FAŁSZ

Gliński: za rządów PiS "prawo nie było łamane". Było. Przypominamy

Źródło:
Konkret24
Naprawa praworządności rozpoczęta
Naprawa praworządności rozpoczętaTVN24
wideo 2/6
Naprawa praworządności rozpoczętaTVN24

Politycy Prawa i Sprawiedliwości krytykują wszelkie działania prokuratury i organów państwa związane z wyjaśnianiem nieprawidłowości za poprzednich rządów. A poseł Piotr Gliński twierdzi stanowczo, że w czasach Zjednoczonej Prawicy "prawo nie było łamane". Przypominamy więc 10 najgłośniejszych przykładów naruszania prawa za poprzednich rządów.

Ostatnie decyzje organów ścigania dotyczące czynów popełnionych w latach rządów Zjednoczonej Prawicy powodują, że obecna opozycja - czyli m.in. politycy Prawa i Sprawiedliwości - oskarża rządzących o łamanie prawa. Chodzi głównie o działania śledczych w sprawie nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości: o sprzyjanie powstawaniu mechanizmów korupcjogennych, niecelowe wydawanie środków publicznych, miliony przekazane organizacjom powiązanym z władzą, szczególnie z politykami Suwerennej Polski. Były wiceminister sprawiedliwości Michał Woś ma już uchylony immunitet. Będą mu stawiane zarzuty za przekazanie Centralnemu Biuro Antykorupcyjnemu 25 mln zł na zakup oprogramowania szpiegowskiego Pegasus. Uchylenia immunitetu i zarzutów może się też spodziewać inny były wiceminister sprawiedliwości, nadzorujący wówczas Fundusz Sprawiedliwości - Marcin Romanowski.

Emocje budzi sprawa ks. Michała O., prezesa fundacji Profeto, który został pod koniec marca zatrzymany, a następnie aresztowany w sprawie afery związanej z wydatkami Funduszu Sprawiedliwości. Jego organizacji przyznano blisko 100 mln zł na budowę ośrodka Archipelag, ale księdza oskarżono o przekroczenie uprawnień, poświadczenie nieprawdy, wyrządzenie szkody majątkowej i pranie brudnych pieniędzy. Po opublikowaniu listu rzekomo autorstwa księdza O., w którym opisano warunki jego pobytu w areszcie, politycy opozycji grzmią, że ksiądz jest tam torturowany - na co nie ma jednak żadnych dowodów.

Rzekomo okrutnym traktowaniem księdza O. w areszcie oburzał się 1 lipca w Polsat News prof. Piotr Gliński, obecnie poseł PiS, poprzednio minister kultury. Przypominał sprawę Mariusza Kamińskiego, byłego posła PiS, a obecnie europarlamentarzysty, który na krótko trafił do aresztu, gdzie - zdaniem opozycji - również miał być torturowany (na co także nie było dowodów). Poseł Gliński utrzymywał ponadto, że Prokuratura Krajowa została nielegalnie przejęta za rządów premiera Donalda Tuska oraz że sądy w Polsce i prokuratura są upolitycznione. Wówczas prowadzący program Marcin Fijołek zwrócił uwagę: "Jak wy rządziliście, opozycja krzyczała, że prokuratura jest upolityczniona".

Na to poseł Gliński odpowiedział: "Bardzo możliwe, że krzyczała. Natomiast prawo nie było łamane. Prawo nie było łamane. Taka jest różnica". I podawał przykłady, gdy - jego zdaniem - obecna władza łamie prawo: "Przejmuje media publiczne po to, żeby można było manipulować społeczeństwem wbrew prawu. U mnie, w kulturze, przejmuje instytucje kultury, wprowadza cenzurę (...), czy likwidowanie instytucji kultury, jak Instytut Literatury, likwidowanie pism, które powstały, jak 'Nowy Napis'".

Tymczasem właśnie łamanie praworządności i reguł demokracji było przez osiem lat jednym z głównych zarzutów stawianych rządom Zjednoczonej Prawicy. Łamanie prawa w tym okresie było powodem głośnych protestów i wystąpień organizacji sędziowskich, prawniczych, a przede wszystkim powodem sporu z Unią Europejską. Komisja Europejska rozpoczęła wówczas wobec Polski procedurę z art. 7 Traktatu o Unii Europejskiej za naruszania praworządności (zamknęła ją dopiero w maju 2024 roku). Naliczyła nam w sumie ponad pół miliarda euro, czyli niemal 2,5 mld zł kar. Natomiast polska Krajowa Rada Sądownictwa została zawieszona w Europejskiej Sieci Rad Sądownictwa.

Na demontaż wymiaru sprawiedliwości przez rządy PiS i Suwerennej Polski w naszym kraju zwracały uwagę: Komisja Europejska, Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, Europejski Trybunał Praw Człowieka, Rada Europy. W Konkret24 nie raz opisywaliśmy i wyjaśnialiśmy, co było powodem wyroków TSUE i decyzji KE.

CZYTAJ WIĘCEJ W KONKRET24: Demontaż wymiaru sprawiedliwości w Polsce

Dlatego poseł PiS Piotr Gliński nie ma racji, twierdząc, że przez poprzednie osiem lat prawo nie było łamane. Przypominamy 10 najgłośniejszych przykładów łamania prawnych reguł w czasach, gdy rządziła Zjednoczona Prawica, czyli koalicja PiS i Suwerennej Polski (wcześniej: Solidarna Polska).

1. Powołanie sędziów dublerów do Trybunału Konstytucyjnego

8 października 2015 roku podczas ostatniego posiedzenia Sejmu VII kadencji (parlamentarną większość miała wówczas jeszcze koalicja Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego) wybrano pięcioma sejmowymi uchwałami na sędziów Trybunału Konstytucyjnego: Romana Hausera, Krzysztofa Ślebzaka, Andrzeja Jakubeckiego (z kadencjami od 7 listopada 2015), Bronisława Sitka i Andrzeja Sokalę (z kadencjami odpowiednio od 3 i 9 grudnia 2015). Mieli oni zastąpić pięciu sędziów, których kadencje kończyły się 6 listopada 2015 i 2 oraz 8 grudnia 2015 roku.

Podstawą wyboru była nowa ustawa o Trybunale Konstytucyjnym z 25 czerwca 2015 roku. Projekt zgłosił ówczesny prezydent Bronisław Komorowski. Podczas prac sejmowych poseł Platformy Obywatelskiej Robert Kropiwnicki zgłosił poprawkę, na którą potem zgodził się cały Sejm. Zezwalała już Sejmowi VII kadencji, gdzie większość miała koalicja PO-PSL, na wybór dwóch sędziów TK pomimo tego, że ich kadencje rozpoczynały się po jesiennych wyborach parlamentarnych w 2015 roku (czyli w trakcie kolejnej, VIII kadencji Sejmu). Wybór tych dwóch sędziów na 17 dni przed wyborami był więc niejako "na zapas". Rządząca koalicja mogła spodziewać się wyborczej porażki, bo kilka miesięcy wcześniej prezydentem został popierany przez PiS Andrzej Duda. Po wygranych przez Prawo i Sprawiedliwość wyborach parlamentarnych Sejm VIII kadencji zebrał się na pierwsze posiedzenie 12 listopada 2015 roku. Cztery dni później prezydent Andrzej Duda zaprzysiągł nowy rząd z Beatą Szydło na czele.

Nowy Sejm, w którym większość miał PiS, błyskawicznie przystąpił do zmian w Trybunale Konstytucyjnym. Już 19 listopada 2015 roku Sejm zmienił ustawę o TK umożliwiającą m.in. powtórny wybór sędziów TK. Dzień później ustawą zajął się Senat - nie wniósł poprawek. Tego samego dnia, a więc 20 listopada, podpisał ją prezydent. Ustawa miała 14-dniowe vacatio legis. Wchodziła w życie 5 grudnia. Jednak rządząca w parlamencie większość nie chciała czekać.

