Wybory 2023. Fałsz i manipulacje w przekazach wyborczych obozu władzy

Źródło:
Konkret24
Kaczyński: Relokacja wygląda w ten sposób, że każda gmina dostaje przydział
Kaczyński: Relokacja wygląda w ten sposób, że każda gmina dostaje przydziałZdjęcia organizatora
wideo 2/5
Kaczyński: Relokacja wygląda w ten sposób, że każda gmina dostaje przydziałZdjęcia organizatora

Dominujące tematy w kampanii wyborczej Prawa i Sprawiedliwości - na przykład przymusowa relokacja migrantów, wstrzymywanie przez Brukselę środków z KPO, dziesięciokrotnie niższe ubóstwo wśród dzieci, opanowanie inflacji czy linia hańby Tuska - zawierały nieprawdy i manipulacje. Politycy obozu rządzącego powtarzali je na spotkaniach z wyborcami pomimo tego, że były publicznie prostowane i wyjaśniane. Przypominamy narracje PiS w tej kampanii, które wprowadzały wyborców w błąd.

11 października Sąd Okręgowy w Lublinie orzekł, że komitet wyborczy Prawa i Sprawiedliwości ma zaprzestać podawania nieprawdziwych informacji i zamieścić sprostowanie - chodziło o słowa Jarosława Kaczyńskiego dotyczące poziomu ubóstwa dzieci w Polsce. Prezes PiS mówił trzy dni wcześniej na konwencji partyjnej w Jasionce, że kiedy PiS zaczynał rządzić, to "30 procent dzieci zagrożonych było nędzą", a Polska była na jednym z ostatnich miejsc w Europie pod tym względem. "W tej chwili jest niewiele ponad trzy procent, a być może już tylko trzy procent" - stwierdził.

Protest w trybie wyborczym złożył Paweł Nakonieczny, startujący do Sejmu z lubelskiej listy Koalicji Obywatelskiej. Uznał, że wypowiedź Kaczyńskiego jest niezgodna z faktami. Powołał się na dane Eurostatu o dzieciach zagrożonych ubóstwem i wykluczeniem społecznym. Wynika z nich, że takich dzieci w Polsce w roku 2015 było 26,8 proc., w 2016 - 23,5 proc., w 2017 - 17,8 proc., w 2018 - 16,9 proc., w 2019 - 16,2 proc., w 2020 - 16,1 proc., w 2021 - 16,5 proc. i w 2022 - 16,7 proc. Sąd przyznał mu rację i nakazał komitetowi wyborczemu PiS przestać szerzyć te nieprawdziwe informacje oraz zamieścić sprostowanie wypowiedzi Kaczyńskiego poprzez opublikowanie na stronach portalu Onet prawdziwych danych z Eurostatu w ciągu 48 godzin od uprawomocnienia się orzeczenia (za Tok FM).

Ale następnego dnia prezes PiS swoją tezę o ubóstwie wśród dzieci powtórzył w "Rozmowach niedokończonych" w Radiu Maryja i TV Trwam. "Otóż tych zagrożonych nędzą dzieci w 2015 roku było 30 procent. Dzisiaj jest tylko około trzy i to ciągle się zmniejsza. Dzisiaj jesteśmy albo na drugim, albo ex aequo na pierwszym miejscu w Europie w tej sprawie, a byliśmy na jednym z ostatnich" - powiedział 12 października.

Powtarzanie nieprawd było jedną z metod uprawiania przez przez PiS kampanii wyborczej. Twierdzenie Kaczyńskiego, jakoby zagrożenie nędzą i wykluczeniem wśród dzieci zmalało za rządów Zjednoczonej Prawicy "prawie dziesięć razy", prostowaliśmy w Konkret24 już w sierpniu - gdy mówił tak w Uniejowie. Powtórzył to na konwencji partyjnej w Końskich we wrześniu. A 15 września o tym samym mówił minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński. Również wtedy wyjaśniliśmy to w Konkret24.

Nie tylko ten fałszywy przekaz powtarzali politycy PiS podczas kampanii wyborczej. Przypominamy te najczęstsze.

"Przymusowa relokacja nielegalnych migrantów"; "każda gmina dostaje przydział"

Temat migrantów stał się jednym z dominujących w przekazie wyborczym Prawa i Sprawiedliwości – wszak w pierwotnym zamyśle referendum odbywające się wraz z wyborami miało dotyczyć wyłącznie relokacji migrantów. Teraz dotyczy tego pierwsze pytanie: "Czy popierasz przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, zgodnie z przymusowym mechanizmem relokacji narzucanym przez biurokrację europejską?"

Rządzący politycy straszą, że Polska będzie musiała przyjąć migrantów - że wymusza to na nas pakt migracyjny. Ten dokument to rozporządzenie przyjęte 8 czerwca przez ministrów państw członkowskich UE na Radzie Unii Europejskiej - przy sprzeciwie Polski i Węgier. Wprowadza on mechanizm solidarnościowy, czyli różne formy solidarnej pomocy dla krajów zmagających się z problemem nasilonej migracji spoza Unii Europejskiej. Te formy wsparcia to obok relokacji migrantów z innego kraju członkowskiego także wsparcie finansowe lub operacyjne (np. poprzez wysłanie strażników granicznych na granice zewnętrzne UE). Wbrew twierdzeniom powtarzanym przez polityków PiS w projekcie rozporządzenia Komisji zapisano, że relokacja ma "charakter dobrowolny".

Unijna komisarz ds. wewnętrznych Ylva Johansson zapewniała kilkukrotnie, że Polska ze względu na przyjętych uchodźców z Ukrainy i napięcie na granicy polsko-białoruskiej będzie zwolniona z konieczności uczestnictwa w mechanizmach przewidzianych w rozporządzeniu.

