Dwaj profesorowie – Uniwersytetu Warszawskiego i Szkoły Głównej Handlowej – twierdzą, że Polska na członkostwie w Unii Europejskiej straciła 535 miliardów złotych. Ich raport powstał na zamówienie europosła Solidarnej Polski Patryka Jakiego. Ekonomiści podane dane kwitują: "porównywanie gruszek z jabłkami". Raport oceniają jako "niespotykany w analizach i literaturze przedmiotu bilansu płatniczego".
Na zorganizowanej przez siebie konferencji prasowej w Sejmie 20 września Patryk Jaki zaprezentował - jak mówił - raport o przepływach finansowych między Polską a Unią Europejską. Autorami raportu pt. "Saldo transferów finansowych między Unią Europejską a Polską" są ekonomista ze Szkoły Głównej Handlowej prof. Zbigniew Krysiak oraz socjolog i politolog z Uniwersytetu Warszawskiego prof. Tomasz Grosse.
"W dyskusji bardzo często słyszymy, zwłaszcza od polityków zachodnich, że Polska traktuje Unię Europejską jak bankomat; że Polska otrzymuje fundusze europejskie, dlatego że 'wszyscy chcą Polsce pomóc i nikt nie ma w tym żadnego interesu'. Nie pokazuje się całego kontekstu: że kiedy wchodziliśmy do Unii, fundusze gwarantowane były opłatą za dostęp do polskiego rynku" – mówił europoseł.
Polityk przyznał, że to on zamówił raport - ale jego treść nie została ujawniona. Zaraz po konferencji Konkret24 zwrócił się do jednego z autorów o udostępnienie raportu, lecz nasza prośba pozostała bez odpowiedzi. Natomiast sam Patryk Jaki poproszony przez nas o raport w poniedziałek, poprosił o kontakt później; w środę zadeklarował, że przekaże go wieczorem. W środę portal "Tygodnika Solidarność" opublikował link do treści raportu, ale po kilku godzinach link przestał być aktywny.
Jak się zorientowaliśmy, ponad 120-stronicowy tekst zawiera rozwinięcie tez zaprezentowanych na konferencji. Nie ma w nim jednak takiej grafiki o przepływach finansowych między Polską a Unią Europejską, jaką pokazano. Wartości środków, jakie Polska otrzymała z UE, suma zysków wytransferowanych z Polski czy ostateczny bilans są podane w danych rocznych, po pomnożeniu przez 17 lat dają liczby podane na konferencji prasowej.
Teza profesorów: fundusze europejskie nie zrekompensowały zysków zachodnich firm z obecności na polskim rynku
Główna teza ekspertyzy profesorów Krysiaka i Grosse sprowadza się do stwierdzenia, że Polska na członkostwie w Unii Europejskiej finansowo i gospodarczo nie zyskała. Na dowód tego naukowcy zaprezentowali następujące liczby:
593 mld zł - tyle w latach 2004-2020 Polska otrzymała netto z budżetu UE (czyli po zapłaceniu składki członkowskiej do UE)
981 mld zł - to bilans finansowy spółek UE transferujących zyski z Polski oraz zyski polskich spółek z UE
388 mld zł - to różnica w bilansie między dwoma pierwszymi punktami wskazująca, że średnioroczny ujemny przepływ wynosi około 23 mld zł
535 mld zł - to całkowite straty dla Polski w latach 2004-2020 (wraz z bilansem eksportu do UE uwzględniającym wartość wsadu z importu – kolejne minus 148 mld zł).
Planszę z tymi liczbami obejrzeli widzowie konferencji, a potem była rozpowszechniana i komentowana przez internautów w sieci jako jedyny konkretny przekaz z tego wydarzenia z braku udostępnienia raportu.
Podczas prezentacji w Sejmie twórcy ekspertyzy dla Patryka Jakiego podkreślali, że fundusze europejskie, które Polska otrzymuje z UE, to nic innego, jak "opłata za dostęp do polskiego rynku", który w wyniku polskiego członkostwa otrzymały zachodnie firmy. Jak twierdzi prof. Grosse, "te opłaty nie zrekompensowały zysków" tych firm z obecności na polskim rynku. Jego zdaniem rozwój gospodarczy Polski w oparciu o fundusze europejskie hamował tworzenie się polskiego kapitału i planowanie strategiczne.