W nocy z 25 na 26 listopada 2015 PiS uchwalił nieważność październikowego wyboru sędziów dokonanego przez Sejm poprzedniej kadencji. Październikowe uchwały miały - zdaniem PiS - zostać podjęte z naruszeniem prawa, więc uznał je za nieważne. Argumentowano, że nie zakończono procedury wyboru sędziów przez poprzedni skład Sejmu, ponieważ prezydent Duda nie przyjął od nich ślubowania, a zebrał się już nowy Sejm. Wybór całej piątki podlega więc zasadzie dyskontynuacji. 26 listopada 2015 Sejm zmienił też swój regulamin, by móc szybko wybrać sędziów TK w sytuacjach nadzwyczajnych m.in. po powstaniu wakatu.

Następnie Sejm VIII kadencji wybrał trzy inne osoby na stanowiska sędziów w TK (te wcześniej już obsadzone przez Sejm poprzedniej kadencji) - a prezydent je zaprzysiągł. Byli to: Henryk Cioch, Lech Morawski i Mariusz Muszyński. Cioch i Morawski zmarli w 2017 roku, na ich miejsca Sejm wybrał Jarosława Wyrembaka i Justyna Piskorskiego. O tych trzech sędziach mówi się właśnie "dublerzy", ponieważ zostali wbrew prawu wybrani na zajęte już w sposób prawidłowy miejsca.

3 grudnia 2015 roku Trybunał Konstytucyjny - jeszcze za prezesury Andrzeja Rzeplińskiego - orzekł, że przepis, na podstawie którego wybrano trzech sędziów w VII kadencji (Romana Hausera, Krzysztofa Ślebzaka, Andrzeja Jakubeckiego) był jednak zgodny z Konstytucją RP, czyli osoby wybrane potem na ich miejsca nie powinny zasiadać w trybunale. Trybunał w uzasadnieniu wyroku zaznaczył, że uchwały Sejmu z 25 listopada 2015 roku o wyborze sędziów TK nie są przedmiotem kontroli w tym postępowaniu. Jednak odniósł się do ich charakteru prawnego. Ocenił, że nie wpłynęły na moc prawną uchwał Sejmu VII kadencji w sprawie wyboru sędziów Trybunału. Zdaniem TK nie mogły wywrzeć w tej mierze żadnego skutku prawnego. TK ocenił, że z mocy Konstytucji uchwały Sejmu o wyborze sędziów TK są ostateczne i nikt nie może ich wzruszyć.

9 grudnia 2015 roku, a więc tydzień po tym, jak Sejm VIII wybrał pięciu sędziów, TK stwierdził niekonstytucyjność nowelizacji ustawy o TK z 19 listopada 2015 roku. Natomiast 7 maja 2021 roku Europejski Trybunał Praw Człowieka (ETPC) orzekł, że zasiadanie dublera zamiast sędziego w składzie orzekającym polskiego TK (chodziło o Mariusza Muszyńskiego) narusza prawo obywatela do sądu i rzetelnego procesu. Wyrok ETPC uprawomocnił się w sierpniu 2021 roku. Jak dodatkowo podkreślił ETPC, władza miała świadomość, że łamie polskie prawo: "Trybunał zauważa, że wybór trzech sędziów w dniu 2 grudnia 2015 r. i ich zaprzysiężenie miały miejsce tuż przed tym, jak Trybunał Konstytucyjny miał wydać wyrok w sprawie nr. K 34/15. W jego ocenie pośpieszne działania Sejmu VIII kadencji i Prezydenta Rzeczypospolitej, którzy byli świadomi zbliżającego się orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, budzą wątpliwości co do nieprawidłowej ingerencji tych władz w proces wyboru sędziów konstytucyjnych".

2. Nieopublikowanie wyroków Trybunały Konstytucyjnego

Zgodnie z art. 190 ust. 1 i 2 Konstytucji RP orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego mają moc powszechnie obowiązującą i są ostateczne. Podlegają niezwłocznemu ogłoszeniu w organie urzędowym, w którym akt normatywny był ogłoszony. Dokument z TK trafia do Rządowego Centrum Legislacji, ponieważ zgodnie z art. 21 ust. 1 ustawy z 20 lipca 2000 roku o ogłaszaniu aktów normatywnych i niektórych innych aktów prawnych "Dziennik Ustaw" i "Monitor Polski" wydaje premier. Orzeczenie musi zostać niezwłocznie opublikowane. Jednak w przepisach nigdzie nie sprecyzowano tego terminu.

Tymczasem w 2016 roku trzy orzeczenia nie zostały opublikowane niezwłocznie, tylko jeden po kilku miesiącach, a dwa po dwóch latach. Chodzi o wyroki: - z 9 marca 2016 roku - o niekonstytucyjności noweli ustawy o Trybunale Konstytucyjnym autorstwa PiS z grudnia 2015 roku; - z 11 sierpnia 2016 roku - o częściowej niekonstytucyjności ustawy autorstwa PiS o Trybunale Konstytucyjnym z lipca 2016 roku; - z 7 listopada 2016 roku - w sprawie przepisów o wyłanianiu kandydatów na prezesa Trybunału Konstytucyjnego.

Premierem była wówczas Beata Szydło. Ona, jej rząd oraz PiS nie uznawali bowiem tych rozstrzygnięć za wyroki. Bezprawność takiego działania opisywało wielu prawników. Na przykład prof. Marcin Matczak nazwał to zamachem stanu. "PiS stwierdził, że wyrok był nieważny; nie opublikował go; uznał, że zakwestionowana ustawa dalej obowiązuje; a więc wyrok TK nigdy nie wszedł w życie" - komentował na platformie X (pisownia oryginalna).

Po pięciu miesiącach na skutek wejścia w życie nowej ustawy o TK opublikowano 21 zaległych wyroków wydanych przed 20 lipca 2106 roku poza orzeczeniami dotyczącymi "aktów nieobowiązujących". W związku z tym w "Dzienniku Ustaw" nie pojawiły się dwa wyroki: z 9 marca tego roku (o nowelizacji poprzedniej ustawy o TK, przestała obowiązywać) oraz z 11 sierpnia (o obowiązującej ustawie o Trybunale, wyrok wydano po 20 lipca). Zostały opublikowane dopiero w czerwcu 2018 roku z adnotacją "wydane z naruszeniem prawa". A zatem nie niezwłocznie, o czym mówi Konstytucja RP.

Dwa wyroki zostały opublikowane po dwóch latach i jeszcze z adnotacją, że wydano je z naruszeniem prawaisap.sejm.gov.pl

Przypomnijmy, że Trybunał Konstytucyjny jeszcze za czasów prezesa Andrzeja Rzeplińskiego stwierdził w 2016 roku, że: "Ustawodawca nie jest władny oceniać, które orzeczenia sądu konstytucyjnego mogą być publikowane, a które na publikację nie zasługują". Dwukrotnie w czasach Zjednoczonej Prawicy - gdy Zbigniew Ziobro był jednocześnie ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym - śledczy umarzali sprawę braku publikacji wyroków TK. Jednak ani razu nie przesłuchali Beaty Szydło. "Można (...) twierdzić, że wskutek różnego rodzaju działań rządzących w latach 2015-2023 doszło do upolitycznienia prokuratury, co w praktyce uniemożliwiało przeprowadzenie rzetelnego postępowania karnego w sprawie zarzutów naruszeń prawa przez funkcjonariuszy publicznych" - oceniła w listopadzie 2023 roku Helsińska Fundacja Praw Człowieka.

3. Powołanie neoKRS

Uchwalona 8 grudnia 2017 roku ustawa o zmianie ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa oraz niektórych innych ustaw zerwała z obowiązującą od 1989 roku zasadą, według której 15 sędziów do KRS wybierają zgromadzenia sędziowskie. Według nowych przepisów wybiera ich Sejm. Środowisko prawnicze - poza osobami i instytucjami popierającymi władzę PiS - uważa, że jest to naruszenie konstytucyjnej zasady odrębności wymiaru sprawiedliwości. Intencją autorów Konstytucji RP było bowiem, by sędziowie byli powoływani do KRS niezależnie od władzy politycznej. Stwierdzenia, że to sędziowie mają wybierać swoich przedstawicieli do KRS, w konstytucji nie ma - lecz zgromadzenia sędziowskie wybierały sędziów do KRS przez ponad 25 lat.

