Politycy PiS i PSL, walcząc o głosy wyborców na wsi, spierają się, który rząd lepiej chroni polską ziemię. Jako argument podają wielkość gruntów, które przeszły w ręce cudzoziemców - twierdząc, że to przeciwnicy sprzedawali więcej polskiej ziemi. Sprawdziliśmy, kto ma rację.
Spór odżył po Zgromadzeniu Polskiej Wsi 11 grudnia w Przyszusze, w którym uczestniczyli m.in. prezes PiS Jarosław Kaczyński, premier Mateusz Morawiecki, minister rolnictwa i rozwoju wsi Henryk Kowalczyk oraz Janusz Wojciechowski, unijny komisarz ds. rolnictwa. Kaczyński mówił, że celem jego partii jest osiągnięcie takiego stanu, w którym "przeciętna polska wieś, jeżeli chodzi o różnego rodzaju możliwości cywilizacyjne, nie ustępowałaby śródmieściu Warszawy". "Jeżeli będziemy przy władzy, to ten cel zrealizujemy" - zapewniał. Według niego "polskie państwo, od czasu, kiedy rządzi nim Prawo i Sprawiedliwość, ze swoich zobowiązań (wobec rolników - red.) się wywiązywało". Za sukces swojej partii Kaczyński uznał m.in. "dopłaty rolnicze na poziomie europejskim", a także "ochronę własności polskiej ziemi".
PSL: "obiecali, oszukali"
W reakcji na wystąpienia polityków PiS 11 grudnia jeszcze tego samego dnia na twitterowym profilu Polskiego Stronnictwa Ludowego pojawiła się grafika z danymi o sprzedanej cudzoziemcom ziemi z następującym komentarzem: "'Zabezpieczyliśmy polską ziemię. Polska ziemia musi być dla polskich rolników.' – wmawiał rolnikom Jarosław Kaczyński w 2019 roku. Dziś krzyczą #SiłaPolskiejWsi. Jak wyszło? Sami zobaczcie #ObiecaliOszukali".
Następnego dnia do tej kwestii odniósł się wicepremier Kowalczyk na konferencji prasowej. Przypomniał, że w 2002 roku ówczesny minister rolnictwa i szef PSL Jarosław Kalinowski zgodził się na zniesienie od 2016 roku ograniczeń w sprzedaży ziemi cudzoziemcom. "Do 2016 roku było ograniczenie sprzedaży i musiała być wyrażona zgoda, od 2016 roku takiej zgody nie ma" - zauważył minister Kowalczyk. "Kiedy porównamy odpowiednie parametry, to w roku 2015, kiedy ta zgoda była jeszcze konieczna na ziemię rolną dla obcokrajowców, sprzedano 412 hektarów, a w 2021 roku nadal Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolniczego KOWR wyraża zgodę, to wydano tej zgody na 20,5 hektara" – mówił wicepremier. To samo Henryk Kowalczyk powtórzył 13 grudnia w czasie posiedzenia Sejmu.
Natomiast na twitterowym profilu PiS tak zrelacjonowano słowa Kowalczyka z Sejmu: "Ziemia rolna nie jest wyprzedawana cudzoziemcom na dużą skalę. Sprzedaż ziemi rolnej dla cudzoziemców w 2015r. wynosiła 412,25 ha, a w 2021r. 20,50 ha".
Minister nie mówi, co się stało w 2016 roku
Tak więc wicepremier Kowalczyk stwierdził, że do 2016 roku sprzedaż ziemi (nieruchomości gruntowych) cudzoziemcom wymagała zgody, a od 2016 roku już nie. A potem powiedział, że "nadal KOWR wyraża zgodę". Tylko że minister rolnictwa nie wyjaśnił, że zgodnie z obowiązującą (zmienianą już 25 razy) ustawą z 24 marca 1920 roku o nabywaniu ziemi przez cudzoziemców zawsze musieli oni uzyskiwać zgodę na zakup ziemi w Polsce - tyle że w 2016 roku zmieniono kategorię cudzoziemców, którzy w odpowiednich instytucjach państwa polskiego musieli taką zgodę otrzymać. Wiąże się to z zakończeniem 1 maja 2016 roku 12-letniego okresu przejściowego na ograniczenie sprzedaży ziemi cudzoziemcom. Od tego momentu obcokrajowcy z Europejskiego Obszaru Gospodarczego i Konfederacji Szwajcarskiej (czyli obywatele państw Unii Europejskiej, Islandii, Liechtensteinu, Norwegii i Szwajcarii) nie muszą mieć zezwolenia ministra spraw wewnętrznych i administracji na nabycie jakiejkolwiek nieruchomości w Polsce niezależnie od jej położenia i powierzchni. MSWiA prowadzi jedynie rejestr transakcji sprzedaży nieruchomości cudzoziemcom. W dalszym ciągu o takie zezwolenia muszą się starać cudzoziemcy spoza wymienionych krajów.