"Dostęp do rynku, aktywa, drogi, zakłady pracy, klienci - to cały potencjał, do którego dostęp dajemy firmom z Unii Europejskiej. To potencjał, aktywa zdolne do generowania przepływów. W skali roku ta kwota przepływów, które uzyskiwaliśmy, była mniejsza średniorocznie o 23 miliardy" – powiedział prof. Krysiak. On uważa, że na polskim członkostwie w UE najwięcej zyskują Niemcy, którzy mają 70-proc. udział w nadwyżce eksportu na importem w całej Unii Europejskiej. Podawał przykład niemieckiej firmy, która zamawia część podzespołów w Polsce, po czym sprzedaje produkt z wysoką marżą, a polska firma otrzymuje znacznie mniejsze środki.
Pierwsze komentarze: "odejmują jabłka od gruszek", "naukowo to kompromitacja jest"
Konferencja Patryka Jakiego i przedstawione na niej tezy wywołały lawinę komentarzy - politycznych i ekonomicznych. "Jestem przekonany, że te 80 procent Polek i Polaków, którzy w badaniach sondażowych ciągle potwierdzają, że chcą być w Unii Europejskiej, ku strapieniu, jak rozumiem, pana Jakiego, dostrzega jakieś korzyści. Pan Jaki również czerpie z tego korzyści, chociażby z uwagi na to, że jest członkiem Parlamentu Europejskiego" - mówił w programie "Newsroom" Wirtualnej Polski europoseł Leszek Miller.
Były szef dyplomacji, a obecnie poseł Koalicji Obywatelskiej Dariusz Rosati skomentował na Twitterze: "Poseł @PatrykJaki przedstawił 'raport' wg którego Polska straciła na członkostwie w UE ponad 500 mld zł. Ale to dokument kompromitujący autorów, którzy odejmują jabłka od gruszek i nie widzą różnicy między transferami bezzwrotnymi a zyskami z inwestycji. Polexit się nie uda" (pisownia wszystkich postów oryginalna).
"Manipulacja Level Debil Ciekawe dlaczego w tej tabeli nie ma wpływów z CIT tych firm zagranicznych, skoro są podane transfery zysków za granice. A to tylko jeden punkt z tej manipulacji" - napisał jeden z użytkowników Twittera. Z kolei Maciej Bukowski, ekonomista z think tanku Instytut WiseEuropa napisał na Twitterze bezpośrednio do Patryka Jakiego: "Przykro mi to mowic panie posle ale autor czy autorzy tej tabelki wciskaja panu kit. Ona jest z gruntu niepoprawnie zrobiona. Byc moze sami nie rozumieja operacji na liczbach ktore wykonuja a moze chca zmanipulowac pana i nas ale to ich nie ratuje. Naukowo to kompromitacja jest".
Eksperci o tezach raportu: "kuriozalne, wybiórcze", "raport niezrównoważony"
Zaprezentowane przez profesorów Krysiaka i Grossego dane mają charakter "kuriozalny i wybiórczy, niespotykany w analizach i literaturze przedmiotu bilansu płatniczego"; to "porównywanie gruszek z jabłkami"; "raport jest niezrównoważony, ahistoryczny, nie warto go komentować" - takie określenia padły w opiniach na temat tez raportu, które na prośbę Konkret24 przygotowali dr Sławomir Dudek z fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju, Marek Zuber - ekonomista z Akademii WSB i prof. Artur Nowak-Far ze Szkoły Głównej Handlowej.
"Saldo Krysiaka" - pisze w opinii dr Dudek, mając na myśli podaną kwotę - 535 mld zł, jakie miała stracić Polska na członkostwie w UE - "jest w zasadzie powtórzeniem tego, co prezentował poseł Janusz Kowalski (poseł Solidarnej Polski - red.) w listopadzie ubiegłego roku przy okazji wetowania budżetu europejskiego, co już wówczas spotkało się z ogromną krytyką środowiska ekonomistów, które zdemaskowało wady metodologiczne i wybiórczość tamtego zestawienia. Wtedy intencje były jasne. Teraz szacunki są jeszcze wyższe" - zauważa dr Dudek. Rzeczywiście, w Konkret24 analizowaliśmy wówczas tezę posła Kowalskiego - ekonomiści uznali, że "usiłuje porównać rzeczy nieporównywalne".
Z kolei prof. Artur Nowak-Far w analizie raportu przedstawionego przez Partyka Jakiego zauważa, że "w ogólnym planie raport jest krytyką polityki gospodarczej ostatnich 30 lat oraz stanowi ledwie zawoalowany zarzut niedołężności polskiego biznesu". Natomiast Marek Zuber ocenia sarkastycznie, że "tak zaprezentowane dane sugerują, że zagraniczna firma najpierw buduje w Polsce autostrady, a poza zakończeniu budowy te autostrady zwija i z Polski wywozi".
