Wypowiedzi Donalda Tuska z dwóch listopadowych wizyt w Polsce odbiły się szerokim echem nie tylko w kraju, ale i za granicą. Wiele uwagi poświęcono temu, co były premier mówił o ryzyku wyjścia Polski z Unii Europejskiej. Tym tematem szczególnie zainteresowały się rosyjskie media, także te największe, z których niektóre pisały wprost o "ogłoszeniu wyjścia z UE" i "polskim wkładzie w rozłam w Unii". W ich przekazach manipulowano nie tylko słowami, ale i obrazem.
Nie jest dla mnie istotne, czy Jarosław Kaczyński planuje wyjście Polski z Unii Europejskiej, czy tylko inicjuje pewne procesy, które się tym zakończą – powiedział Donald Tusk 5 listopada po wyjściu z przesłuchania przed sejmową komisją śledczą ds. Amber Gold. Były premier mówił, że należy wierzyć Jarosławowi Kaczyńskiemu, gdy ten mówi, że nie ma planu wyprowadzenia z Unii Europejskiej, ale przypominał, że premier David Cameron też takiego planu nie miał, a jednak Wielka Brytania w referendum o wyjściu zdecydowała. – Mówiąc krótko, polexit, czyli wyjście Polski z Unii Europejskiej jest niestety możliwe. Sprawa jest dramatycznie poważna, ryzyko jest śmiertelnie poważne. – dodał.
Do tego tematu Tusk wrócił, kiedy pojawił się w Polsce po raz drugi w tym samym tygodniu. Jego wizyta związana była z 100. rocznicą odzyskania przez Polskę niepodległości. Dzień wcześniej - 10 listopada - wziął udział w Igrzyskach Wolności w Łodzi. To właśnie podczas wygłoszonego tam przemówienia przewodniczący Rady Europejskiej ostrzegał: "Mamy w naszym kraju polityków, którzy chcą zmienić ład, który jest fundamentem niepodległości naszego kraju. Kto dzisiaj w Polsce występuje przeciwko naszej silnej pozycji w zjednoczonej Europie, tak naprawdę występuje przeciwko polskiej niepodległości". Odniósł się także wprost do polskich rządzących, mówiąc, że "im bardziej zapewniają, że nie chcą wychodzić z Unii Europejskiej, tym bardziej to robią".
Zarówno słowa z pierwszej, jak i drugiej wizyty znalazły się w materiałach rosyjskojęzycznych mediów - często z ich własną, niekoniecznie rzetelną interpretacją.
Polska "zebrała się do wyjścia"
Zdecydowana większość doniesień na temat możliwości wyjścia Polski z Unii Europejskiej pojawiła się po pierwszej wypowiedzi Tuska. Już następnego dnia - 6 listopada - o słowach byłego premiera pisano między innymi na stronie wysokonakładowego rosyjskiego tygodnika "Argumenty i Fakty". Na początku artykułu donoszono, że Polska "jest bliska wyjścia z Unii", jak "uważa przewodniczący RE Donald Tusk". Dodawano, że zdaniem polityka może to nastąpić "przypadkiem", jeśli "polscy politycy nie dogadają się z przywództwem UE". Autorzy powołali się na tekst w brytyjskim "Daily Express" - tabloidzie uznawanym za eurosceptyczny - w którym rzeczywiście padają słowa o "bliskim" wyjściu, które może zdarzyć się "przypadkowo", jeśli "liderzy kraju będą nadal kłócić się z szefami Unii".
W ten sam dzień zarządzany przez prywatny holding medialny portal "Утро.ру" (ros. утро - rano) opublikował tekst zatytułowany "Europa trzeszczy w szwach: Polska zebrała się do wyjścia". W głównej mierze został on także oparty na doniesieniach tabloidu "Daily Express", przez co również można w nim znaleźć informacje o "przypadkowym" wyjściu. Autorka - Walentina Majorowa - na podstawie wypowiedzi Donalda Tuska doszła jednak nie tylko do wniosku, że "Polska zebrała się do wyjścia", ale także, że "Warszawa zbuntowała się przeciw Brukseli i proces może zajść daleko".