Z drugiej strony, Konstytucja RP w innym przepisie stanowi, że 15 członków KRS ma być wybranych spośród sędziów Sądu Najwyższego, sądów powszechnych, sądów administracyjnych i sądów wojskowych. Ani neoKRS pierwszej kadencji, ani obecna neoKRS nie spełniają tego warunku. Doszło więc do naruszenia prawa.

Chociaż część wyroków w tej sprawie jest jednoznaczna, a inne już nie. Wyrok jednoznaczny zapadł np. w sprawie Dariusz Gliński przeciwko RP przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. Trybunał uznał, że zasiadanie w Sądzie Najwyższym osób powołanych przez neoKRS nie gwarantuje prawa do bezstronnego sądu. ETPCz zawarł też w wyroku uwagę, że "dalsze funkcjonowanie KRS w kształcie nadanym jej ustawą zmieniającą z 2017 r. oraz jej zaangażowanie w procedurę nominacji sędziowskich utrwala dysfunkcję systemową stwierdzoną powyżej przez Trybunał i może w przyszłości skutkować potencjalnie wielokrotnym naruszeniem prawa do niezawisłego i bezstronnego sądu ustanowionego ustawą, prowadząc tym samym do dalszego pogłębienia kryzysu rządów prawa w Polsce".

Przykładami wyroków salomonowych są odpowiedzi TSUE na pytania polskich sędziów - TSUE podziela w nich obawy sędziów o niezależność KRS i prawidłowość nominacji sędziów od 2018 roku, lecz każdą sprawę każe badać indywidualnie przed polskimi sądami. Bo według niektórych orzeczeń TSUE fakt niekonstytucyjnego powołania neoKRS nie zawsze automatycznie oznacza, że sędziowie z nadania neoKRS nie gwarantują niezależności.

28 października 2021 roku nowa polska Krajowa Rada Sądownictwa została wykluczona z Europejskiej Sieci Rad Sądownictwa. Powód: neoKRS nie gwarantuje niezależności od władzy wykonawczej i ustawodawczej. Komisja Europejska, rekomendując wszczęcie procedury ochrony praworządności w trybie art. 7 ust. 1 Traktatu o Unii Europejskiej, wezwała polskie władze m.in. do "zmiany ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa, tak aby nie przerywano kadencji sędziów-członków Rady oraz zapewniono, aby nowy system gwarantował wybór sędziów-członków przez przedstawicieli środowiska sędziowskiego".

Po ostatnich wyborach, w listopadzie 2023 roku, wybrano nowych przedstawicieli Sejmu do neoKRS. To Kamila Gasiuk-Pihowicz, Robert Kropiwnicki (Koalicja Obywatelska), Tomasz Zimoch (Polska 2050, PSL), Anna Maria Żukowska (Lewica). Jeśli chodzi o samo istnienie neoKRS, nic do tej pory się nie zmieniło - nie przyjęto żadnych nowych przepisów.

4. Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego

Ustawa o Sądzie Najwyższym z 8 grudnia 2017 roku powołała do życia Izbę Dyscyplinarną oraz Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Nadała tej pierwszej dużą samodzielność (szczegóły opisaliśmy w Konkret24). Status sędziów w obu tych izbach był i jest niezmiennie kwestionowany, bo wskazała ich neoKRS. ETPCz w wyroku Gliński vs. Polska stwierdził, że orzekanie przez nominatów neoKRS w Sądzie Najwyższym narusza prawo obywatela do sądu. Przy czym należy dodać, że sprawa Glińskiego odbywała się w Izbie Cywilnej, lecz orzeczenie dotyczyło osoby rekomendowanej na sędziego przez neoKRS.

O politycznej woli dokonania jak najszybszych zmian składu Sądu Najwyższego świadczy pośpiech, w jakim neoKRS wskazywała kandydatów na sędziów nowych izb. Doszło do tego, że rekomendowała do SN Małgorzatę Ułaszonek Kubacką skazaną w procesie dyscyplinarnym (potem wycofała się). Dochodziło też do pomyłek, gdy - mając do wyboru dwóch kandydatów o tym samym nazwisku - neoKRS rekomendowała do Izby Dyscyplinarnej jednego kandydata, a w urzędowym wykazie kandydatów umieszczała innego (urzędowy wykaz zmieniano w pośpiechu po ujawnieniu tego faktu przez portal tvn24.pl).

Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych ma rozpatrywać między innymi tzw. skargi nadzwyczajne. Daje to możliwość podważenia praktycznie każdego wyroku, jaki zapadł w Polsce po 1997 roku. Budzi zastrzeżenia o stabilność systemu prawnego, powagę rzeczy prawomocnie osądzonej i zwyczajne bezpieczeństwo prawne obywateli, którzy często na podstawie prawomocnych wyroków w sprawach rodzinnych czy majątkowych podejmowali życiowe decyzje. Sprawę skargi nadzwyczajnej i działalności neoizby obejmują rekomendacje Komisji Europejskiej w sprawie objęcia Polski procedurą ochrony praworządności. W rekomendacjach tych KE wzywała polskie władze m.in. do zmiany ustawy o Sądzie Najwyższym, tak aby "wyeliminowano postępowanie na podstawie skargi nadzwyczajnej, dające możliwość ponownego otwarcia spraw, w których prawomocny wyrok zapadł wiele lat temu".

W lipcu 2021 roku Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzekł, że system odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów w Polsce nie jest zgodny z prawem UE oraz że Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego "nie daje w pełni rękojmi niezawisłości i bezstronności" (to niemal dosłowne powtórzenie stanowisk polskich sędziów z grudnia 2019 roku i stycznia 2020 roku, które wydali oni po poprzednim wyroku TSUE na temat Izby 19 listopada 2019 roku). TSUE nakazał "natychmiastowe zawieszenie stosowania przepisów krajowych dotyczących właściwości Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego w sprawach dyscyplinarnych sędziów". Polska nie zastosowała się do tego nałożonego przez trybunał zabezpieczenia i płaci kary.

Ponieważ status neoizb był podważany przez TSUE, powstał spór co do legalności powołania na pierwszą prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Manowskiej – bo głosowali właśnie członkowie dwóch neoizb. Doszły do tego kwestie proceduralne: np. jednoosobowe powołanie komisji do liczenia głosów przez prowadzącego obrady Kamila Zaradkiewicza i brak podjęcia uchwały przez zgromadzenie o przedstawieniu prezydentowi RP kandydatury Manowskiej.

W czerwcu 2022 roku prezydent Andrzej Duda podpisał zainicjowaną przez siebie nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym zakładającą m.in. likwidację Izby Dyscyplinarnej SN, a powstanie Izby Odpowiedzialności Zawodowej. Był to bowiem jeden z warunków Komisji Europejskiej, by możliwe było odblokowanie środków dla Polski z funduszu odbudowy i zażeganie sporu z Unią Europejską. "Zmienia się tabliczka, ale tak naprawdę w samym środku Sądu Najwyższego niewiele się zmienia" - komentował w lipcu 2022 roku w TVN24 sędzia Bartłomiej Przymusiński, rzecznik prasowy Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia". Zdaniem tej organizacji "ustawa nie rozwiązuje najważniejszego problemu, a mianowicie funkcjonowania nielegalnej Krajowej Rady Sądownictwa i jej udziału w procedurze powoływania sędziów".

5. Dyscyplinowanie sędziów. Ustawa represyjna

Ustawa represyjna zwana również kagańcową została uchwalona 12 grudnia 2019 roku jako nowelizacja ustawy Prawo o ustroju sądów powszechnych, ustawy o Sądzie Najwyższym oraz niektórych innych ustaw. "Zaczynamy już być państwem autorytarnym, gdzie władza wykonawcza przechodzi do samodzielnego rządzenia, czyli to jest pewna forma dyktatury" - oceniał w lutym 2020 roku w "Kropce nad i" w TVN24 prof. Andrzej Zoll, były prezes Trybunału Konstytucyjnego.

