Jarosław Kaczyński, motywując członków Prawa i Sprawiedliwości do pracy przed drugą turą wyborów samorządowych, przekonywał ich, że partia ma teraz więcej kandydatów na wójtów, burmistrzów i prezydentów miast niż w 2018 roku. Nie ma jednak racji.
Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński 13 kwietnia 2024 roku wziął udział w konwencji samorządowej partii w Stalowej Woli. To drugie, oprócz Tomaszowa Mazowieckiego, miasto powyżej 50 tys. mieszkańców, w którym w pierwszej turze wyborów samorządowych zwyciężył kandydat PiS. Prezes mówił, że między innymi w związku z wyborami w partii: "Jesteśmy w pewnym szczególnym momencie, w którym mamy nawał pracy i musimy to jakoś uporządkować, spojrzeć dalej w tą perspektywę najbliższych lat". "No bo jeśli chodzi o ten moment, to musimy jeszcze skończyć wybory samorządowe" - stwierdził Kaczyński, po czym dodał:
Druga tura przed nami, mamy wielu kandydatów, więcej niż przedtem, na różnych poziomach, od gminy do dużych miast. I musimy naprawdę wykazać pełną determinację w walce o ich sukces.
W dalszej części wypowiedzi powtórzył: "Musimy zwyciężać w możliwie największej ilości gmin, powiatów... no, tu już wybory są skończone... ale także miast, także tych większych i tych średnich. Jeszcze raz powtarzam: jest nas tam dużo".
Wyrażenie "więcej niż przedtem" oraz to, co prezes mówił dalej, pozwala sądzić, że Kaczyński porównywał sytuację PiS przed drugą turą wyborów samorządowych w tym roku i w 2018. Sprawdziliśmy więc, czy w poprzednich wyborach PiS rzeczywiście miał w drugiej turze więcej niż teraz kandydatów na wójtów, burmistrzów i prezydentów miast.
Sześć lat temu: o prawie stu kandydatów więcej
Druga tura wyborów na wójtów, burmistrzów i prezydentów miast odbędzie się w najbliższą niedzielę, 21 kwietnia. Dojdzie do niej w 746 gminach, w których żaden z kandydatów nie zdobył co najmniej 50 proc. głosów. Według informacji Państwowej Komisji Wyborczej Prawo i Sprawiedliwość będzie miało swojego kandydata w drugiej turze w 155 gminach. Jako "kandydatów PiS" liczyliśmy: kandydatów, którzy startują z list Komitetu Wyborczego Prawo i Sprawiedliwość i/lub należą do partii Prawo i Sprawiedliwość i/lub zostali oficjalnie poparci przez tę partię (takie poparcie odnotowuje w swoich arkuszach PKW). Spośród 155 kandydatów 148 startuje z list KW PiS i/lub należy do PiS, a siedmiu startuje z innych list i nie są członkami partii, ale zostali oficjalnie poparci przez PiS.
Tak np. jako kandydatów PiS uwzględniamy Artura Standowicza, który z KW PiS startuje na prezydenta Radomia i jest członkiem PiS; Agnieszkę Nowak-Gąsienicę, która z KW PiS startuje na burmistrza Zakopanego, choć nie należy do partii; Tomasza Hapunowicza, który z KWW Tomasza Hapunowicza Zgoda i Rozwój startuje na prezydenta Siedlec, ale należy do PiS i został oficjalnie poparty przez PiS; Tadeusz Pieczonka, który z list KWW Gmina Nowych Możliwości startuje na burmistrza Pilzna, nie należy do PiS, ale został oficjalnie poparty przez PiS.
To rzeczywiście duża różnica wobec tego, jak było "przedtem". W 2018 roku w drugiej turze wyborów na wójtów, burmistrzów i prezydentów miast startowało 253 kandydatów PiS - a więc o prawie stu więcej niż w tym roku. Sześć lat temu 240 kandydatów, którzy przeszli do drugiej tury, startowało z list KW PiS i/lub należało do PiS, a 13 startowało z innych list i nie było członkami partii, lecz mieli oficjalnie poparcie PiS.
Jarosław Kaczyński nie miał więc racji, twierdząc, że PiS ma "więcej niż przedtem" kandydatów w drugiej turze wyborów na wójtów, burmistrzów i prezydentów miast - bo ma ich teraz prawie 100 mniej.
Źródło: Konkret24