Ylva Johansson, unijna komisarz: Polska nie będzie zmuszana do przyjmowania jakichkolwiek migrantów
Ylva Johansson, unijna komisarz: Polska nie będzie zmuszana do przyjmowania jakichkolwiek migrantówMichał Tracz/Fakty po Południu TVN24

W trakcie kampanii wyborczej pojawiły się dodatkowe wątki. I tak 7 października Jarosław Kaczyński w Białymstoku mówił, że "oni się na pewno zgodzą na relokację, a relokacja wygląda w ten sposób, że każda gmina dostaje przydział". Kaczyński odnosił się do porozumienia osiągniętego przez dyplomatów w Brukseli, którzy 4 października ustalili zasady "regulacji kryzysowej" dotyczącej nadzwyczajnych środków, które kraj może podjąć w przypadku masowego, nieprzewidzianego przepływu migrantów w kierunku swoich granic. Polska i Węgry zagłosowały przeciw; Słowacja, Czechy i Austria wstrzymały się od głosu. Oznacza to, że kraje członkowskie mają już stanowisko negocjacyjne w rozmowach z Parlamentem Europejskim nad ostatecznym kształtem paktu migracyjnego.

Nie ma dowodu na "przymusowy mechanizm relokacji narzucany przez biurokrację europejską" - tak samo jak nie ma dowodu na kolejne twierdzenie polityków PiS, że w ramach paktu migracyjnego "każda gmina dostaje przydział". Wyjaśnialiśmy to również w Konkret24. Bo takich rozwiązań nie ma w planowanym rozporządzeniu. Nie znaleźliśmy również żadnych doniesień sugerujących taki scenariusz ani wypowiedzi przywódców państw Unii Europejskiej czy unijnych urzędników.

13 października pojawił się nowy element tej narracji: rzecznik PiS Rafał Bochenek powiedział w radiowym wywiadzie, że pakt migracyjny, który zakłada przymusową relokację, jest przymusowy i że potwierdził to sąd. W tej wypowiedzi połączył różne kwestie, manipulując. Bo rozpatrujący skargi w trybie referendalnym sąd nie potwierdził, że relokacja migrantów w ramach dyskutowanego w UE paktu będzie przymusowa. Szerzej opisaliśmy to w Konkret24.

CZYTAJ WIĘCEJ: Sześć twierdzeń PiS o relokacji migrantów, które wprowadzają w błąd

Afera wizowa, która nawet nie jest "aferką"

Zdaniem PiS i rządu żadnej afery nie ma, bo została rzekomo wymyślona przez opozycję. Politycy obozu rządzącego powtarzają, że proceder nielegalnego kupowania polskich wiz miał zostać zawczasu wykryty i miał dotyczyć tylko 286 wiz.

Sprawa zaczęła się od odwołania 31 sierpnia 2023 roku przez premiera Mateusza Morawieckiego wiceministra spraw zagranicznych Piotra Wawrzyka. Odpowiadał w resorcie za sprawy konsularne, w tym system wydawania wiz. Jako oficjalny powód podano "brak satysfakcjonującej współpracy". Dzień później "Gazeta Wyborcza", powołując się na swojego informatora w MSZ, przekazała, że 31 sierpnia do budynku resortu dyplomacji weszli agenci służb specjalnych, prawdopodobnie CBA. Przesłuchali kierownictwo departamentu konsularnego i dyrektora generalnego MSZ. Kilka dni później media opisywały, że w bardzo prosty sposób, za łapówki, migranci z krajów Afryki i Bliskiego Wschodu mogli dostać polskie wizy. Przed ambasadą w jednym z państw afrykańskich nawet miały stać stoiska, gdzie można było kupić już podstemplowane dokumenty - wystarczyło wpisać nazwisko.

Z kolei według Onetu wiceminister Piotr Wawrzyk został wyrzucony z rządu i z list wyborczych PiS właśnie za to, że pomógł swoim współpracownikom stworzyć nielegalny kanał przerzutu imigrantów z Azji i Afryki przez Europę do Stanów Zjednoczonych. Portal ujawnił, że grupa Indusów była prezentowana w departamencie konsularnym MSZ przez Edgara K. jako ekipa filmowa z Bollywood, co okazało się nieprawdą.

27 września Jarosław Kaczyński na spotkaniu w Pruszkowie aferę wizową określił jako bajkę i niebywałe kłamstwo. "Oni tu mówią o jakiejś wielkiej aferze. No można powiedzieć, że rzeczywiście jest to coś wielkiego – można to nazwać kłamstwem tego ostatniego trzydziestolecia, kłamstwem numer jeden. To są te wizy. Te wizy, których nie było. Nikt żadnych dwustu pięćdziesięciu tysięcy wiz nie wydawał" – mówił Kaczyński. Wcześniej, w połowie września, stwierdził, że "to nawet nie jest aferka".

Kaczyński o wizach: nie ma afery, to nawet nie jest aferka
Kaczyński o wizach: nie ma afery, to nawet nie jest aferkaTVN24

Jednak w związku z aferą, której rzekomo nie ma: - posadę stracił wiceminister spraw zagranicznych; - prokuratorskie zarzuty usłyszało siedem osób, a wobec trzech zastosowano tymczasowy areszt, w tym wobec współpracownika Wawrzyka - Edgara K. (jego nazwisko zniknęło z rządowych stron); - resort przeprowadził nadzwyczajną kontrolę i audyt w departamencie konsularnym Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz we wszystkich placówkach konsularnych; - zdecydowano o wypowiedzeniu umów wszystkim firmom outsourcingowym, którym od 2011 roku powierzone zostały zadania związane z przyjmowaniem wniosków wizowych.

Politycy opozycji wytykają rządowi hipokryzję: że z jednej strony zapewnia, iż zabezpiecza Polskę przed nielegalną migracją, sprzeciwiając się paktowi migracyjnemu i budując zaporę na granicy – a z drugiej strony, w MSZ kwitł biznes załatwiania wiz za łapówki dla obywateli takich krajów jak Indie, Bangladesz czy Indonezja. I to właśnie za rządów PiS bardzo wzrosła liczba wydawanych wiz pracowniczych. Według danych opublikowanych przez MSZ w 2021 roku Polska takich wiz - bez uwzględniania obywateli Białorusi i Ukrainy - wydała 116 355; w 2022 roku – już 170 095, a w pierwszej połowie 2023 roku - 88 303.

CZYTAJ WIĘCEJ: Afera wizowa. Czego się dowiedzieliśmy

Brak środków z KPO to wina Brukseli

Jedna z głównych narracji rządzących dotyczy pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy, czyli polskiej części Funduszu Odbudowy utworzonego przez Unię Europejską po pandemii COVID-19. To z niego kraje członkowskie mają odbudowywać swoje gospodarki po kryzysie. Środki te mają być celowo wstrzymywane przez "brukselskie elity".