Dzień później bardzo podobny artykuł, również powołujący się na doniesienia "Daily Express", pojawił się na stronach agencji informacyjnej RIA Novosti. Nakreślono w nim szerszy kontekst sytuacji. "O kwestii ewentualnego wyjścia z Unii Europejskiej dyskutuje się regularnie w Polsce w związku z krytyką reform przeprowadzanych w kraju" – można przeczytać w tekście.
Podkreślano także, że konflikt pomiędzy Unią a PiS-em skupia się głównie na kontrowersjach wokół reformy sądownictwa, ale potencjalne wyjście z UE może być także związane z "odmową Polski co do przyjęcia migrantów i stosunkiem do polityki Tuska". Do tekstu załączono sugestywną karykaturę, na której z budynku stworzonego z ogromnych liter EU przez okno z polską flagą wyrzucane są różne przedmioty, m.in. walizka. Obrazek zatytułowano "To już nie fort".
Polska "wzmacnia rozłam w Unii"
Wieczorem 7 listopada w rosyjskich mediach pojawił się także największy i najobszerniejszy materiał na temat powodów konfliktu na linii Polska-UE. Prawie pięciominutowy reportaż przygotowany przez warszawskiego korespondenta głównego rosyjskiego kanału telewizji publicznej Rossija 1 został wyemitowany w głównym wydaniu rosyjskich "Wieści". Na samym początku prowadzący wspomina, że w Niemczech wciąż nie utworzono rządu, a "niezgoda" między niemieckimi partiami pokazuje, "jak zaostrzyły się relacje w polityce europejskiej". Następnie łączy ten fakt z tym, że "wzmocnić rozłam w UE próbuje teraz Polska".
Materiał zaczyna się informacją, że Polska przyjmuje imigrantów, jednak głównie przyjeżdżają oni z Ukrainy, ponieważ władze nie godzą się na obowiązkowe kwoty uchodźców nakładane przez UE. Dzięki takiemu sprzeciwowi nie tylko ze strony Polski, ale także pozostałych krajów Grupy Wyszehradzkiej, te cztery państwa (Polska, Węgry, Czechy, Słowacja) zawiązały "koalicję przeciw Brukseli". "Rozłam" wewnątrz Unii potwierdził w wypowiedzi dla "Wieści" Tomasz Jankowski, sekretarz generalny prokremlowskiej partii Zmiana, której przewodniczący Mateusz Piskorski został w 2016 roku zatrzymany przez ABW. W kwietniu tego roku został oskarżony o prowadzenie działalności szpiegowskiej na rzecz obcych wywiadów - rosyjskiego i chińskiego - przeciw Polsce.
- Rozłam jest w obozie ententy. To zarówno brexit, jak i żądanie reparacji wojennych dla Polski. Zgadzamy się, że Niemcy to obóz reprezentujący Unię Europejską, a Wielka Brytania - interesy Stanów Zjednoczonych - komentował Jankowski. - Rządzące w Polsce Prawo i Sprawiedliwość wyraźnie zajmuje stanowisko probrytyjskie. Z jednej strony używa antyniemieckich sentymentów, a z drugiej strony rusofobii, aby stworzyć u Polaków poczucie niezależności i przekonać ich o poprawności swojej polityki - dodawał.
Następnie w materiale wspomniano, że poza odmową przyjmowania uchodźców, powodem konfliktu z Unią jest także ostatnia reforma sądownictwa, która "podporządkowała sądy partii rządzącej". Niejako komentarzem do tej sytuacji jest w reportażu z Polski wypowiedź Adama Rucińskiego, prezesa zarządu spółki doradczej BTFG Advisory i byłego członka Rady Nadzorczej Giełdy Papierów Wartościowych. – Jest wiele krajów, które mają problemy z prawami człowieka i w tym czasie są światowymi graczami, na przykład Chiny. Wszyscy chcą z nimi współpracować, nie ma żadnej dyskusji na temat praw człowieka - mówi w materiale. Wypowiedź ta pojawia się przy komentarzu lektora właśnie o reformie sądownictwa, ale i o tym, że katolicka Polska boi się islamizacji, zamyka drzwi dla migrantów i nie uznaje małżeństw tej samej płci, "kiedy prawie wszyscy w Europie już je uznali".
Ruciński dodaje: "Jeśli chcemy (Polska - red.) być silnym krajem, to głównym argumentem w sporach powinna być ekonomiczna i militarna siła. Wtedy rozmowy o prawach człowieka schodzą na dalszy plan".