Wprowadzono m.in. przepis o odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziego za: - działania lub zaniechania mogące uniemożliwić lub istotnie utrudnić funkcjonowanie organu wymiaru sprawiedliwości; - działania kwestionujące istnienie stosunku służbowego sędziego; - skuteczność powołania sędziego lub umocowanie konstytucyjnego organu Rzeczypospolitej Polskiej; - działalność publiczną niedającą się pogodzić z zasadami niezależności sądów i niezawisłości sędziów.

Ustawa zawiera więc przepisy, na podstawie których rzecznicy dyscyplinarni mogą ścigać każdego sędziego praktycznie za każde działanie, które się rzecznikom nie spodoba. Powołani przez ministra Ziobrę rzecznicy dyscyplinarni mogą wszczynać postępowania w sprawie każdego sędziego. Sędziowie mają obowiązek składania oświadczeń o przynależności do wszelkich stowarzyszeń organizacji itp. Oświadczenia są publikowane w internecie.

Powołany przez ministra rzecznik dyscyplinarny sędziów sądów powszechnych oraz dwaj jego zastępcy wszczynali postępowania głównie wobec sędziów, których działalność nie podobała się władzy. To właśnie na wniosek rzeczników Izba Dyscyplinarna zawiesiła m.in. Igora Tuleyę po tym, jak nakazał prokuraturze prowadzić śledztwo w sprawie obrad Sejmu przeniesionych do Sali Kolumnowej, w których władza zablokowała opozycji możliwość zabierania głosu; zawiesiła Pawła Juszczyszyna, który nakazał Kancelarii Sejmu ujawnienie bezprawnie ukrywanych list poparcia kandydatów do neoKRS; zawiesiła Beatę Morawiec – oficjalnie z powodu zarzutów korupcyjnych, ale działo się w to w czasie, gdy trwał proces z jej powództwa przeciwko ministrowi sprawiedliwości za publiczne oczernianie. (Morawiec, Juszczyszyn Tuleya wrócili do orzekania).

29 stycznia 2024 roku minister sprawiedliwości wyznaczył nowych rzeczników dyscyplinarnych ad hoc, którzy przejęli sprawy prowadzone dotychczas przez rzecznika dyscyplinarnego i jego zastępców.

6. Próba usunięcia pierwszej prezes Sądu Najwyższego

Druga wersja ustawy o Sądzie Najwyższym – z 8 grudnia 2017 roku - przenosiła w stan spoczynku wszystkich sędziów powyżej 65. roku życia. Przepis ten dotyczył też pierwszej prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Gersdorf, która w 2017 roku kończyła 65 lat, ale miała gwarantowaną konstytucją sześcioletnią kadencję do 2020 roku. Zatem przepis ten łamał zapisaną w Konstytucji RP kadencję pierwszego prezesa Sądu Najwyższego. Mimo tego prezydent Duda wysłał Gersdorf na emeryturę, lecz sędziowie SN tego nie uznawali. Powstał spór o to, kto jest pierwszym prezesem.

2 lipca 2018 roku Komisja Europejska wszczęła procedurę ochrony niezależności Sądu Najwyższego w Polsce. Zdaniem KE regulacje przyznające ministrowi sprawiedliwości prawo decydowania o tym, czy sędzia będzie miał przedłużoną możliwość orzekania, naruszały gwarancje niezawisłości sędziowskiej. Polskie władze zmieniły przepisy, lecz KE podtrzymała zarzuty – w listopadzie 2019 roku TSUE orzekł, że polskie przepisy dotyczące wieku przejścia w stan spoczynku sędziów i prokuratorów są niezgodne z prawem Unii. Tym wyrokiem TSUE potwierdził więc, że tak sędziów usuwać nie można, bo są nieusuwalni. Po orzeczeniu TSUE Zjednoczona Prawica w pośpiechu wielokrotnie nowelizowała ustawę o SN, żeby była zgodna z orzeczeniem TSUE i nie skracała okresu orzekania sędziom Sądu Najwyższego starszym niż 65 lat.

Małgorzata Gersdorf zakończyła swoją kadencję z końcem kwietnia 2020 roku.

7. Pierwsze ułaskawienie Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika

Politycy PiS, obecnie europosłowie-elekci Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik, 20 grudnia 2023 roku zostali skazani przez warszawski sąd okręgowy prawomocnym wyrokiem na dwa lata pozbawienia wolności. Byli szefowie Centralnego Biura Antykorupcyjnego (CBA) zostali uznani za winnych w związku z działaniami operacyjnymi podczas tzw. afery gruntowej. Decyzją sądu otrzymali także pięcioletni zakaz zajmowania stanowisk publicznych. Tylko że obaj zostali już w 2015 roku za te czyny... ułaskawieni przez prezydenta Andrzeja Dudę, co wywołało wtedy kontrowersje i protesty prawników.

Chodzi o wydarzenia z 2007 roku. Afera gruntowa była prowokacją wymierzoną przeciwko ówczesnemu wicepremierowi w rządzie Jarosława Kaczyńskiego – Andrzejowi Lepperowi. Latem 2007 roku CBA przeprowadziło operację, w ramach której planowano wręczyć dwóm osobom w kierowanym przez Leppera Ministerstwie Rolnictwa tzw. kontrolowaną łapówkę za odrolnienie gruntu na Mazurach. 30 marca 2015 roku Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście skazał byłego szefa CBA, potem ministra spraw wewnętrznych i administracji Mariusza Kamińskiego oraz Macieja Wąsika (zastępcę Kamińskiego w CBA) na trzy lata więzienia za przekroczenie uprawnień i nielegalne działania operacyjne CBA w tzw. aferze gruntowej z 2007 roku (czyli sąd okręgowy zmienił wymiar kary). 

Przez kilka miesięcy po wyroku nic w tej sprawie się nie działo, trwała kampania wyborcza przed wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi. We wrześniu 2015 roku sąd rejonowy sporządził uzasadnienie wyroku, co dało podstawę skazanym do złożenia apelacji do Sądu Okręgowego w Warszawie. Kamiński i Wąsik zrobili to 3 listopada 2015 roku - już po wygranych przez Prawo i Sprawiedliwość wyborach, w czasie gdy zapadały decyzje o składzie rządu. Sąd tej apelacji nie rozpatrzył, bo 16 listopada 2015 roku - w dniu powołania Mariusza Kamińskiego do rządu na stanowisko ministra koordynatora do spraw służb specjalnych - prezydent Andrzej Duda podpisał postanowienie o ułaskawieniu Kamińskiego i trzech pozostałych skazanych w tzw. aferze gruntowej. Co ważne: ułaskawienie nastąpiło, jak czytamy w postanowieniu prezydenta, "przez przebaczenie i puszczenie w niepamięć oraz umorzenie postępowania". To oznacza, że wbrew Konstytucji RP i prawu karnemu prezydent ułaskawił osobę nieprawomocnie skazaną i zastąpił sąd w decyzji o umorzeniu postępowania. 

Sędzia Anna Bator-Ciesielska, ogłaszając w grudniu 2023 roku prawomocny wyrok w sprawie Wąsika i Kamińskiego, mówiła, że ich działanie przed laty, gdy stali na czele CBA, "dalece rozmijało się" ze standardem działania organów ścigania w ramach kontroli operacyjnej i prowokacji. Politycy nie uznali tego wyroku, twierdząc, że są niewinni. I powołali się wtedy na ułaskawienie prezydenta z 2015 roku, tym wydanym po nieprawomocnym wyroku.

Po prawomocnym wyroku wobec Wąsika i Kamińskiego w grudniu 2023 roku obóz prezydenta i politycy PiS wciąż przekonywali (wskazując na konkretne publikacje prawne - opracowanie prof. Stanisława Waltosia i prof. Piotra Hofmańskiego "Proces karny. Zarys systemu" czy podręcznik "Polskie postępowanie karne" Tomasza Grzegorczyka i Janusza Tylmana), że ułaskawienie z 2015 roku było zgodne z prawem. Ale to nieprawda. W Konkret24 przeanalizowaliśmy wspomniane publikacje - autorzy wymienionych podręczników nie popierali ułaskawiania przed prawomocnym wyrokiem.