Politycy PiS na spotkaniach wyborczych mówią, że niewypłacanie Polsce pieniędzy z KPO to nie efekt polityki rządu Zjednoczonej Prawicy, tylko "szantaż władz europejskich" - a po wyborach te środki zostaną odblokowane. Na konwencji PiS w Katowicach 1 października premier Mateusz Morawiecki mówił, że "najgorsi brukselscy biurokraci do 15 października specjalnie wstrzymują KPO". "Myśleli, że nam to zaszkodzi, a my realizujemy Krajowy Program Odbudowy z polskich środków. A po 15 października spokojnie wykorzystamy wszystkie środki europejskie" - twierdził. Podobne narracje przyjmowali m.in. Jacek Sasin czy Przemysław Czarnek.

Niewypłacanie Polsce środków z KPO nie wynika z "szantażu władz europejskich", tylko z faktu, że nie wypełniliśmy tzw. kamieni milowych, na które polski rząd umówił się z Komisją Europejską. Do wypłaty pierwszej transzy środków niezbędne jest m.in. wejście w życie reformy zwiększającej niezależność sądów. Minister ds. europejskich Szymon Szynkowski vel Sęk uzgodnił w Brukseli, że realizacją tej reformy będzie wejście w życie nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym. Do tego wciąż jednak nie doszło, bo w lutym 2023 roku prezydent Andrzej Duda skierował tę ustawę do Trybunału Konstytucyjnego, a ten jest sparaliżowany konfliktem wewnętrznym i wciąż nie wydał wyroku w tej sprawie.

Co więcej, nasz rząd wciąż nie złożył ani jednego wniosku do Komisji Europejskiej o płatność. Taki wniosek jest warunkiem koniecznym do wypłaty. Trzeba do niego załączyć jednak dowody spełnienia wszystkich kamieni milowych przewidzianych dla konkretnej transzy.

"Linia hańby Tuska", czyli polskie miasta miały być drugą Buczą

Teza o "linii hańby Tuska" powstała do tajnego dokumentu, którego fragmenty 17 września zaprezentowano w spocie wyborczym PiS. "Rząd Tuska w razie wojny był gotowy oddać połowę Polski" – mówi w spocie minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak. Przekonuje, że dokument zakładał, iż samodzielna obrona kraju miałby trwać maksymalnie dwa tygodnie, a siódmego dnia wróg mógłby dotrzeć do Wisły. "Dokumenty dobitnie pokazują, że Lublin, Rzeszów i Łomża mogły być polską Buczą" – stwierdza Błaszczak.

"To była również linia zdrady Tuska, czyli linia Wisły, do której miały się polskie wojska natychmiast wycofać. Zostawić pół Polski na pastwę Ruskich, aby tam była następna Bucza, Irpień, Borodianka" – mówił premier Mateusz Morawiecki. O "linii hańby Tuska" mówił również prezes Jarosław Kaczyński.

O co chodzi? Mariusz Błaszczak odtajnił pierwszą stronę i kilka pojedynczych akapitów dokumentu "Plan Użycia Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej WARTA – 00101". Wynika z nich, że jeden z rozważanych scenariuszy obrony kraju zakładał samodzielną obronę kraju w oczekiwaniu na nadejście sił sojuszniczych "nie dłużej jednak niż przez okres 10-14 dni". Zaplanowano opóźnianie tempa operacji zaczepnej i zatrzymanie natarcia przeciwnika "najdalej na rubieży rzek Wisły i Wieprza". Zaś w piątym etapie operacji założono skupienie wysiłku na powstrzymywaniu przeciwnika i utrzymaniu przyczółków na prawym brzegu Wisły.

Zaznaczmy: nie są znane pozostałe fragmenty dokumentu. W opublikowanej 23 września analizie dla OKO.press ekspert ds. bezpieczeństwa narodowego dr Michał Piekarski wyjaśnił, że według dostępnych informacji dokument powstał w 2011 roku. Podkreślił, że opisany wariant samodzielnej operacji obronnej jest tylko jednym z zakładanych. Dotyczy reakcji na pełnoskalową agresję przeciwnika, a nie innych scenariuszy, np. agresji prowadzonej tylko z udziałem lotnictwa i broni rakietowej. A co ważne: plan użycia sił zbrojnych jest dokumentem podrzędnym wobec Strategii Bezpieczeństwa Narodowego z 2007 roku oraz innych wydanych na jej podstawie dokumentów - Strategii Obronności i Polityczno-Strategicznej Dyrektywy Obronnej RP. Ten ostatni dokument wydano zresztą na podstawie postanowienia prezydenta Lecha Kaczyńskiego w 2009 roku.

"Nawet z tego kawałka, tego jednego akapitu nie można takiego wniosku wyciągnąć, a z całego dokumentu można wniosek odwrotny wyciągnąć" – to już komentarz gen. Mieczysława Cieniucha, byłego szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. "Nigdy w żadnych planach, w żadnym scenariuszu ćwiczeń nie było takiego zamiaru, aby oddać część Polski bez walki" – komentował z kolei były dowódca wojsk lądowych generał Waldemar Skrzypczak. Podkreślał, że nikt nie ma prawa ujawniać dokumentów, które są częścią planu obrony Polski skoordynowanego z planami Sojuszu Północnoatlantyckiego. Bo – czego nie dodają politycy PiS – ujawniony dokument pochodzi z czasów, gdy Polska była już w NATO.

Natomiast łączenie tematu planu obrony Polski z tragedią w Buczy jest propagandowym nadużyciem, manipulacją na ludzkich emocjach i strachu.

"Ujawnianie strategicznych dokumentów obronnych Polski i NATO w kampanii wyborczej zdecydowanie budzi opór"
"Ujawnianie strategicznych dokumentów obronnych Polski i NATO w kampanii wyborczej zdecydowanie budzi opór"TVN24

"Naprawiliśmy finanse publiczne" i "zmniejszyliśmy dług publiczny". Tylko na papierze

PiS w kampanii wyborczej podkreśla, jak poprawił stan budżetu państwa i naprawił finanse publiczne po okresie, w którym budżet miał być rozkradany m.in. przez mafie podatkowe. Premier Mateusz Morawiecki 8 września w Tomaszowie Lubelskim mówił: "Co się jeszcze zmieniło przez te lata, to naprawiliśmy finanse publiczne. Bo ten budżet był dziurawy jak szwajcarski ser za czasów Platformy Obywatelskiej". Politycy PiS przekonują też, że rząd Zjednoczonej Prawicy doprowadził do zmniejszenia polskiego długu. Na przykład 26 września w Polsat News wiceminister finansów Artur Soboń przekonywał: "My jesteśmy tym rządem, który zmniejszał polski dług". I podawał dane: "Przez te wszystkie lata, pomimo tej trudnej sytuacji, jaką mieliśmy, całość sektora długu naszego sektora finansów publicznych zmniejszyliśmy o dwa punkty procentowe. Za czasów rządów naszych poprzedników, w relacji do PKB oczywiście, ten dług urósł o siedem i pół punktu procentowego".

