pojawiły się w polskiej sieci. Przekaz ma zniechęcić kobiety do udziału w badaniach wykrywających raka piersi, strasząc ich rzekomą szkodliwością. Przestrzegamy przed tym fake newsem.

Szwajcaria zakazuje, w Kanadzie i Włoszech też już nie robią? O co chodzi z mammografią

Szwajcaria zakazuje, w Kanadzie i Włoszech też już nie robią? O co chodzi z mammografią

Źródło:
Konkret24

Czy polski rząd rozważa wprowadzenie kolejnego świadczenia - Ślub Plus? Według krążącego w sieci przekazu za samo zawarcie małżeństwa para miałaby otrzymać 40 tysięcy złotych. Miałyby też być dodatki za dzieci. Rzeczywiście, taki pomysł pojawił się w dyskusji publicznej, ale rząd nie ma z tym nic wspólnego.

Nowy projekt rządu "Ślub Plus"? Ależ tu namieszali

Nowy projekt rządu "Ślub Plus"? Ależ tu namieszali

Źródło:
Konkret24

Oburzeni internauci twierdzą, że polski rząd rzekomo sponsoruje Ukraińcom kupno mieszkań - całkowicie opłaca dla nich kredyty mieszkaniowe. W ten sposób jakoby sfinansowano już pięć tysięcy lokali. W tym przekazie jest jednak dużo manipulacji.

Rząd "sfinansował Ukraińcom kredyty na mieszkania". Niezupełnie

Rząd "sfinansował Ukraińcom kredyty na mieszkania". Niezupełnie

Źródło:
Konkret24

Czy Sąd Najwyższy w Wielkiej Brytanii uznał, że "chrześcijańskie nauczanie religii w szkołach publicznych jest niezgodne z prawem"? Takie informacje można wyczytać w sieci, lecz wyrok ten jest błędnie interpretowany, a budowana na nim narracja - manipulacją.

"Nauczanie religii chrześcijańskiej nielegalne"? Wyrok sądu na Wyspach, dyskusja w Polsce

"Nauczanie religii chrześcijańskiej nielegalne"? Wyrok sądu na Wyspach, dyskusja w Polsce

Źródło:
Konkret24

Neutralne pod względem płci – takie mają być od 24 grudnia 2025 roku wszystkie ogłoszenia o pracę. Jedni kpią, wymyślając feminatywy od męskich zawodów, inni jednak już zmieniają regulaminy wynagrodzeń. Wchodząca w życie nowelizacja Kodeksu pracy rodzi jednak więcej pytań, niż daje odpowiedzi.

"A jak będzie kobieta na stanowisku betoniarza"? Idzie zmiana, PIP straszy, wytycznych nie ma

"A jak będzie kobieta na stanowisku betoniarza"? Idzie zmiana, PIP straszy, wytycznych nie ma

Źródło:
TVN24+

Podczas gdy prezydent Karol Nawrocki wetuje kolejne ustawy i odrzuca wnioski rządu, przedstawiciele jego kancelarii i jego zwolennicy tłumaczą, że korzysta tylko ze swoich prerogatyw. Konstytucjonaliści tłumaczą, że prerogatywy prezydenta to nie są "boskie uprawnienia", a głowa państwa też podlega kontroli.

Prerogatywy prezydenta. Czy Karol Nawrocki może się zachowywać jak "Król Słońce"?

Prerogatywy prezydenta. Czy Karol Nawrocki może się zachowywać jak "Król Słońce"?

Źródło:
Konkret24

Kancelaria prezydenta Karola Nawrockiego twierdzi, że wszystkie 13 prezydenckich projektów ustaw ugrzęzło w tak zwanej sejmowej zamrażarce. Czy ma rację?