ZOBACZ ANALIZĘ: "Podręcznikowe ułaskawienie" Kamińskiego i Wąsika? Manipulacje cytatami ekspertów

8. Planowane wybory kopertowe w 2020 roku

5 lutego 2020 roku marszałek Sejmu Elżbieta Witek zarządziła wybory prezydenckie na 10 maja. Zgodnie z tą decyzją rozpoczęto przygotowania do przeprowadzenia głosowania. Miesiąc później w Polsce wykryto pierwszy przypadek zakażenia koronawirusem, a 20 marca rząd wprowadził stan epidemii. W tej sytuacji zorganizowanie standardowych wyborów w przewidzianym terminie wydawało się nierealne. Rząd jednak parł do ich przeprowadzenia i nie chciał wprowadzić stanu nadzwyczajnego, który z automatu odłożyłby wybory na inny termin (art. 228 ust. 7 konstytucji).

Sejm zaczął więc uchwalać chaotyczne nowelizacje Kodeksu wyborczego, odpowiednie przepisy umieszczając w ustawach dotyczących zwalczania skutków pandemii. Nie stosował też specjalnej procedury, której wymagają zmiany w kodeksach. W rezultacie Państwową Komisję Wyborczą pozbawiono jej ważnych uprawnień, a wybory miały się odbyć wyłącznie korespondencyjnie. W dodatku ich organizacją – na polecenie ówczesnego premiera Mateusza Morawieckiego z 16 kwietnia 2020 roku – miały się zająć Poczta Polska (dostarczenie i odbiór pakietów wyborczych do wyborców) oraz Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych (druk pakietów i kart do głosowania).

Pojawił się jednak problem: Poczta Polska musiała zdobyć wszystkie rejestry wyborców, żeby wiedzieć, do kogo ma dostarczyć pakiety wyborcze. W tamtym czasie nie działał jeszcze Centralny Rejestr Wyborców (funkcjonuje od sierpnia 2023 roku), więc o poszczególne rejestry Poczta Poczta musiała wystąpić do władz gmin: prezydentów, wójtów i burmistrzów. Dwa tygodnie przed planowanym terminem wyborów Poczta mailowo zwróciła się do władz wszystkich gmin z wnioskiem o przekazanie danych wyborców. Jako podstawę prawną podała polecenie premiera Morawieckiego z 16 kwietnia 2020, który to powołał się na ówczesny art. 11 ust. 2 ustawy z 2 marca o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych (tzw. ustawa antycovidowa). Na przekazanie danych gminy dostały dwa dni.

Według Najwyższej Izby Kontroli dane przekazała Poczcie Polskiej ok. 1/5 gmin w Polsce (551 gmin z prawie 2,5 tys.). Większość samorządowców, która odmówiła, argumentowała, że te żądania nie mają podstaw prawnych. Niektórzy zapowiedzieli skierowanie zawiadomień do prokuratury. Jeszcze przed wysłaniem maili do samorządowców Poczta Polska zwróciła się do Ministerstwa Cyfryzacji z wnioskiem o przekazanie danych z bazy PESEL. Takie dane otrzymała już 22 kwietnia, ale nie wystarczyły one do przeprowadzenia wyborów.

Równoległe z przygotowaniami Poczty Polskiej i Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych do przeprowadzenia wyborów w rządzie trwały poważne spory. Część posłów Porozumienia Jarosława Gowina - partii tworzącej wtedy koalicję rządzącą - zadeklarowała, że nie poprze ustawy o wyborach kopertowych. Oznaczało to, że PiS nie miałby większości pozwalającej na jej przegłosowanie. Partii rządzącej nie udało się przekonać wystarczającej liczby zbuntowanych posłów do poparcia projektu, co doprowadziło do osobistych negocjacji Jarosława Kaczyńskiego i Jarosława Gowina.

Ostateczna decyzja o nieprzeprowadzeniu wyborów w przewidzianej dacie zapadła po spotkaniu obu polityków 6 maja. Wydali oni wtedy oświadczenie, w którym zapisali, że nowe wybory odbędą się w późniejszym terminie, a w zamian za to Porozumienie poprze ustawę o przeprowadzeniu ich w formie korespondencyjnej. Bezpośrednią przyczyną niezorganizowania wyborów 10 maja była więc decyzja polityczna podjęta przez Kaczyńskiego i Gowina.

CZYTAJ TEŻ: Wybory kopertowe. Bochenek: sąd stwierdził, że organy państwa działały "w granicach prawa". Niezupełnie

Już po przeprowadzeniu wyborów w czerwcu i lipcu 2020 roku sądy zaczęły wydawać wyroki, w których za niezgodne z prawem uznawały zarówno decyzje premiera o powierzeniu organizacji wyborów Poczcie Polskiej, jak i wydawanie danych obywateli przez niektórych wójtów i burmistrzów. We wrześniu 2020 roku Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie, który rozpatrywał wniosek Rzecznika Praw Obywatelskich, orzekł, że decyzja premiera była nieważna i "rażąco naruszyła prawo", ponieważ nie było żadnej podstawy prawnej do pozbawiania kompetencji organizacji wyborów Państwowej Komisji Wyborczej i przenoszeniu ich na Pocztę Polską. Ustawa antycovidowa zezwalała premierowi na wydawanie różnych poleceń podmiotom państwowym, ale tylko "w związku z przeciwdziałaniem COVID-19". Prawnicy, których opinie przywoływaliśmy w Konkret24, już w kwietniu 2020 roku jednoznacznie stwierdzili, że organizacja wyborów nie mieści się w celach tych poleceń.

W maju 2021 roku prezes Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś powiedział na konferencji (na której zaprezentowano ustalenia kontroli NIK dotyczącej działań wybranych podmiotów w związku z przygotowywaniem wyborów kopertowych), że "w ustaleniach, które tutaj zostały przedstawione wynika jednoznacznie, że decyzje, które zostały wydane 16 kwietnia 2020 roku przez pana premiera, nie miały podstawy prawnej". NIK stwierdziła, że "działania podjęte przez kontrolowane podmioty (organy państwa oraz Spółki), bazując na prawnie wadliwych decyzjach z 16 kwietnia 2020 r., skutkowały niegospodarnym wydatkowaniem ze Skarbu Państwa kwoty 56 450 406,16 zł".

CZYTAJ TEŻ W KONKRET24: Sasin przed Trybunał Stanu za wybory kopertowe? Kto, kiedy, jakie decyzje podejmował

9. Pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości na Pegasusa

Sprawa nadużyć w Funduszu Sprawiedliwości nabrała tempa po tym, jak były dyrektor Departamentu Funduszu Sprawiedliwości w Ministerstwie Sprawiedliwości Tomasz Mraz 22 maja tego roku wziął udział w posiedzeniu parlamentarnego zespołu do spraw rozliczeń PiS. Mraz jest jednym z podejrzanych w śledztwie dotyczącym Funduszu Sprawiedliwości i jest określany jako "główny świadek" w tej sprawie. Jego adwokatem jest Roman Giertych, szef tego parlamentarnego zespołu. Na posiedzeniu zespołu Mraz mówił o tym, że konkursy na dotacje z Funduszu były przeprowadzane w "nierzetelny sposób" i to (były już) minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro był "głównym decydentem", który wydawał polecenia, kto ma zwyciężyć.

Już wcześniej, w 2021 roku, Najwyższa Izba Kontroli (NIK) w swoim miażdżącym dla resortu sprawiedliwości (za czasów kierownictwa Zbigniewa Ziobry) raporcie stwierdziła, że "w badanym okresie Fundusz Sprawiedliwości stracił charakter funduszu celowego", ponieważ gospodarka finansowa FS nie odpowiadała "zasadom funkcjonowania funduszy celowych, które powinny służyć realizacji wyodrębnionych i konkretnie zdefiniowanych zadań państwowych". Z pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości został kupiony między innymi system do inwigilacji Pegasus. W styczniu 2022 roku NIK ujawniła faktury za "zakup środków techniki specjalnej służących do wykrywania i zapobiegania przestępczości" na łączną kwotę 25 milionów złotych.