Polsce "bliżej do Rosji niż do Niemiec"
Po tych słowach Rucińskiego autor materiału przechodzi do pokazania polskiego nacjonalizmu i niechęci do obcych. W tle słów "Polsce daleko do tolerancji Niemiec i Francji" można zobaczyć między innymi bójkę Polaków i Ukraińców w warszawskim autobusie (film pochodzi z 2014 roku), a także fragment materiału TVN24 na temat pobicia 14-letniej Turczynki w Warszawie przez mężczyznę mającego krzyczeć "Polska dla Polaków".
W tym miejscu jednak rosyjski kanał manipuluje pokazywanymi treściami, ponieważ kiedy autor mówi, że "tu i ówdzie ukraińscy imigranci są bici", na ekranie poza wspomnianą bójką w autobusie, gdzie obydwie strony zadawały sobie ciosy, można zobaczyć także nagrane telefonem pobicie. Jest to zarejestrowana w maju 2017 bójka przed gimnazjum w gdańskim Chełmie, lecz wbrew sugestii twórcy materiału w rosyjskiej telewizji, nie przedstawia ataku na obywatela Ukrainy. Ofiarą pobicia była wtedy 14-letnia Polka - Nela. W styczniu tego roku zapadł wyrok w tej sprawie - siedem gimnazjalistek zostało skazanych. Informacje o tym, że rzekomo dziewczynka pochodziła z Ukrainy, pojawiały się właściwie wyłącznie na rosyjskojęzycznych stronach.
Za pomocą tych prawdziwych i fałszywych obrazów autor płynnie przechodzi do zrelacjonowania zeszłorocznego Marszu Niepodległości i wywiadu, jakiego udzielił mu rzecznik Ruchu Narodowego Krzysztof Bosak. – My rozumiemy, że mamy spory konflikt [z Unią – red.], jednak będziemy bronić wartości zapisanych w naszej konstytucji – mówił Bosak. – Chociażby tego, że konstytucyjna rodzina to kobieta i mężczyzna oraz że powinniśmy opierać się na wartościach chrześcijańskich. Osobiście uważam, że na stopniu kulturowym Polsce jest bliżej do Ukrainy, Białorusi i Rosji niż chociażby do Francji i Niemiec – dodawał.
Na koniec materiału warszawski korespondent Jewgienij Reszetniow dodaje, że Polska ma trzy miesiące na ustosunkowanie się do poleceń Unii. W przeciwnym razie wspólnota może wstrzymać wypłacanie Polsce dotacji, co zapewne odczują zwykli obywatele. – Polski rząd żyje zgodnie z zasadą "co nas nie zabije, to nas wzmocni" - mówi dziennikarz i dodaje: "Im większa presja ze strony Unii, tym mocniejsza pozycja partii rządzącej Jarosława Kaczyńskiego".
Polski "rozwód przez przypadek"
Następny dzień przyniósł kolejny dłuższy artykuł w medium o dużym zasięgu. Tym razem tekst o tytule "Rozwód przez przypadek: dlaczego w Brukseli mówiono o możliwości opuszczenia UE przez Polskę" został opublikowany na stronie Russia Today (RT) – kanału założonego przez rosyjski rząd, głównie z myślą o zagranicznych odbiorcach. W obszernym tekście podano podobne przyczyny, co w materiale Rossija 1, ale większą uwagę przywiązano do reform sądowniczych i Sądu Najwyższego. Podkreślono, że w unijnym budżecie na lata 2021-2027 przewidziano zmniejszenie finansowania dla krajów, w których nieprzestrzegane są "rządy prawa". "Chodzi o Polskę i Węgry" - napisano w tekście.
Przewidziane dla Polski dotacje rzeczywiście będą o ponad 20 proc. mniejsze niż obecnie, ale podawanie jako powód wyłącznie kwestii praworządności - którą jako jeden z argumentów wspominają także niektórzy komentatorzy i politycy w Polsce - jest nadużyciem. Głównym powodem zmiany jest nowa metodologia podziału środków. Dzięki niej Polska będzie jednak nadal największym beneficjentem budżetu na politykę spójności spośród państw członkowskich.