13 projektów ustaw prezydenta. Wszystkie w "sejmowej zamrażarce"? Sprawdzamy

13 projektów ustaw prezydenta. Wszystkie w "sejmowej zamrażarce"? Sprawdzamy

Źródło:
Konkret24

Oszuści działający na największych platformach społecznościowych takich jak Facebook, Instagram czy X pozostają często bezkarni. Właściciele serwisów wykazują raczej bierność w walce z nimi. Eksperci przyznają: odpowiednie mechanizmy prawne istnieją, jednak bez realnej międzynarodowej presji szans na poprawę tej sytuacji nie ma.

Raj dla oszustów. Dlaczego Big Techy zawodzą w ochronie użytkowników

Raj dla oszustów. Dlaczego Big Techy zawodzą w ochronie użytkowników

Źródło:
Konkret24

Globalny popyt na leki GLP-1 - takie jak Ozempic, Wegovy czy Mounjaro - stworzył okazję dla cyberprzestępców, którzy zarabiają teraz na desperacji osób walczących z otyłością. Kampania "cudownych kropli" niewiadomego pochodzenia, do złudzenia przypominających popularne dziś lekarstwa, objęła już kilka krajów Europy. Wszystko w niej jest fałszywe: od lekarzy po wsparcie instytucji, których wiarygodność się wykorzystuje.

"Cudowne krople" na otyłość. Epidemia oszustwa: fałszywi lekarze, klonowanie tożsamości

"Cudowne krople" na otyłość. Epidemia oszustwa: fałszywi lekarze, klonowanie tożsamości

Źródło:
TVN24+

Setki tysięcy wyświetleń i wiele komentarzy wywołuje krążące w mediach społecznościowych wideo mające pokazywać, jak "muzułmanie otaczają jarmark bożonarodzeniowy w Niemczech" i agresywnie się zachowują. Film opublikowała między innymi posłanka PiS Anita Czerwińska. I choć samo nagranie jest prawdziwe, to zbudowana na nim opowieść już nie.

Muzułmanie "otoczyli jarmark bożonarodzeniowy"? Co pokazuje film z Niemiec

Muzułmanie "otoczyli jarmark bożonarodzeniowy"? Co pokazuje film z Niemiec

Źródło:
Konkret24

Nie tylko politycy opozycji, ale i koalicji rządzącej zarzucają Włodzimierzowi Czarzastemu, że jego pomysł stosowania "weta marszałkowskiego" to "niekonstytucyjna zamrażarka". Prawnicy potwierdzają, że to może to budzić wątpliwości.

Weto marszałkowskie. Czy Sejmowi grozi "niekonstytucyjna zamrażarka"?

Weto marszałkowskie. Czy Sejmowi grozi "niekonstytucyjna zamrażarka"?

Źródło:
Konkret24

Oburzenie internautów wywołują posty z nagraniem rzekomego zajścia w kieleckim kościele. Miał do niego wejść półnagi obcokrajowiec i grozić zebranym tam wiernym. Niektórych bulwersuje fakt, że media milczą o tym wydarzeniu. A milczą, bo to się nie zdarzyło.

Somalijczyk "groził wiernym w kościele"? Uwaga na ten film

Somalijczyk "groził wiernym w kościele"? Uwaga na ten film

Źródło:
Konkret24

"Uciszacie katolików", "komunizm wrócił" - tak reagowali internauci na doniesienia, jakoby w Toruniu policja zatrzymała mężczyznę za uczestnictwo w publicznym różańcu. Moment zatrzymania widać na publikowanym w mediach społecznościowych nagraniu. Jednak to nie modlitwa była przyczyną reakcji funkcjonariuszy.

Zatrzymany za "udział w publicznym różańcu"? Dlaczego policja tak zareagowała

Zatrzymany za "udział w publicznym różańcu"? Dlaczego policja tak zareagowała

Źródło:
Konkret24

Film przedstawiający rzekomo chińskie działo "strzelające 7 razy szybciej niż dźwięk" rozchodzi się w sieci - opublikował go na przykład poseł Konrad Berkowicz. Na uwagi, że to fake news, na razie nie zareagował. A wideo zostało wygenerowane przez AI i wpisuje się narrację chińskiej propagandy.

Chińskie działo "strzela 7 razy szybciej niż dźwięk"? To Berkowicz strzela kulą w płot

Chińskie działo "strzela 7 razy szybciej niż dźwięk"? To Berkowicz strzela kulą w płot

Źródło:
Konkret24

Większość kont wspierających ruch Donalda Trumpa działa w krajach muzułmańskich, głównie w Afryce i na Bliskim Wschodzie - taki wniosek miał wynikać z mapy krążącej w mediach społecznościowych. Tylko że widać na niej coś zupełnie innego.

"Muzułmanie kontrolują MAGA"? Co pokazuje ta mapa

"Muzułmanie kontrolują MAGA"? Co pokazuje ta mapa

Źródło:
Konkret24

Prezydent Francji pokazuje "odwróconą mapę Ukrainy" - drwią niektórzy polscy internauci. Podobny przekaz głosiła już rosyjska propaganda. Tymczasem Emmanuel Macron wcale nie zaliczył wpadki.

Macron "z mapą Ukrainy do góry nogami"? Jak polscy internauci powielają rosyjską propagandę

Macron "z mapą Ukrainy do góry nogami"? Jak polscy internauci powielają rosyjską propagandę

Źródło:
Konkret24

Błękit metylenowy w sieci uchodzi za cudowny środek poprawiający pracę mózgu, zwalczający raka czy spowalniający starzenie. Sprawdzamy, co nauka o nim mówi i jakie zagrożenie niesie przyjmowanie tej substancji na własną rękę.

Błękit metylenowy: cudowny eliksir czy ryzykowna moda? Sprawdzamy

Błękit metylenowy: cudowny eliksir czy ryzykowna moda? Sprawdzamy

Źródło:
Konkret24

"Ciekawe, ile w tym prawdy" - zastanawiają się internauci, którzy przeczytali, że na chińskiej pustyni pod panelami słonecznymi wyrosła trawa, a do jej koszenia wykorzystuje się owce. Okazuje się, że prawdy jest całkiem sporo.

Fotowoltaika, pustynia i owce. Co się wydarzyło w Chinach

Fotowoltaika, pustynia i owce. Co się wydarzyło w Chinach

Źródło:
Konkret24

Unia Europejska rzekomo chce wprowadzić nowe reguły i kary - tym razem wymierzone w kierowców za hamowanie silnikiem. Internauci oburzają się, ale nie mają racji. Chodzi o konkretne przypadki i to daleko od Europy. Wyjaśniamy.

"Mandat za hamowanie silnikiem". Ale gdzie?

"Mandat za hamowanie silnikiem". Ale gdzie?

Źródło:
Konkret24

Grok, model sztucznej inteligencji od Elona Muska przekonywał, że komory gazowe w obozach zagłady były "przeznaczone do dezynfekcji", ale po interwencji Muzeum Auschwitz-Birkenau zapewniał, że nie neguje Holokaustu. Anatomia działania modeli AI pokazuje, że należy podchodzić do nich z rezerwą.

Jak Grok neguje Holokaust i zaprzecza, że to robi. Dlaczego sztuczna inteligencja zmienia zdanie

Źródło:
Konkret24

Mimo ujawnienia, że obywatele Ukrainy odpowiedzialni za akty dywersji na kolei działali na zlecenie Rosji, to przez polską sieć przetaczają się przekazy o "ukraińskim sabotażu". Ma to dowodzić "ukraińskiej niewdzięczności". Pokazujemy, jak Rosjanie realizują ten efekt poboczny swoich działań i jak mu przeciwdziałać.

Dlaczego to akurat oni? Jak wygląda rosyjski mechanizm obrzydzania Ukraińców

Dlaczego to akurat oni? Jak wygląda rosyjski mechanizm obrzydzania Ukraińców

Źródło:
Konkret24

"A kto będzie miał powyżej, zostanie rozstrzelany", "lewacki gulag" - pisali internauci w reakcji na krążący w sieci przekaz. Wzburzyły ich informacje o rzekomych surowych karach grożących za utrzymywanie zbyt wysokiej temperatury w mieszkaniach. Pomysłodawcą kar jakoby była Komisja Europejska. Skąd wzięły się te informacje i ile wspólnego mają z rzeczywistością.

Do więzienia za więcej niż 19 stopni w mieszkaniu? To nie pomysł Komisji Europejskiej

Do więzienia za więcej niż 19 stopni w mieszkaniu? To nie pomysł Komisji Europejskiej

Źródło:
Konkret24

Akty dywersji w Polsce błyskawicznie stały się narzędziem propagandy w Rosji i Białorusi. Obie machiny tworzą własne przekazy wokół wydarzeń w naszym kraju, by realizować wewnętrzne cele polityczne. Sprawdziliśmy z ekspertem, jak to robią i po co.

"W Polsce już działa podziemna partyzantka"? Jak akt dywersji rozgrywa rosyjska i białoruska propaganda

"W Polsce już działa podziemna partyzantka"? Jak akt dywersji rozgrywa rosyjska i białoruska propaganda

Źródło:
Konkret24

W sieci krążą doniesienia o szkodliwości fluoru. Możemy się natknąć na informacje o rzekomych chorobach, które czekają po umyciu zębów, czy wypiciu wody z kranu. Ile jest w nich prawdy? Eksperci ostrzegają przed takimi uproszczeniami.

Woda z kranu i pasta do zębów szkodzą? "Jednozdaniowe mity" o fluorze

Woda z kranu i pasta do zębów szkodzą? "Jednozdaniowe mity" o fluorze

Źródło:
Konkret24

Jeszcze zanim premier Donald Tusk zapowiedział, że "dopadnie sprawców" aktu dywersji na kolei, w mediach społecznościowych wskazywano Ukraińców jako tych "sprawców". To kolejna taka kampania dezinformacji po głośnym, medialnym wydarzeniu.

"Ukraiński sabotaż" na kolei? Kolejna kampania dezinformacji

"Ukraiński sabotaż" na kolei? Kolejna kampania dezinformacji

Źródło:
Konkret24

Ujawnienie gwałtów, demaskowanie fałszu mediów i pokazywanie przestępstw imigrantów - za takie "przestępstwa" rzekomo był skazywany brytyjski aktywista Tommy Robinson, który uczestniczył w Marszu Niepodległości. A przynajmniej tak twierdzą prawicowi politycy. Wyjaśniamy, za co naprawdę pięciokrotnie trafiał do więzienia.

Więzienie "za ujawnienie gwałtów"? Jak gość Tarczyńskiego łamał prawo

Więzienie "za ujawnienie gwałtów"? Jak gość Tarczyńskiego łamał prawo

Źródło:
Konkret24

Historia śmierci pacjenta we Wrocławiu wywołała w sieci duże emocje. Pojawiły się twierdzenia, że do tragedii przyczyniła się słaba znajomość języka polskiego personelu medycznego. Przekaz ten powielali internauci, media i niektórzy prawicowi politycy. Sprawdziliśmy, co naprawdę wiadomo o tym zdarzeniu. Do sprawy odniosła się prokuratura.

Pacjent zmarł, bo personel nie znał dobrze polskiego? Prokuratura: "nierzetelne informacje"

Pacjent zmarł, bo personel nie znał dobrze polskiego? Prokuratura: "nierzetelne informacje"

Źródło:
Konkret24

Zdjęcia dwujęzycznych tablic z nazwami miejscowości po polsku i białorusku wywołały w sieci gorącą dyskusję. Nie zabrakło komentarzy o "ukrainizacji Polski" i zagrożeniu "rozbiorami". Tymczasem stojące od lat tablice są efektem prawa chroniącego mniejszości narodowe i etniczne.

"Przygotowanie do rozbiorów Polski", "Ukraińcy wymusili". Skąd się wzięły dwujęzyczne tablice w Podlaskiem

"Przygotowanie do rozbiorów Polski", "Ukraińcy wymusili". Skąd się wzięły dwujęzyczne tablice w Podlaskiem

Źródło:
Konkret24

Szczepienie przeciw COVID-19 rzekomo zwiększa ryzyko zachorowania na raka, co potwierdzać ma koreańskie badanie - wynika z popularnych przekazów, powielanych przez niektórych prawicowych polityków. Publikacja nie potwierdza takiego wniosku, a zastosowana metodologia budzi spore wątpliwości.