593 mld zł dla Polski z UE? To zaniżona wartość
W zestawieniu prof. Krysiaka pada kwota 593 mld zł netto (czyli już po doliczeniu składki członkowskiej), które Polska w latach 2004-2020 otrzymała z unijnego budżetu. Wydaje się jednak nieprecyzyjna. Albowiem Ministerstwo Finansów podało, że od 2004 do końca lipca 2021 roku Polska otrzymała na czysto (po opłaceniu składki członkowskiej) 140 211 860 040 euro. Odejmując od tej kwoty środki otrzymane w 2021 roku (8 351 061 729), otrzymujemy 131 860 798 311 euro - czyli tyle Polska pozyskała na czysto z UE w latach 2004-2020.
Przeliczając po obecnym kursie NBP (1 euro = 4,5999 zł), daje to 606 546 486 150,7689 zł. Przeliczając po kursie z końca grudnia 2020 roku (1 euro = 4,6148 zł), otrzymujemy 608 511 212 045,6028 zł.
To oznacza, że w zaprezentowanym przez profesorów zestawieniu wartość środków europejskich, które dostała Polska, zaniżono o ok. 13-15 mld zł.
Raport pomija inwestycje w Polsce z osiągniętych zysków
Do pozostałych liczb z "salda Krysiaka" - czyli do kwoty zysków wytransferowanych z Polski, jak i kwoty strat z tytułu członkostwa - odnosi się dr Sławomir Dudek z FOR. W opinii dla Konkret24 pisze, że na podstawie danych Narodowego Banku Polskiego na koniec 2019 roku łączna wartość inwestycji z UE wyniosła ponad 820 mld zł - co w całości przewyższa wyliczenia prof. Krysiaka, nawet te błędne. Inwestycje z UE stanowią 92 proc. wszystkich inwestycji zagranicznych w Polsce. Doktor Dudek pisze: "Akcjonariusze z UE wydali 820 mld zł na udziały w polskich firmach, na budowę nowych fabryk, nowych linii produkcyjnych, na maszyny i urządzenia, budynki, magazyny, centra usług wspólnych, itd. To był żywy kapitał. I z tego powodu, jak każdy inwestor, mają prawo do osiągania zysku z zainwestowanego kapitału".
W 2019 roku dochody akcjonariuszy i właścicieli z UE z tytułu zainwestowanego kapitału w Polsce wyniosły łącznie 81 mld zł. Profesor Krysiak na slajdzie pokazał 93 mld zł, ale - jak zauważa dr Dudek - trudno zweryfikować źródło tych danych.
Co istotne, podkreśla dr Dudek, 50 proc. z tych zysków (40 mld zł) jest reinwestowane w Polsce - czyli zostaje w tych firmach na kolejne nowe maszyny, urządzenia i rozwiązania technologiczne. Tylko 33 mld zł jest wypłacane w postaci dywidend. Te dywidendy stanowią 4 proc. zainwestowanego kapitału. "Tego już w analizie Krysiaka nie pokazano, przypuszczam, że reinwestowane zyski też nie zostały uwzględnione w analizie" - dodaje ekonomista z FOR. (Zobacz szerszą analizę dr. Dudka).
981 mld zł transferu zysków? "Absurdalna wielkość"
Profesor Krysiak wyliczył, że łączny "transfer zysków do firm z UE" w latach 2004-2020 wyniósł 981 mld zł. "To absurdalna wielkość" - stwierdza dr Dudek. Według danych NBP - jak analizuje - łączna suma dywidend do wszystkich krajów, nawet poza EU, to 450 mld zł, a łączna wartość reinwestowanych zysków to 400 mld zł. Ale reinwestowane zyski zostają w firmach w Polsce.
Ponadto profesor Krysiak pominął saldo wymiany usług. "A przecież eksport usług to specjalność Polski, wartość tego eksportu to ponad 260 mld zł rocznie" - podkreśla dr Dudek. Saldo w usługach jest od wielu lat nadwyżkowe i przekracza 100 mld zł rocznie. Od 2004 roku to ponad 700 mld zł, z czego większość na europejskich rynkach. Tego też nie pokazano w analizie.
Pominięto to, jak pieniądze z budżetu UE krążą w Polsce
Proszeni o opinię na temat "salda Krysiaka" ekonomiści zwracają uwagę, że w prezentacji zabrakło całościowego spojrzenia na realną gospodarkę, na wpływ członkostwa w UE na polski rynek pracy, dochody gospodarstw domowych, inwestycje, napływ nowych technologii, napływ know-how, na produkcję i finalnie na PKB.
Marek Zuber analizuje to na przykładzie inwestycji: "Mamy fabrykę Mercedesa czy Volkswagena w Polsce, firma zainwestowała na przykład miliard złotych. Jesteśmy w stanie wykazać, że w ciągu 10 lat swojego istnienia wygenerowała w Polsce zyski na poziomie 2 mld zł. Ale przecież przez ten czas w tej fabryce pracowały setki czy tysiące osób, inne firmy, także małe i średnie polskie firmy, sprzedawały do tej fabryki różne podzespoły i w związku z tym te firmy też zatrudniały i zarabiały. To wszystko trzeba by było wziąć pod uwagę, żeby pokazać ten finalny efekt dla Polskiej gospodarki. A ja w tych obliczeniach z tabeli tego nie widzę" - stwierdza ekonomista z Akademii WSB.
Z kolei prof. Artur Nowak-Far z SGH zauważa, że twórcy raportu pomijają to, jak pieniądze z budżetu UE krążą w Polsce. "Przecież dochody z realizacji projektów są opodatkowane i stwarzają także miejsca pracy, np. zwiększają dochody tych, którzy obsługują te podmioty i tych pracowników, którzy realizują infrastrukturę za pieniądze UE". Jego zdaniem "raport nie pokazuje, że poważna część wytworzonej wartości pozostaje w Polsce (np. projekty drogowe) i jest wykonywana niemal w całości z zaplecza krajowego (np. kruszywo i inne rzeczy do projektów infrastrukturalnych są niemal zawsze krajowe)".
Profesor Nowak-Far twierdzi także, że raport proponuje endogeniczny wzrost gospodarczy, oparty na zasobach wewnętrznych, a nie egzogeniczny, czyli wsparty ze źródeł zewnętrznych. Jego zdaniem wyjście z Unii Europejskiej i rezygnacja z zasobów zewnętrznych (Unii Europejskiej czy Banku Światowego) i zastąpienie go niewyliczonym w raporcie kapitałem rodzimym to żadna recepta. "Polskie przedsiębiorstwa zrezygnują z intratnych kontraktów z partnerami niemieckimi i dostaną co w zamian: klientelizm partyjny? Nagle będą miały kapitał? - przechwytywany w znacznym stopniu przez uprzywilejowane spółki Skarbu Państwa?" - zastanawia się prof. Nowak-Far.
Korzyści z członkostwa? Pięciokrotnie większe niż fundusze europejskie
W dyskusji o wyliczeniach dwóch profesorów przytaczano dane pokazujące zupełnie odmienny obraz polskiego członkostwa w Unii Europejskiej. "2 lata temu w PIE postanowiliśmy dokonać bilansu 15-letniej obecności Polski w UE. Z naszego raportu wynika, że bez niej mielibyśmy m.in. 12 proc. niższe PKB i 32 proc. niższy eksport" - napisał na Twitterze dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE) Piotr Arak.
PIE, instytut nadzorowany przez premiera, nie raz poruszał już kwestie ekonomicznych korzyści z wejścia Polski do Unii Europejskiej. W kwietniu 2019 roku opublikował raport, w którym przedstawił bilans 15-lecia członkostwa naszego kraju w UE (wtedy saldo rozliczeń Polski z UE wynosiło 110 mld euro na plus).
"Korzyści Polski ze wspólnego rynku są pięciokrotnie większe niż kwota otrzymanych funduszy unijnych" - stwierdza dr Dudek. Dzięki wspólnemu rynkowi polski PKB zwiększył się o 10,6 proc. Dla porównania: na Węgrzech - o 16,5 proc., w Niemczech - o 7,9 proc., a średnio w UE - o 8,7 proc. Ekonomista FOR podkreśla, że to 250 mld zł dodatkowego PKB co roku - do momentu, kiedy nie wyjdziemy z UE. "To dochody polskich firm i pracowników; nawet kreatywne zestawienia prof. Krysiaka bledną przy tych liczbach" - konkluduje dr Sławomir Dudek. I przywołuje szacunki, według których korzyści z członkostwa w szerszym ujęciu narastają w czasie i dla Polski dzięki temu PKB per capita jest nawet o 55 proc. wyższe w 15 lat po akcesji.
Na konferencji prasowej 20 września Patryk Jaki był pytany o koszty przygotowania dla niego raportu oraz wynagrodzenia profesorów Krysiaka i Grosse za jego wykonanie. Nie podał jednak żadnych kwot - obiecał jedynie, że taką informację przedstawi.
Autor: Piotr Jaźwiński, Michał Istel / Źródło: Konkret24; zdjęcie: YouTube.com/Patryk Jaki
Źródło zdjęcia głównego: Patryk Jaki/YouTube