Legalność, prawidłowość i celowość czynności podejmowanych z wykorzystaniem Pegasusa m.in. przez rząd, służby specjalne i policję od listopada 2015 do listopada 2023 roku bada obecnie sejmowa komisja śledcza. Jednak art. 4 ust. 1 ustawy o CBA mówi wyraźnie, że biuro może być finansowane z budżetu państwa. To, że wspomniany artykuł ustawy o CBA nie przewiduje pozabudżetowego finansowania działalności agencji, stwierdziło kilka niezależnych od siebie instytucji. Najwyższa Izba Kontroli już w 2018 roku oceniła, że "środki Funduszu Sprawiedliwości nie mogły zostać przekazane CBA, gdyż zgodnie z art. 4 ust. 1 ustawy o CBA działalność CBA jest finansowana wyłącznie ze środków budżetu państwa, a środki państwowego funduszu celowego nie są środkami tego rodzaju". NIK dodawała, że jeśli ustawodawca przewidywałby finansowanie CBA z innych źródeł, to wskazałby to wprost w przepisach np. o tworzeniu funduszy wsparcia takich jak w przypadku Policji czy Państwowej Straży Pożarnej.

Wydatki środków z Funduszu są również badane przez śledczych. Postępowanie prokuratury jest wielowątkowe, toczy się między innymi w sprawie przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez ministra sprawiedliwości i urzędników MS (za czasów rządów Zjednoczonej Prawicy), do których należało zarządzanie, rozdysponowanie i rozliczenie środków finansowych pochodzących z FS. Prokuratura Krajowa postawiła do tej pory zarzuty 11 osobom, z których trzy trafiły do aresztu. Podejrzani to m.in. przedstawiciel beneficjenta FS, a także byli i obecni urzędnicy Ministerstwa Sprawiedliwości zajmujący się funduszem. 3 lipca sejmowa komisja regulaminowa, spraw poselskich i immunitetowych zagłosowała za uchyleniem immunitetu Marcinowi Romanowskiemu z PiS, któremu prokuratura przedstawiła 11 zarzutów w tym udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Komisja jest też za udzieleniem zgody przez Sejm na zatrzymanie i tymczasowe aresztowanie posła. Romanowski w latach 2019-2023 był wiceministrem sprawiedliwości, a od 2018 roku - także pełnomocnikiem ówczesnego szefa resortu sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry do spraw Funduszu Sprawiedliwości.

Prokuratura skierowała do Sejmu także wniosek o uchylenie immunitetu innemu posłowi PiS, także byłemu wiceszefowi MS i politykowi Suwerennej Polski, Michałowi Wosiowi, na co Sejm zgodził się już 28 czerwca. W maju prokurator generalny i minister sprawiedliwości Adam Bodnar, przedstawiając wniosek o uchylenie immunitetu Wosiowi, podał, że zarzuty stawiane byłemu wiceministrowi sprawiedliwości dotyczą nadużycia funkcji przez funkcjonariusza publicznego (art. 231 kodeksu karnego), nadużycia zaufania (art. 296 kk) oraz wyrządzenia szkody majątkowej wielkich rozmiarów.

Marcin Wielgomas, prokurator Prokuratury Regionalnej w Warszawie, przedstawiając w czerwcu na posiedzeniu komisji regulaminowej spraw poselskich i immunitetowych wniosek o uchylenie immunitetu Wosia, tłumaczył, że w ocenie prokuratury doszło do przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązku, gdyż art. 4 ust 1 ustawy o CBA wskazuje, że ta służba specjalna jest finansowana z budżetu państwa. Dodał, że z ustaleń NIK wynika, że "minister sprawiedliwości i CBA to podmioty, które reprezentowały Skarb Państwa i takiej umowy nie mogły ze sobą zawrzeć".

CZYTAJ WIĘCEJ: Michał Woś broni się przed zarzutami po uchyleniu immunitetu. I manipuluje

10. Lex Tusk

W kwietniu 2023 roku, pół roku przed wyborami parlamentarnymi, Sejm głosami posłów PiS, Kukiz'15 i koła Polskie Sprawy przyjął ustawę powołującą Państwową Komisję do spraw badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Rzeczypospolitej Polskiej w latach 2007-2022. Ustawę szybko nazwano potocznie "lex Tusk", ponieważ już w jej uzasadnieniu pisano, że "rząd Donalda Tuska w latach 2007-2014 (...) realizował politykę resetu w relacjach z Rosją", co mogło wskazywać, kim przede wszystkim miałaby zajmować się komisja.

Największe kontrowersje, które spowodowały protesty opozycji i wielu prawników, wywołał jednak nie sam fakt powstania komisji, tylko nadane jej w ustawie bardzo szerokie i niespotykane wcześniej uprawnienia. Przede wszystkim chodziło o tzw. środki zaradcze, które komisja mogła zarządzić wobec osób, którym udowodniła działanie pod wpływem rosyjskim. Główne obawy budziła możliwość cofnięcia na 10 lat poświadczenia bezpieczeństwa, czyli odebranie dostępu do tajnych dokumentów oraz 10-letni zakaz pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi. Stwarzało to niebezpieczeństwo, że komisja swoją arbitralną decyzją mogła pozbawić kogoś możliwości kandydowania w wyborach lub obejmowania najważniejszych stanowisk państwowych, np. ministra czy premiera.

Ale przede wszystkim według prawników konstytucjonalistów, z którymi rozmawiał Konkret24, ustawa o komisji naruszała łącznie 17 artykułów konstytucji. Senat, odrzucając w całości ustawę, wskazywał nawet na 23 naruszone artykuły. Chodziło między innymi o artykuł dotyczący trójpodziału władzy w Polsce, ponieważ - zdaniem prawników, a także Rzecznika Prawa Obywatelskich Marcina Wiącka - możliwość stosowania środków zaradczych wchodziła w obszar władzy sądowniczej i tym samym komisja zastępowała i oskarżyciela, i sąd.

Komisja mogła także wzywać na świadków osoby zobowiązane do zachowania tajemnic zawodowych: adwokatów, radców prawnych, lekarzy i dziennikarzy oraz domagać się od nich ujawniania informacji objętymi tymi tajemnicami, gdy zostałoby to uznane za "niezbędne do ochrony ważnych interesów Rzeczypospolitej Polskiej lub ochrony bezpieczeństwa wewnętrznego". Dodatkowo w ustawie wymieniono szeroką grupę instytucji - w tym Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Centralne Biuro Antykorupcyjne czy sądy powszechne - które na wniosek przewodniczącego komisji musiały zapewnić dostęp do wszystkich posiadanych przez siebie informacji, włącznie z informacjami niejawnymi i strzeżonymi tajemnicami przedsiębiorstw. Komendant Główny Policji mógł natomiast na wniosek tej komisji udostępniać dane telekomunikacyjne, pocztowe i internetowe, które oceniłby jako "niezbędne do zweryfikowania wpływów rosyjskich na działalność osób".

Te właśnie uprawnienia komisji krytykowali przedstawiciele środowisk prawniczych i obrońcy praw człowieka, a nawet środowisko biznesu. "Każdy prawnik, który widzi tę ustawę, nie powinien mieć żadnych wątpliwości, że nie powinna wejść w życie" - oceniał profesor Maciej Gutowski z Uniwersytetu imienia Adama Mickiewicza w Poznaniu. "Komisja, która jest jednocześnie instytucją śledczą, prokuraturą i sądem. Czegoś takiego świat nie widział od dziesięcioleci, a nawet stuleci, od czasów rewolucji październikowej czy inkwizycji" - komentował Wojciech Kostrzewa, prezes Polskiej Rady Biznesu. "Lex Tusk łamie podstawowe prawa człowieka" - pisała z kolei w oświadczeniu organizacja Amnesty International.