"Szczepienie na COVID-19 zwiększa ryzyko raka"? To badanie tego nie dowodzi

"Szczepienie na COVID-19 zwiększa ryzyko raka"? To badanie tego nie dowodzi

Źródło:
Konkret24

Policjanci za pracę 11 listopada jakoby mieli dostać dodatkowe pieniądze - dwa tysiące złotych. Rzekomo ma to być "gratyfikacja" za utrudnianie Marszu Niepodległości w Warszawie i "przechwytywanie autokarów". Wyjaśniamy, jakie pieniądze i za co dostaną policjanci.

"Policjanci dostają dwa tysiące dodatku za pracę" 11 listopada? Nic się tu nie zgadza

"Policjanci dostają dwa tysiące dodatku za pracę" 11 listopada? Nic się tu nie zgadza

Źródło:
Konkret24

Wpisy o tym, że mężczyzna, który uratował spadające dziecko, został pozwany i skazany za złamanie mu ręki, mają setki tysięcy wyświetleń. Jest co najmniej kilka powodów, dla których ta historia nie może być prawdziwa.

"Musi zapłacić 300 tysięcy dolarów za uratowanie dziecka"? Uwaga na tę historię

"Musi zapłacić 300 tysięcy dolarów za uratowanie dziecka"? Uwaga na tę historię

Źródło:
Konkret24

Internauci bulwersują się informacjami o rzekomym skandalu w szczecińskim oddziale ZUS. Pracująca tam Ukrainka jakoby miała opóźniać wydawanie decyzji o emeryturach. Tyle że kobieta wcale nie istnieje.

"Ukrainka z ZUS opóźnia procedury Polakom"? Zmyślone oskarżenia

"Ukrainka z ZUS opóźnia procedury Polakom"? Zmyślone oskarżenia

Źródło:
Konkret24

Poseł PiS Marek Gróbarczyk pisze o "końcu budowy" i "wyrzuceniu do kosza" projektu terminala kontenerowego w Świnoujściu. Tymczasem resort infrastruktury i zarząd portu tłumaczą: w miejsce starego projektu ma powstać coś znacznie większego.

Terminal w Świnoujściu do kosza? Resort infrastruktury i port odpowiadają na słowa Gróbarczyka

Terminal w Świnoujściu do kosza? Resort infrastruktury i port odpowiadają na słowa Gróbarczyka

Źródło:
Konkret24

Bywa, że mają problemy z odpowiedzią na pytanie, kto jest teraz papieżem. Nie potrafią wyjaśnić, dlaczego prezydent Ukrainy nie nosi garnituru. Zaprzeczają, że astronauci NASA utknęli w kosmosie. Najpopularniejsze chatboty - coraz częściej pytane o bieżące tematy - zmyślają i wprowadzają w błąd. Nie są to ich jedyne słabości, jeśli chodzi o newsy.

Papież żyje, choć umarł, a Putina wybrano demokratycznie. (Nie)prawda chatbotów

Papież żyje, choć umarł, a Putina wybrano demokratycznie. (Nie)prawda chatbotów

Źródło:
Konkret24

Setki tysięcy wyświetleń w sieci notuje nagranie "dowodzące", jakoby Wołodymyr Zełenski kupił niedawno w USA ranczo warte 79 milionów dolarów. Historia wydaje się wiarygodna: są szczegóły, nazwiska i informacja na stronie pośrednika. Jednak kluczowe elementy opowieści zostały zmyślone, a "dowody" sfabrykowane.

Zełenski, ranczo za 79 milionów dolarów i znikająca strona. Skąd to znamy?

Zełenski, ranczo za 79 milionów dolarów i znikająca strona. Skąd to znamy?

Źródło:
Konkret24