Dlatego wypowiedź ministra Kowalczyka na konferencji prasowej jest manipulacją, bo stwierdzenie, że "nadal KOWR wyraża zgodę" wcale nie znaczy, że jest tak, jak w 2015 roku, "kiedy ta zgoda była jeszcze konieczna" - bo od 2016 roku obywatele wielu państw już jej nie muszą uzyskać. Nie dziwi więc, że zgody w 2015 roku dotyczyły o wiele większej powierzchni gruntów niż w 2021 roku - co porównał Kowalczyk, nie tłumacząc powodów tej różnicy.
Cezurę roku 2016 widać dobrze w liczbach. Jak wynika z rocznych sprawozdań z realizacji ustawy o nabywaniu ziemi przecz cudzoziemców, w latach 2008-2015 średnio w roku powierzchnia nieruchomości gruntowych, na których zakup wydano zezwolenia, wynosiła około 1 tys. hektarów: najwięcej w 2009 roku – 1758 ha, w tym ziemi rolnej i leśnej – 1612 ha; a najmniej w 2015 roku (a więc kilka miesięcy przed końcem okresu przejściowego), odpowiednio – 460 i 446 ha.
W okresie rządów PiS - a więc w czasie, gdy cudzoziemcy z EOG nie muszą już mieć pozwoleń, a to oni są głównie nabywcami polskiej ziemi - zgody na kupno dotyczyły rzeczywiście niewielkich powierzchni: 23 ha gruntów w 2017 roku (w tym 5 ha ziemi rolnej i leśnej); 46 ha gruntów w 2021 roku (w tym 20 ha ziemi rolnej i leśnej). Spośród cudzoziemców, którzy muszą mieć pozwolenie, ziemię u nas kupowali głównie obywatele Ukrainy - w 2021 otrzymali zezwolenia na zakup ponad 28 ha.
To właśnie te liczby mają dowodzić według polityków PiS, że "ziemia rolna nie jest wyprzedawana cudzoziemcom". Ale to nieprawda - co wyjaśniamy poniżej.
Za PiS dwukrotny wzrost powierzchni sprzedanej cudzoziemcom
Roczne sprawozdania MSWiA jasno bowiem pokazują, że sprzedaż ziemi obcokrajowcom rośnie. W latach 2008-2015 w obce ręce szło średnio w roku prawie 3,4 tys. ha gruntów. Najwięcej ziemi cudzoziemcy – ci z pozwoleniem oraz ci, którzy go już nie potrzebują – kupili w 2014 roku: 4077 ha; najmniej w 2009 roku – 2801 ha.
Od objęcia rządów przez Zjednoczoną Prawicę systematycznie rosła powierzchnia gruntów sprzedawanych cudzoziemcom. W 2016 roku było to 3185 ha, w 2021 roku – już 6487 ha. Czyli wzrost był dwukrotny.
Podobnie jest ze sprzedażą ziemi rolnej i leśnej. W latach rządów PO-PSL sprzedawano średnio pół tysiąca hektarów rocznie: najwięcej w 2014 roku - 766 ha; najmniej w 2008 roku – 384 ha. Za rządów Zjednoczonej Prawicy średnia roczna wynosiła już ponad tysiąc hektarów. W 2016 roku sprzedano cudzoziemcom 576 ha ziemi rolnej i leśnej, w 2021 roku – 1519 ha. To oznacza ponad 2,5-krotny wzrost.
Powyższe liczby ze sprawozdań MSWiA pokrywają się z tymi, które PSL pokazało w tweecie na swoim profilu. Nie pierwszy raz partia ta wytyka PiS-owi hipokryzję w deklaracjach o ochronie polskiej ziemi przed wykupem. Tak było np. w sierpniu 2019 roku czy w kwietniu 2021 roku.
Czy jednak z punku widzenia ochrony polskiego rolnictwa sprzedaż ziemi cudzoziemcom to istotny problem? Główny Urząd Statystyczny pokazuje, że w 2020 roku było w Polsce 14,9 mln ha użytków rolnych. W tym samym roku cudzoziemcom sprzedano 1565 ha ziemi rolnej – czyli zaledwie 0,010 proc. całego areału ziemi uprawnej.
Źródło: Konkret24