Fakty są takie: rząd corocznie w budżecie zapisuje trzy najważniejsze kwoty: dochody, wydatki i różnicę między nimi, czyli deficyt. Rządzący lubią się chwalić niskim deficytem, który ma potwierdzać naprawę finansów publicznych. Ekonomiści alarmują jednak, że oficjalne dane o deficycie budżetowym i stanie finansów publicznych są niepełne - i tym samym niewiarygodne. Dzieje się tak, bo rząd wyprowadza ogromne środki do pozabudżetowych funduszy, z których finansuje konkretne zadania poza kontrolą parlamentu i omijając ustawę o finansach publicznych. Ekonomista dr Sławomir Dudek z Instytutu Finansów Publicznych szacuje, że w 2023 roku zadłużenie w takich funduszach wynosi 393 mld zł, a w 2024 roku wzrośnie do 465 mld zł.

Jednak nawet mimo takich działań rządu w ostatnich ośmiu latach deficyt budżetowy zapisany w projekcie budżetu na 2024 rok będzie nominalnie najwyższy w historii: wyniesie 165 mld zł. W relacji do PKB będzie to ok. 4,5 proc. Nawet minister finansów Magdalena Rzeczkowska we wrześniu przyznała, że taki poziom dziury budżetowej może grozić otwarciem unijnej procedury nadmiernego deficytu.

A o co chodzi w tezie: "dług sektora finansów publicznych zmniejszyliśmy o dwa punkty procentowe"? Otóż dług publiczny - w przeciwieństwie do deficytu - to suma zadłużenia podmiotów sektora finansów publicznych zaciągniętego na rynku finansowym. Rząd raportuje ten dług do Unii Europejskiej, dlatego musi w niego wliczać także pozabudżetowe fundusze. Dług podaje się w relacji do PKB, dlatego Artur Soboń mówił, że rząd PiS zmniejszył to zadłużenie, a za czasów PO ten dług urósł. Tylko że politycy PiS pomijają ważną informację: spadek długu w relacji do PKB w ostatnich latach jest spowodowany m.in. wysoką inflacją. Bo to rekordowa inflacja powoduje wzrost dochodów budżetu państwa, a tym samym rośnie wartość nominalnego PKB, względem którego określa się procent długu publicznego. Dlatego, mimo że dług publiczny w 2022 roku nominalnie wzrósł o prawie 102 mld zł, to w relacji do PKB spadł o 4,5 proc. - to właśnie te dane podają politycy PiS, licząc na to, że wyborcy nie muszą rozumieć wszystkich mechanizmów ekonomicznych.

CZYTAJ WIĘCEJ: Soboń mówi o "zmniejszeniu polskiego długu". O czym nie mówi?

"Wielki sukces: inflacja szybko spada". Przed wyborami

"Inflacja spada, gwałtownie, szybko spada. W ostatnich miesiącach spadła ponad połowę" – mówił 5 października na konferencji prasowej prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński. Dodał, że "w ostatnich pięciu miesiącach, patrząc miesiąc do miesiąca, ceny spadły lekko". To wystąpienie prezesa Glapińskiego wpisywało się w prowadzoną od miesięcy narrację NBP i polityków PiS: celem jest odwracanie uwagi wyborców od notowanych wciąż wysokich wzrostów cen rok do roku.

To, w jaki sposób rządzący manipulują opinią publiczną, jeśli chodzi o inflację i wysokie ceny, pokazał opublikowany 29 września na platformie X post NBP, w którym wykres wartości wskaźnika inflacji CPI rok do roku połączono z przekazem o cenach. Na wykresie pokazano, że w lutym ceny wzrosły o 18,4 proc. względem lutego poprzedniego roku; w maju inflacja rok do roku wynosiła 13 proc., we wrześniu 8,2 proc. Wykres opatrzono komentarzem: "Od 6 miesięcy ceny nie rosną".

NBP: "Od 6 miesięcy ceny nie rosną"Twitter

Rzeczywiście według danych Głównego Urzędu Statystycznego inflacja we wrześniu tego roku wyniosła 8,2 proc. rok do roku. Dane te potwierdzają wciąż wysoki wskaźnik inflacji rok do roku. Potwierdzają również trend spadkowy wskaźnika inflacji rok do roku. Nie oznaczają jednak spadków cen od sześciu miesięcy, a jedynie coraz mniejszą dynamikę inflacji. Prawdą jest za to, że od kilku miesięcy wskaźnik wzrostów cen miesiąc do miesiąca ma wartość zero lub maleje.

Inflacja w PolscePAP/Mateusz Krymski

- Adam Glapiński jest prezesem NBP od 7 lat, od 2016 roku, i za cały ten okres należy go oceniać – komentował w Konkret24 ekonomista Rafał Mundry. Zwrócił uwagę, że wciąż daleko jesteśmy od określonego przez sam bank celu 2,5 procent inflacji. Zdaniem Mundrego, niektóre spadki cen we wrześniu nie były naturalnym zjawiskiem. - We wrześniu obniżono ceny leków, prądu, paliwa ręcznie, politycznie – wyjaśniał. Podobnie na platformie X 19 września wypowiadał się prezes Instytutu Finansów Publicznych dr Sławomir Dudek. Według niego wskaźnik wrześniowej inflacji jest "sztucznie zaniżony, przypudrowany, centralnie sterowany", a ukryta inflacja w Polsce to 5-6 punktów procentowych.

Eksperci Fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju w wydanym komunikacie informowali: "Gdyby nie te niezwykle kosztowne manipulacje, podjęte po to, by przypudrować inflację w roku wyborczym, ceny wciąż rosłyby w tempie dwucyfrowym – szacujemy, że we wrześniu poziom cen podniósłby się aż o 17,9 proc. r/r. Ale to, że rząd 'mrozi' ceny przed wyborami, nie oznacza, że po wyborach inflacja gwałtownie nie podskoczy – żadnego kraju nie stać na wieczne utrzymywanie zaniżonych cen, a Polska w przyszłym roku będzie miała jeden z najwyższych deficytów finansów publicznych w Unii Europejskiej".

Migranci szukają łatwego życia, w Niemczech w większości nie pracują

Politycy PiS, w tym Jarosław Kaczyński i wiceminister Błażej Poboży, przekonują, że imigranci szukają w Europie tylko łatwego życia. Budując niechęć Polaków do przybyszów, opowiadali, że 60 lub nawet 65 procent tych, którzy trafili do Niemiec w czasie kryzysu migracyjnego z lat 2014-2015, nie pracuje. Jak wyjaśnialiśmy, powołali się na stare dane, podczas gdy dostępna jest już ich aktualna wersja, która pokazuje zupełnie inną proporcję.

Z niemieckich badań przeprowadzonych w 2018 roku rzeczywiście wynikało, że 35 proc. uchodźców (takiego określenia używa się w raporcie), którzy przyjechali do Niemiec po 2013 roku, znalazło pracę. Od tamtego czasu jednak sytuacja się zmieniła, co potwierdzają nowsze badania. W 2020 roku Instytut Badań Rynku Pracy w Norymberdze (IAB) podał, że wskaźnik zatrudnienia wśród uchodźców, którzy przyjechali do Niemiec po 2013 roku, wzrósł do 49 proc. Natomiast w lutym 2023 prof. Herbert Bruecker z IAB w wywiadzie prasowym przekazał, że około 55 proc. uchodźców z Niemczech jest obecnie zatrudnionych.

CZYTAJ WIĘCEJ: Kaczyński o migrantach w Niemczech, którzy "się pracą nie skalali". Dane mówią co innego

Za rządów Zjednoczonej Prawicy Polacy masowo wracali z emigracji

Premier Mateusz Morawiecki kilkukrotnie przekonywał, że za czasów rządów PiS Polacy "masowo wracają z emigracji". Podawał nawet konkretne liczby: naszych rodaków miało wrócić do kraju "setki tysięcy" lub bardziej precyzyjnie "ponad 300 tysięcy".

 Żadne dane Głównego Urzędu Statystycznego nie potwierdzają jednak tych liczb. W latach 2017-2020 (ostatnie dostępne) liczba Polaków przebywających czasowo za granicą spadła o 301 tys., ale sam GUS podkreśla, że "dane te nie są zatem strumieniami migracji, czyli liczbą wyjazdów w poszczególnych latach, i nie można ich sumować". W dodatku to tylko szacunek utrudniony przez "różne systemy ewidencjonowania przepływów migracyjnych funkcjonujące w poszczególnych krajach oraz różną dostępność danych o migracjach".

GUS podaje także dane o migracjach ludności, czyli o tym, ilu Polaków zameldowało się danego roku na pobyt stały w Polsce, ale ilu wymeldowało. Te statystyki nie tylko nie potwierdzają słów premiera, ale wręcz pokazują, że w latach 2016-2022 więcej Polaków się wymeldowało (80 331), niż zameldowało na pobyt stały w Polsce (70 663 obywateli). Bilans migracyjny za ten okres jest więc ujemny (-9668).

CZYTAJ WIĘCEJ: Morawiecki mówi, że Polacy pierwszy raz od 200 lat masowo wracają z emigracji. Dane pokazują co innego

Liczebność polskiej armii rośnie? Jak minister zawyża dane 

Celem Ministerstwa Obrony Narodowej kierowanego przez Mariusza Błaszczaka jest stworzenie 300-tysięcznej armii do 2035 roku. Między innymi dlatego szef resortu od dłuższego czasu powtarza, że dzięki działaniom PiS "liczba żołnierzy pod bronią" wynosi już ponad 170 tysięcy. W październiku 2023 rzecznik rządu Piotr Mueller stwierdził nawet, że polska armia "to jest teraz około 180 tysięcy żołnierzy”.

Te liczby nie zgadzają się jednak z liczbą żołnierzy zawodowych podawaną w dokumentach budżetowych MON (125,7 tys.) i liczebnością Wojska Polskiego podawaną przez NATO (124 tys.). Powód? Mariusz Błaszczak, mówiąc o "żołnierzach pod bronią", dodaje do żołnierzy zawodowych także "terytorialsów", czyli żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej, ochotników Dobrowolnej Zasadniczej Służby Wojskowej. Sam zresztą przyznał to po raz pierwszy w swoim wrześniowym wpisie na platformie X, kiedy napisał, że "mamy już ponad 180 tys. żołnierzy zawodowych, obrony terytorialnej i dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej pod bronią!".

Do tej liczby trzeba jednak dodać jeszcze jedno zastrzeżenie: w październiku 2022 roku MON zmienił sposób liczenia samych żołnierzy zawodowych: od tego czasu wlicza do nich też wszystkich studentów uczelni wojskowych już po ukończeniu pierwszego roku. Resort tłumaczył, że wynika to z przepisów ustawy o obronie ojczyzny.

CZYTAJ WIĘCEJ: Błaszczak o Wojsku Polskim, które "liczy ponad 175 tysięcy żołnierzy pod bronią". Dane NATO tego nie potwierdzają

Tarcza antyrakietowa została zatrzymana przez Tuska

Jako dowód na prowadzenie prorosyjskiej polityki przez rząd Donalda Tuska politycy PiS często przytaczają historię niewybudowania w Polsce amerykańskiej tarczy antyrakietowej. W narracji partii rządzącej to rząd PO-PSL, a nawet sam Donald Tusk miał "zrezygnować" lub wręcz "zablokować" budowę tarczy, w domyśle po to, aby nie psuć relacji z Rosją, która była przeciwna temu projektowi. 

Nie jest to jednak prawdą: powodem rezygnacji z budowy tarczy antyrakietowej w 2008 roku była zmiana stanowiska Amerykanów, którzy zdecydowali o nowej koncepcji technicznej tego projektu w związku z kolejną redukcją arsenałów jądrowych. Narrację PiS-u o rezygnacji rządu Donalda Tuska obala także fakt, że 17 września 2008 roku prezydent USA Barack Obama i sekretarz obrony USA Robert Gates ogłosili decyzję o nieumieszczaniu baz amerykańskiej obrony antyrakietowej nie tylko w Polsce, ale i w Czechach. W lipcu 2010 roku Polska i Stany Zjednoczone podpisały protokół zmieniający umowę z 2008 roku, a oba te dokumenty weszły w życie we wrześniu 2011 roku. W marcu 2023 roku Amerykanie zapowiedzieli, że baza budowana ostatecznie według nowego planu w Redzikowie w województwie pomorskim uzyska gotowość operacyjną do końca tego roku.

CZYTAJ WIĘCEJ: Bochenek z pytaniami do Tuska. W pierwszym powiela fałsz

UE chce zlikwidować gotówkę

Jednym z postulatów Suwerennej Polski – współtworzącej rząd partii, której kandydaci startują z list PiS – jest "obrona gotówki". Mówiąc o tym postulacie, prezes partii i jednocześnie minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro wyjaśniał, że odpowiednie regulacje w tej kwestii są niezbędne, ponieważ "tendencje w Unii Europejskiej są takie, aby gotówkę likwidować. I taki też projekt został w swoim czasie uchwalony przez polski parlament". 

Jednak oba te zdania nie są prawdziwe: w Unii Europejskiej nie ma tendencji "likwidowania gotówki”, a polski parlament nie przyjął projektu, który by to postulował. Komisja Europejska proponuje jedynie wprowadzenie limitu dla transakcji gotówkowych do 10 tys. euro, co ma przeciwdziałać praniu brudnych pieniędzy i finansowaniu terroryzmu ze źródeł, których pochodzenia nie da się ustalić, ponieważ operują one wyłącznie gotówką. Proponowane limity nie będą jednak dotyczyć operacji prywatnych między osobami fizycznymi, więc nie ma tutaj mowy o "likwidacji gotówki". Natomiast polski projekt, o którym mówił Zbigniew Ziobro to nowelizacja Polskiego Ładu, która miała wprowadzić obniżenie limitu płatności gotówkowych z 15 do 8 tys. zł. Miała ona zacząć obowiązywać od 1 stycznia 2024, ale prezydent podpisał już ustawę, która uchyli ten przepis: dzięki temu w przyszłym roku limit zostanie utrzymany na poziomie 15 tys. zł. Podobnie jak w planowanych przepisach europejskich, dotyczy on wyłącznie transakcji między przedsiębiorcami, więc o planach lub tendencjach "likwidacji gotówki" nie może być mowy.

CZYTAJ WIĘCEJ: Ziobro mówi, że w UE są tendencje, by likwidować gotówkę. Nie ma. Wyjaśniamy

Autorka/Autor:

Źródło: Konkret24

Pozostałe wiadomości

Opozycja grzmi, że Niemcy "zalewają nas migrantami". Pozyskane przez Konkret24 statystyki tego nie potwierdzają. Owszem, wzrosła liczba cudzoziemców zawracanych z granicy niemiecko-polskiej, ale są to przede wszystkim Ukraińcy. Natomiast wśród deportowanych z Niemiec do Polski dominują... Polacy.

Ilu migrantów odsyłano z Niemiec do Polski? Mamy dane

Ilu migrantów odsyłano z Niemiec do Polski? Mamy dane

Źródło:
Konkret24

Prezydent USA Donald Trump ma być winny temu, że w Chinach nie będzie można więcej zjeść amerykańskiej wołowiny. Władze w Pekinie w odpowiedzi na nałożone cła rzekomo anulowały import tego mięsa ze Stanów Zjednoczonych. Rzeczywiście w tej kwestii zaszły zmiany, ale zawieszenie dostaw do Chin dotyczy wołowiny z innych krajów.

Chiny "anulowały" import wołowiny z USA? Nie stamtąd

Chiny "anulowały" import wołowiny z USA? Nie stamtąd

Źródło:
Konkret24, Snopes

Kandydat Konfederacji na prezydenta twierdzi, że sytuacja polskiej opieki zdrowotnej jest dramatyczna. Jako dowód przywołuje zestawienie, według którego polski system ochrony zdrowia jest gorszy niż w Azerbejdżanie i Libanie. Sprawdzamy, na jaki ranking powołuje się polityk.

Mentzen: "ochronę zdrowia mamy za Azerbejdżanem, za Libanem". Co to za źródło

Mentzen: "ochronę zdrowia mamy za Azerbejdżanem, za Libanem". Co to za źródło

Źródło:
Konkret24

Prezydent Rosji "przedstawia warunki zawieszenia broni" - informują prorosyjskie konta w serwisie X, na Facebooku i Instagramie. Do przekazu, który w ostatnich dniach krąży w mediach społecznościowych, załączane jest nagranie z wystąpienia Władimira Putina. Wyjaśniamy, czego dotyczy.

"Putin przedstawia warunki zawieszenia broni". Kiedy?

"Putin przedstawia warunki zawieszenia broni". Kiedy?

Źródło:
Konkret24

Europoseł PiS Michał Dworczyk twierdzi, że polskie firmy zbrojeniowe dostały niewielką część środków unijnych na wsparcie przemysłu obronnego, bo to głównie Niemcy miały "głos decydujący". Wprowadza opinię publiczną w błąd, pomijając istotne fakty. Przyczyna leży po stronie polskich firm.

Dworczyk o faworyzowaniu przemysłu obronnego Niemiec w UE. A jak było?

Dworczyk o faworyzowaniu przemysłu obronnego Niemiec w UE. A jak było?

Źródło:
Konkret24

Epidemia odry w Teksasie i teorie amerykańskiego sekretarza zdrowia Roberta F. Kennedy'ego Jr. na temat szczepionek spowodowały, że w polskiej sieci wraca dyskusja, czy warto się szczepić. Przypominamy, dlaczego nie można dopuścić do przekroczenia "czerwonej linii" - i sprawdzamy, jak jest obecnie w Polsce.

Szczepienia na odrę. Ile brakuje do przekroczenia "czerwonej linii"?

Szczepienia na odrę. Ile brakuje do przekroczenia "czerwonej linii"?

Źródło:
Konkret24

Internauci publikują w sieci zdjęcie, które rzekomo ma pokazywać, jak amerykański lotniskowiec radzi sobie atakowany rakietami i dronami. Ta ilustracja nie jest prawdziwa.

"USA niszczy dziesiątki pocisków Huti"? Ta ilustracja pokazuje coś innego

"USA niszczy dziesiątki pocisków Huti"? Ta ilustracja pokazuje coś innego

Źródło:
Konkret24

Według rozpowszechnianego w sieci przekazu wiceprezydent USA J.D. Vance miał powiedzieć, że Stany Zjednoczone dla dobra Europy "muszą trwale zneutralizować Niemcy". To manipulacja.

J.D. Vance powiedział: "Ameryka musi zneutralizować Niemcy"?

J.D. Vance powiedział: "Ameryka musi zneutralizować Niemcy"?

Źródło:
Konkret24

"Zmarła po pięciu godzinach przesłuchania"; "zginęła z rąk naszych przeciwników", "zapłaciła najwyższą cenę" - tak w dwa dni po śmierci Barbary Skrzypek politycy PiS zbudowali narrację o tym, że jej zgon jest wynikiem przesłuchania w prokuraturze. Przedstawiamy kalendarium wydarzeń.

Śmierć Barbary Skrzypek. Jak zbudowano przekaz "pierwsza ofiara reżimu"

Śmierć Barbary Skrzypek. Jak zbudowano przekaz "pierwsza ofiara reżimu"

Źródło:
Konkret24

"Demokracja to ułuda", "u nas też musi do tego dojść" - tak internauci komentują nagranie z Grecji, gdzie obywatele starli się z policją. Według popularnego przekazu protesty wywołała polityka rządu wobec Ukrainy. Tymczasem powód protestów był inny.

Zamieszki w Grecji z powodu wsparcia dla Ukrainy? Co to za protesty

Zamieszki w Grecji z powodu wsparcia dla Ukrainy? Co to za protesty

Źródło:
Konkret24

Oddano Unii Europejskiej kontrolę nad Wojskiem Polskim, odebrano państwom decyzyjność w sprawach obrony - tak europosłowie PiS tłumaczą, dlaczego głosowali przeciw rezolucji Parlamentu Europejskiego dotyczącej między innymi Tarczy Wschód. Twierdzą też, że projekt nie jest realizowany. Ich tezy wprowadzają w błąd opinię publiczną.

Tarcza Wschód: co już zrobiono. Manipulacje PiS po głosowaniu w PE

Tarcza Wschód: co już zrobiono. Manipulacje PiS po głosowaniu w PE

Źródło:
Konkret24

"Propaganda", "inscenizacja", "reżim kijowski" - to komentarze internautów do filmu, który ma być dowodem na to, że Ukraina zatrudnia aktorów do tworzenia antyrosyjskich treści. Jednak prawda jest zupełnie inna, a metoda dezinformacji oskarżająca Ukrainę o tworzenie propagandówek - powszechna.

Aktorzy zamiast żołnierzy? Jak do prokremlowskiej tezy wykorzystano teledysk

Aktorzy zamiast żołnierzy? Jak do prokremlowskiej tezy wykorzystano teledysk

Źródło:
Konkret24

"Telewizja uczy dzieci nienawiści!", "spot propagandowy uczy najmłodszych donosicielstwa" - komentują internauci, oburzeni rzekomą reklamą, która miała się ukazać w ukraińskiej stacji dla dzieci. Przestrzegamy: to fałszywka. I kolejny przykład rosyjskiej dezinformacji uderzającej w Ukrainę.

"Zgłoś zdradę", donieś na rodzinę. Uwaga: rosyjska fałszywka

"Zgłoś zdradę", donieś na rodzinę. Uwaga: rosyjska fałszywka

Źródło:
Konkret24

Nienaturalnie wykręcone dłonie, znikające ręce i palce - tak wyglądają na zdjęciu kobiety, które rzekomo wspierają kampanię Karola Nawrockiego. Politycy PiS rozsyłają fotografię, a internauci zachwycają się akcją wyborczyń. Tylko że one nie istnieją.

"Polskie dziewczyny za Nawrockim". Wygenerowane komputerowo

"Polskie dziewczyny za Nawrockim". Wygenerowane komputerowo

Źródło:
Konkret24

Plotka o rzekomej konsultacji Wołodymyra Zełenskiego z politykami amerykańskiej Partii Demokratycznej obiegła internet. Prezydent Ukrainy jakoby był namawiany do twardej postawy wobec Donalda Trumpa. Wyjaśniamy, jaką drogę pokonała ta nieprawdziwa informacja, która dotarła do ludzi z najbliższego otoczenia prezydenta Stanów Zjednoczonych.

Plotka o spotkaniu Trump-Zełenski. Jak otoczenie prezydenta USA tworzy fikcję

Plotka o spotkaniu Trump-Zełenski. Jak otoczenie prezydenta USA tworzy fikcję

Źródło:
Konkret24

Jak to jest z produkcją amunicji w Polsce? Zdaniem polityków Konfederacji "nie mamy produkcji amunicji", według innych polityków - mamy, tylko zbyt małą. Sednem sporu jest posiadanie własnych surowców. Wyjaśniamy.

"Polska nie produkuje amunicji"? Jest pewien problem

"Polska nie produkuje amunicji"? Jest pewien problem

Źródło:
Konkret24

"Jak jesteś chory przewlekle, to się ciebie nie leczy, tylko trafiasz na listę do 'odstrzału'" - straszą internauci. W szpitalnych oddziałach ratunkowych rzekomo segregowani są pacjenci, którzy "kwalifikują się do wręczenia protokołu zapobiegania terapii daremniej". To przekaz towarzyszący popularnemu nagraniu, które krąży w mediach społecznościowych. To całkowita nieprawda i szerzenie dezinformacji. Wyjaśniamy.

"Segregacja pacjentów na SOR-ach"? Kłamstwa o terapii daremnej

"Segregacja pacjentów na SOR-ach"? Kłamstwa o terapii daremnej

Źródło:
Konkret24

Zdaniem wicemarszałka Sejmu Piotra Zgorzelskiego nastały czasy, gdy Rosja wróciła do realizacji doktryny Primakowa, a Stany Zjednoczone ożywiły doktrynę Monroego. Dwa wielkie mocarstwa i dwie metody prowadzenia polityki zagranicznej - o co chodzi? Eksperci oceniają, czy teza wicemarszałka jest trafna.

Trump kontra Putin. Doktryny dwóch mocarstw znowu żywe? "Widać echa"

Trump kontra Putin. Doktryny dwóch mocarstw znowu żywe? "Widać echa"

Źródło:
Konkret24

"Czas się zastanowić, komu naprawdę warto pomagać", "zamiast wdzięczności aroganckie komentarze" - reagują internauci na masowo rozpowszechniany film. W nim rzekomo "niewdzięczna Oksana" krytykuje bowiem paczkę pomocową otrzymaną z Polski. Uwaga: to rosyjska i antyukraińska dezinformacja. Film zmanipulowano, prawdziwa autorka mówiła coś odwrotnego.

Ukrainka "pogardza żywnością z Polski"? Nie wierzcie w ten film

Ukrainka "pogardza żywnością z Polski"? Nie wierzcie w ten film

Źródło:
Konkret24

Zdjęcie ukraińskiego nagrobka ma być dowodem na to, że ojciec obecnego ministra sprawiedliwości Adama Bodnara rzekomo miał powiązania z ukraińską organizacją UPA. Wyjaśniamy.

"Grób ojca Adama Bodnara"? Minister wyjaśnia

"Grób ojca Adama Bodnara"? Minister wyjaśnia

Źródło:
Konkret24

Internauci zachwycają się postawą Jacka Nicholsona, oglądając filmik rzekomo pokazujący scenę, jak aktor ten solidaryzuje się z Ukrainą. Lecz nie jest to ani nowy film, ani znany aktor.

Jack Nicholson wspiera Ukrainę? Wyjaśniamy

Jack Nicholson wspiera Ukrainę? Wyjaśniamy

Źródło:
Konkret24

Polityk Konfederacji przestrzega, że w Unii Europejskiej może zostać wprowadzony zakaz środków do walki z gryzoniami. Internauci reagują na to oburzeniem. Komisja Europejska uspokaja.

Unia Europejska "zakaże trutek na szczury"? Mamy odpowiedź

Unia Europejska "zakaże trutek na szczury"? Mamy odpowiedź

Źródło:
Konkret24

Premier Donald Tusk zapowiedział plany na zwiększenie obronności, w tym szkolenia wojskowe i potencjalne wycofanie Polski z konwencji ottawskiej i dublińskiej. Wywołało to wiele komentarzy, szczególnie w kontekście konwencji dublińskiej. Wyjaśniamy, co to za umowy i czego dotyczą.

Konwencja ottawska i dublińska. Tusk wypowiedział? Niezupełnie

Konwencja ottawska i dublińska. Tusk wypowiedział? Niezupełnie

Źródło:
Konkret24

"Niemcy będą zwozić imigrantów autobusami", "już w tym tygodniu pierwszy transport nielegalnych migrantów" - alarmują internauci, twierdząc, że takie są ustalenia międzyrządowe. Przekaz ten jest szeroko rozpowszechniany w sieci, między innymi przez Konfederację. Nie jest prawdziwy. To manipulacja stworzona na bazie tekstu niemieckiego serwisu.

"Autobusy z imigrantami" przyjadą z Niemiec? "Kampanijne kłamstwo"

"Autobusy z imigrantami" przyjadą z Niemiec? "Kampanijne kłamstwo"

Źródło:
Konkret24

Wobec zapowiedzi administracji Donalda Trumpa, że warto postawić na reset relacji z Rosją, przypominane są kontakty obecnego prezydenta USA z ludźmi Kremla w przeszłości. W ten sposób nową odsłonę zyskał przekaz, jakoby w latach 80. Trump miał zostać zwerbowany przez radzieckie KGB. Wyjaśniamy, ile w tym prawdy.

Trump, agent "Krasnov" i KGB. Co to za historia

Trump, agent "Krasnov" i KGB. Co to za historia

Źródło:
Snopes

Kandydat PiS na prezydenta Karol Nawrocki wciąż mówi o "trzykrotnym spadku przyjęć" do wojska. Według szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego w razie konfliktu Polska może stworzyć półmilionową armię. A jak jest naprawdę z liczebnością naszej armii i rekrutacją do niej? Prezentujemy dane Ministerstwa Obrony Narodowej.

Ilu mamy "żołnierzy pod bronią", a ilu rekrutujemy co roku. Najnowsze dane

Ilu mamy "żołnierzy pod bronią", a ilu rekrutujemy co roku. Najnowsze dane

Źródło:
Konkret24

Po kłótni w Białym Domu w sieci pojawiają się teorie dotyczące umów podpisywanych przez Ukrainę z innymi państwami za plecami Donalda Trumpa. Według jednej Ukraina zawarła wcześniej porozumienie z Wielką Brytanią także co do złóż surowców. Wyjaśniamy.

Zełenski "potajemnie podpisał umowę z Wielką Brytanią" i rozgrywał Trumpa? O co tu chodzi

Zełenski "potajemnie podpisał umowę z Wielką Brytanią" i rozgrywał Trumpa? O co tu chodzi

Źródło:
Konkret24

Kandydat PiS na prezydenta Karol Nawrocki mówił, że rezygnacja z dotacji do aut elektrycznych to sposób na niższe ceny prądu. "My wszyscy płacimy za kilkadziesiąt tysięcy samochodów elektrycznych" - twierdził. Pokazujemy, na ile dokładnie pojazdów wypłacono dotacje i jakie to były kwoty.

Nawrocki chce likwidacji dopłat do elektryków. Sprawdziliśmy, ile wyniosły i kto je otrzymał

Nawrocki chce likwidacji dopłat do elektryków. Sprawdziliśmy, ile wyniosły i kto je otrzymał

Źródło:
Konkret24

Joe Biden miał specjalnie doprowadzić do wzrostu cen jaj, miliony osób powyżej 100. roku życia miały pobierać emerytury, a przy budowie Kanału Panamskiego miało umrzeć tysiące Amerykanów - takie rewelacje wygłaszał prezydent Donald Trump w Kongresie USA. Mijał się też z prawdą, opowiadając o migrantach czy o pomocy dla Ukrainy.

Jak Trump przed Kongresem mijał się z prawdą

Jak Trump przed Kongresem mijał się z prawdą

Źródło:
Konkret24, CNN