CZYTAJ WIĘCEJ W KONKRET24: Które artykuły Konstytucji RP narusza ustawa "lex Tusk"

Mimo zastrzeżeń zgłaszanych z wielu stron prezydent Andrzej Duda 29 maja 2023 roku poinformował, że podpisze ustawę i skieruje ją do Trybunału Konstytucyjnego. Najważniejszy był jednak jego podpis, ponieważ dzięki niemu ustawa weszła w życie 31 maja 2023 roku. Ale 2 czerwca, dwa dni przed zaplanowaną przez PO w Warszawie demonstracją, Andrzej Duda zwołał konferencję i zapowiedział nowelizację kontrowersyjnej ustawy. Sejm przegłosował prezydencką nowelizację 16 czerwca, a Andrzej Duda podpisał ją 31 lipca. Usunięto w niej m.in. możliwość pozbawiania praw publicznych na 10 lat, ale komisja wciąż mogła wydawać decyzje administracyjne stwierdzające, że ktoś działał pod wpływem rosyjskim i "rekomendować niepowierzanie stanowisk związanych z odpowiedzialnością za bezpieczeństwo państwa". Dzięki nowelizacji od takiej decyzji przysługiwało odwołanie do sądu apelacyjnego. Ponadto w komisji nie mogli już zasiadać parlamentarzyści i usunięto konieczność publikacji pierwszego raportu 17 września 2023 roku.

30 sierpnia Sejm powołał dziewięciu członków komisji, wszystkich wskazało Prawo i Sprawiedliwość. Dokładnie dwa miesiące później, 30 października - już po przegranych przez PiS wyborach - przewodniczący komisji Sławomir Cenckiewicz wydał komunikat, w którym poinformował, że do tego czasu komisja odbyła "pięć spotkań plenarnych oraz liczne spotkania w grupach roboczych", oraz "planuje odbycie przesłuchań świadków".

29 listopada nowa, wyłoniona w wyborach parlamentarnych większość sejmowa zdecydowała o odwołaniu wszystkich członków komisji. Tego dnia na stronie kancelarii premiera opublikowano raport komisji, w którym zapisano między innymi, że "w odniesieniu do byłego premiera Donalda Tuska oraz ministrów Jacka Cichockiego, Bogdana Klicha, Tomasza Siemoniaka i Bartłomieja Sienkiewicza Komisja rekomenduje niepowierzanie im zadań, stanowisk i funkcji publicznych związanych z odpowiedzialnością za bezpieczeństwo państwa". Dwa tygodnie później prezydent Andrzej Duda zaprzysiągł nowy rząd Donalda Tuska. Sama ustawa o powołaniu komisji znowelizowana przez prezydenta nie została uchylona.

CZYTAJ WIĘCEJ: Prezydent porównuje komisję do badania rosyjskich wpływów z tworem "lex Tusk". Manipuluje

Autorka/Autor:

Źródło: Konkret24

Pozostałe wiadomości

Sławomir Mentzen opowiada na spotkaniach z wyborcami, że stopień przestępczości w Niemczech gwałtownie wzrósł po napływie imigrantów - i jako "dowód" zestawia dane dotyczące Algierczyków i Japończyków. Choć istnieją takie liczby, to jednak takie ich przedstawienie jest manipulacją i wprowadzaniem opinii publicznej w błąd.

Mentzen woli Japończyków od Algierczyków. I manipuluje

Źródło:
Konkret24

"Unijna złodziejka!", "zamordyzm", "źle się to kojarzy" - tak internauci komentują nową inicjatywę unijną. Twierdzą, że Komisja Europejska będzie mogła przejmować prywatne oszczędności obywateli i przeznaczać je jako inwestycje w swoje projekty. Przekaz powtarzają politycy prawicy. Jest fałszywy.

UE szykuje "zamach na oszczędności"? Chodzi o pewną strategię

UE szykuje "zamach na oszczędności"? Chodzi o pewną strategię

Źródło:
Konkret24

"Wzruszające", "serce ściska", "szacunek dla pieska" - komentują internauci zdjęcia mające pokazywać uroczystość pożegnania policyjnego psa w jednej z jednostek. To obrazy wprawdzie poruszające, ale nieprawdziwe.

"Niewdzięczna służba, dzięki piesku". Pogrzeb, którego nie było

"Niewdzięczna służba, dzięki piesku". Pogrzeb, którego nie było

Źródło:
Konkret24

- Singapur wydaje znacznie mniej niż Polska, a mimo to ma znacznie lepszy system ochrony zdrowia - przekonuje Sławomir Mentzen, kandydat Konfederacji na prezydenta RP. Wyjaśniamy, czego nie mówi o singapurskim systemie, a co powinniśmy o nim wiedzieć, by się z nim porównywać.

Mentzen porównuje Singapur do Polski. O czym nie mówi?

Mentzen porównuje Singapur do Polski. O czym nie mówi?

Źródło:
Konkret24

Europoseł PiS Piotr Mueller alarmuje, że Unia Europejska planuje zabronić wymiany różnych części auta, jeśli dojdzie do ich usterki. Twierdzi, że nowe samochody będą musiały iść na złom. Uspokajamy: to nieprawda.

Piotr Mueller: nowe auto trzeba będzie oddać na złom. Nieprawda

Piotr Mueller: nowe auto trzeba będzie oddać na złom. Nieprawda

Źródło:
Konkret24

Antyimigrancki hejt wzbudza rozpowszechniane w mediach społecznościowych - między innymi przez polityków PiS - nagranie z Wrocławia. Widać na nim gromadzących się na ulicy cudzoziemców, a ironiczny opis głosi, że to "przyjazd inżynierów". Politycy opozycji informują wręcz, że to "inżynierowie z Afryki sprowadzani przez PO i Tuska". To fałsz.

"Inżynierowie z Afryki" przyjechali do Wrocławia? Skąd to nagranie

"Inżynierowie z Afryki" przyjechali do Wrocławia? Skąd to nagranie

Źródło:
Konkret24

Ponad 50 zgłoszonych komitetów wyborczych, ponad 40 zarejestrowanych. O co chodzi? Raczej nie o wygraną w wyborach. To skutek paradoksu polskiego prawa. Tłumaczymy, jakie są korzyści z rejestracji komitetu wyborczego, który jednak zarejestrowanego kandydata nie ma.

44 komitety wyborcze zarejestrowane. Wśród nich "semiwirtualne"

44 komitety wyborcze zarejestrowane. Wśród nich "semiwirtualne"

Źródło:
Konkret24

Karol Nawrocki twierdzi, że z powodu "oszustwa rządu Donalda Tuska" emeryci stracili 800 złotych. Chodzi o rzekome "obcięcie 14. emerytury". Jednak kandydat PiS wprowadza opinię publiczną w błąd. Przypominamy, z czego wynikała jednorazowa podwyżka tego świadczenia.

Nawrocki mówi o "obcięciu 14. emerytury". Manipuluje

Nawrocki mówi o "obcięciu 14. emerytury". Manipuluje

Źródło:
Konkret24

Zwolennicy kawy z mlekiem i cukrem oburzają się na rzekomy zakaz, który ma wprowadzić Unia Europejska. "Co będzie następne? Zakaz soli?", "idiotyzmy" - komentują. Podstawą tych fałszywych doniesień jest artykuł jednego z polskich serwisów, który opatrznie zrozumiano. Wyjaśniamy, co naprawdę ograniczy UE.

UE "zakazuje mleka i cukru w kawie"? Czegoś innego

UE "zakazuje mleka i cukru w kawie"? Czegoś innego

Źródło:
Konkret24

Prezydent USA "nie wie", na jakiej podstawie Dania rości sobie prawa do Grenlandii. Nie sądzi, "żeby to było prawdą". Jednak tak właśnie jest, w dodatku wiele lat temu zwierzchnictwo Danii nad wyspą uznały także Stany Zjednoczone.

Dlaczego Grenlandia jest duńska? Trump "nie wie, czy to prawda"

Dlaczego Grenlandia jest duńska? Trump "nie wie, czy to prawda"

Źródło:
Konkret24

Ilu policjantów brakuje w całym kraju? Kilka tysięcy? Kilkanaście? Opozycja włączyła temat braków kadrowych w policji do kampanii prezydenckiej, ale problem ten istnieje od lat. Zwiększanie liczby etatów w czasach Zjednoczonej Prawicy nie pomogło.

Ilu policjantów brakuje w kraju? Cztery garnizony dominują

Ilu policjantów brakuje w kraju? Cztery garnizony dominują

Źródło:
Konkret24

W Warszawie zacznie rzekomo obowiązywać "ustawa o aresztowaniu dzwonów kościelnych" czy "likwidacja kościelnych dzwonnic" - alarmują politycy opozycji i internauci. Wszystko z powodu pewnego projektu grupy radnych, który wykorzystano do tej manipulacji.

Trzaskowski "chce uciszyć kościelne dzwony"? Skąd ten przekaz

Trzaskowski "chce uciszyć kościelne dzwony"? Skąd ten przekaz

Źródło:
Konkret24

Co oznacza mała czarna gwiazdka przy niektórych cenach? Tak duński właściciel sieci Netto postanowił pomóc klientom bojkotować amerykańskie produkty. Według polskich internautów to rozwiązanie ma się też pojawić w sklepach sieci w naszym kraju. Wyjaśniamy.

Bojkot amerykańskich produktów także w Polsce? Jeszcze nie

Bojkot amerykańskich produktów także w Polsce? Jeszcze nie

Źródło:
Konkret24

Kandydat PiS na prezydenta Karol Nawrocki zapewniał na spotkaniu w Kluczborku, że zna "realny problem kobiet". Chodzi o urlop wychowawczy, którego według niego "nie wpisuje się" kobietom do emerytury. Prawda wygląda inaczej.

Nawrocki o "realnym problemie" kobiet. Sprawdzamy, czy jest

Nawrocki o "realnym problemie" kobiet. Sprawdzamy, czy jest

Źródło:
Konkret24

Polscy internauci alarmują, że Unia Europejska chce zabronić korzystania z plastikowych dowodów osobistych. Podstawą jest artykuł jednego z serwisów, który nie do końca podał prawdę.

"Pożegnaj się z dowodem osobistym"? Co planuje UE

"Pożegnaj się z dowodem osobistym"? Co planuje UE

Źródło:
Konkret24

"Tak było. Ale teraz nikt nie pamięta"; "przy obecnej demografii to nie wróci" - komentują internauci rozsyłane w sieci zdjęcia, które mają przedstawiać kolejki do urzędów pracy za pierwszych rządów Donalda Tuska. Sprawdziliśmy, kiedy powstały te zdjęcia.

Kolejki do urzędów pracy "za Tuska"? Również w czasach PiS

Kolejki do urzędów pracy "za Tuska"? Również w czasach PiS

Źródło:
Konkret24

Prorosyjskie konta w Polsce i na świecie rozsyłają rzekomy materiał francuskiego dziennika o sondażu dotyczącym popularności polityków. Według niego 71 procent Francuzów uważa, że byłoby im lepiej pod rządami Władimira Putina. Nic tu jednak nie jest prawdziwe.

71 procent Francuzów woli Putina od Macrona? Mamy wyjaśnienie "Le Figaro"

71 procent Francuzów woli Putina od Macrona? Mamy wyjaśnienie "Le Figaro"

Źródło:
Konkret24

Kandydat PiS na prezydenta Karol Nawrocki - a za nim politycy tej partii - od kilku dni rozgłaszają, że "rząd po cichu przepchnął przepisy", które pozwolą stawiać wiatraki 500 metrów od domostw. Po pierwsze, przyjmowanie i konsultowanie projektu odbywało się otwarcie i zgodnie z procedurami. Po drugie, ustawa nie została jeszcze przegłosowana.

PiS: "rząd po cichu przepchnął przepisy". A naprawdę?

PiS: "rząd po cichu przepchnął przepisy". A naprawdę?

Źródło:
Konkret24

Na spotkaniach z wyborcami Szymon Hołownia mówi między innymi o problemach demograficznych Polski. W Częstochowie przedstawił nawet, jak wygląda tam trend spadkowy urodzeń. Czy ma rację?

Ile dzieci rodzi się w Częstochowie? Hołownia wylicza, my sprawdzamy

Ile dzieci rodzi się w Częstochowie? Hołownia wylicza, my sprawdzamy

Źródło:
Konkret24

Setki tysięcy wyświetleń w mediach społecznościowych generuje nagranie mające udowadniać, że Ukraińcy wykorzystują wojnę do propagandy. Tymczasem ten film jest przykładem prorosyjskiej dezinformacji. Przekaz o "wojennych aktorach" nie jest nowy, sposób stworzenia fałszywki również.

"Aktorka z frontu"? Nie, ale "ciemny lud kupuje"

"Aktorka z frontu"? Nie, ale "ciemny lud kupuje"

Źródło:
Konkret24

Twórcom tych stron chodzi nie tylko o przemycanie rosyjskich punktów widzenia do polskiego internetu. Dzięki takim witrynom można też cytować rosyjskie media państwowe, w Polsce zakazane. A w kanałach rosyjskich pokazywać, że "polskie media" podzielają rosyjską wizję świata. Oto 10 portali, przed którymi przestrzegamy. Szerzą prokremlowską dezinformację.

Sieć prorosyjskich portali oplata Polskę. Oto 10 przykładów

Sieć prorosyjskich portali oplata Polskę. Oto 10 przykładów

Źródło:
Konkret24

Karol Nawrocki od dłuższego czasu opowiada wyborcom, że jako kandydat na prezydenta "składał projekty ustaw" w Sejmie. A teraz dziwi się, że Sejm "jego propozycji" nie przyjął. Jaka jest prawda?

Nawrocki "nie rozumie, czemu Sejm nie przyjął jego propozycji". Manipuluje

Nawrocki "nie rozumie, czemu Sejm nie przyjął jego propozycji". Manipuluje

Źródło:
Konkret24

Posłowie Konfederacji - między innymi Sławomir Mentzen i Bartłomiej Pejo - przekonują, że średni wiek polskich rezerwistów wynosi 50 lat. Sprawdziliśmy, skąd biorą taką informację i co na to resort obrony.

Konfederacja o "średnim wieku rezerwistów": 50 lat. Źródło jest niewiarygodne

Konfederacja o "średnim wieku rezerwistów": 50 lat. Źródło jest niewiarygodne

Źródło:
Konkret24

Dyskusja o szczepieniach na błonicę - po wykryciu pierwszego od lat przypadku tej choroby - stała się dla środowisk antyszczepionkowych pretekstem do szerzenia kolejnej teorii. Ich zdaniem nagłaśnianie tematu błonicy to sposób na wypromowanie pakietu krztuścowego. Eksperci ostrzegają przed tą dezinformacją.

Błonica a pakiet krztuścowy. Jest różnica? Jest

Błonica a pakiet krztuścowy. Jest różnica? Jest

Źródło:
Konkret24

Prezydent USA Donald Trump ma być winny temu, że w Chinach nie będzie można więcej zjeść amerykańskiej wołowiny. Władze w Pekinie w odpowiedzi na nałożone cła rzekomo anulowały import tego mięsa ze Stanów Zjednoczonych. Rzeczywiście w tej kwestii zaszły zmiany, ale zawieszenie dostaw do Chin dotyczy wołowiny z innych krajów.

Chiny "anulowały" import wołowiny z USA? Nie stamtąd

Chiny "anulowały" import wołowiny z USA? Nie stamtąd

Źródło:
Konkret24, Snopes

Opozycja grzmi, że Niemcy "zalewają nas migrantami". Pozyskane przez Konkret24 statystyki tego nie potwierdzają. Owszem, wzrosła liczba cudzoziemców zawracanych z granicy niemiecko-polskiej, ale są to przede wszystkim Ukraińcy. Natomiast wśród deportowanych z Niemiec do Polski dominują... Polacy.

Ilu migrantów odsyłano z Niemiec do Polski? Mamy dane

Ilu migrantów odsyłano z Niemiec do Polski? Mamy dane

Źródło:
Konkret24

Kandydat Konfederacji na prezydenta twierdzi, że sytuacja polskiej opieki zdrowotnej jest dramatyczna. Jako dowód przywołuje zestawienie, według którego polski system ochrony zdrowia jest gorszy niż w Azerbejdżanie i Libanie. Sprawdzamy, na jaki ranking powołuje się polityk.

Mentzen: "ochronę zdrowia mamy za Azerbejdżanem, za Libanem". Co to za źródło

Mentzen: "ochronę zdrowia mamy za Azerbejdżanem, za Libanem". Co to za źródło

Źródło:
Konkret24