W tekście RT cytowano także wypowiedzi rosyjskich ekspertów, którzy uważali, że słowa Tuska o zagrożeniu polexitem mają "polityczny charakter" i nie oddają prawdziwej sytuacji. Członek Rosyjskiej Rady Spraw Międzynarodowych Stanisław Kuwaldin dodał także, że "najczęściej eurosceptyków można znaleźć nie wśród zwykłych obywateli, ale wśród prawicowych działaczy".
Polska "ogłosiła wyjście z Unii Europejskiej"
Druga fala doniesień dotyczących potencjalnego polexitu przyszła po wspomnianej wypowiedzi Tuska z Łodzi. Na przykładzie tekstu z portalu Ukraina.ru (kojarzona z Kremlem strona, oskarżana o dezinformowanie na temat Ukrainy) można zauważyć, jak doniesienia o możliwym wyjściu Polski z Unii w ciągu kilku dni urosły do "ogłoszenia" polexitu.
Tytuł jednego z artykułów na portalu brzmiał: "Iszczenko opowiedział, dlaczego Polska ogłosiła wyjście z Unii Europejskiej". Rościsław Iszczenko to prezes ukraińskiego Centrum Analizy Systemowej i Prognozowania, który wcześniej już komentował wydarzenia polityczne m.in. dla rządowego rosyjskiego portalu Sputnik News. W wypowiedziach udzielonych Ukraina.ru politolog wspomniał, że po takich wypowiedziach, jakich udzielił ostatnio Donald Tusk, czasami następuje prawdziwe wyjście kraju z międzynarodowych organizacji. Dodał jednak - wbrew temu, co mógłby sugerować tytuł tekstu - że "Polska nie opuści Unii Europejskiej, ponieważ jej gospodarka jest bezpośrednio zależna od członkostwa w niej".
Nad możliwościami wyjścia Polski z Unii po słowach Tuska zastanawia się też w swoim artykule "Wyjście Polski z UE: rzeczywista groźba czy szantaż?" politolożka z Uniwersytetu w Petersburgu, Natalia Jeriemina. Jak wskazuje w rozmowie z Konkret24 dr Jolanta Darczewska z Ośrodka Studiów Wschodnich i autorka m.in. opracowania "Wojna informacyjna Rosji z Zachodem. Nowe wyzwanie?", Jeriemina przywołuje większość fałszywych argumentów przemawiających jakoby za polexitem, m.in. to, że Polska rości pretensje do odgrywania roli lidera w Europie Wschodniej czy że Polska umiejętnie wykorzystała zasoby Unii i NATO, by rozwiązać własne problemy, a obecnie wymogi Brukseli są dla niej zbędnym balastem. - Autorka kreśli też scenariusz: Polska nasili swój szantaż wobec Brukseli, a jednocześnie zwiększy wysiłki na rzecz wzmocnienia swych wpływów w UE. Może to uczynić (wg Jerieminy - red.) wyłącznie na fali rusofobii oraz zacieśnienia relacji ze Stanami Zjednoczonymi - tłumaczy dr Darczewska.
Wyłapują to, co dla nich korzystne
- W przypadku takich materiałów propaganda rosyjska nie musi się zbyt wysilać. Po prostu z informacji wokół Polski wyłapują to, co jest dla nich korzystne - mówi Konkretowi24 medioznawca Maciej Morozowski. - Część rosyjskich mediów jest w jakiś sposób zsynchronizowana z polityką Kremla, więc osłabianie pozycji tak zwanej "bliskiej zagranicy", czyli przykładowo Polski, leży w ich interesie. Jeśli pojawiają się u nas sygnały o tak zwanym polexicie i do tego opinie, że jest on możliwy, to Rosjanom wystarczy tylko powtórzyć te opinie - dodaje.
Profesor podsumował też, jaki przekaz płynie z takich materiałów. - Rosjanom przedstawia się to następująco: Zachód stosuje sankcje wobec niektórych krajów, takich jak Polska i Węgry, więc nie ma tam jedności. Co za tym idzie, niezjednoczony Zachód jest znacznie słabszy. Na takim tle Rosja wypada naprawdę dobrze - mówi Mrozowski.
Autor: Michał Istel / Źródło: Konkret24; StopFake; zdjęcie tytułowe: Shutterstock
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock