"Propaganda", "inscenizacja", "reżim kijowski" - to komentarze internautów do filmu, który ma być dowodem na to, że Ukraina zatrudnia aktorów do tworzenia antyrosyjskich treści. Aktorzy-żołnierze w obecności kamer, które widać na krążącym w sieci nagraniu, mają bowiem tylko udawać ofiary. Jednak prawda jest zupełnie inna, a metoda dezinformacji oskarżająca Ukrainę o tworzenie propagandówek - powszechna.
W sieci krąży kilkunastosekundowe nagranie. Widzimy na nim jakoby pole walki gdzieś w Ukrainie i kilku żołnierzy - jeden klęczy i podtrzymuje głowę jakoby rannego lub martwego kolegi z oddziału. Obok przy ognisku siedzi inny żołnierz - ogrzewa dłonie, a za nim stoi co najmniej jeszcze jeden wojskowy. Kolejny wydaje się nagrywać telefonem kolegów. Jednak to, co się "nie zgadza" to osoby "cywilnych ubraniach z profesjonalnym sprzętem filmowym: operatorzy z kamerami, asystent, a być może też dźwiękowiec, ktoś pracujący z wytwornicą dymu. Cała scena przypomina plan filmowy.
Internauci film ten udostępniają z konkretnym przekazem: ukraińscy żołnierze z filmu to tak naprawdę aktorzy odgrywający sceny z dziań wojennych. Te następnie miałyby trafiać do mediów i zagranicznych odbiorców, by stanowić dowód na rosyjskie zbrodnie. Jeden z polskich postów z tym filmikiem pojawił się 8 marca na TikToku. Na nagranie został nałożony napis: "Dalej pomagajcie. A tak się robi propagandę dla tępych baranów". Bowiem ta "udawana walka" ma być celem na pozyskanie pomocy finansowej, humanitarnej i militarnej od innych państw, w tym od Polski. Taki przekaz ten wpasowuje się idealnie w prokremlowską dezinformację, która ma na celu zniechęcenie Zachodu do udzielania pomocy. Pod nagranie podłożono wulgarny utwór "Trzeba uważać" rapera Danielsky'ego.
Filmik wyświetlono ponad 76 tys. razy, ma ponad 2 tys. polubień, a udostępniono ponad 1,6 tys. razy. Internauci oburzeni rzekomą inscenizacją walk i tym sposobem na "wyłudzanie" pieniędzy od innych państw przez Ukrainę komentowali: "Od początku wiedziałem że tak jest. Bombardowane bloki czy szpitale pokazują te same z Donbasu tylko z różnych stron i ujęć"; "Wojna to kit"; "Reżim kijowski zrobi wszystko by tylko wyżebrać pieniądze niech Pokażą jak wyglądają cmentarze w ua gdzie już brakuje miejsc na pochówki poległych cywilów i żołnierzy"; "ta cała wojna to ściema chodzi tylko żeby wyciągnąć kasę od całego świata a potem budują hotele i resorty za naszą kasę"; "jak długo damy się nabierać"; "pięknie pokazana propaganda"; "No i co my jeszcze pomagamy!!???" (pisownia wszystkich wpisów oryginalna).
Przekaz wzbudził wiele emocji, ale nie ma on żadnego związku z prawdą. To, co widzimy, nie jest żadną "inscenizacją propagandową", a kulisami powstawania teledysku do piosenki stworzonej przez ukraińskich muzyków. To nie pierwszy przykład prokremlowskiej narracji o tym, że Ukraińcy rzekomo zatrudniają aktorów, by słać w świat przekaz o ofiarach wojny. Wyjaśniamy więc, co dokładnie widać na rozpowszechnianym w sieci filmiku.
Wykorzystano kulisy powstawania teledysku
Na kolportowanym nagraniu widać nazwę konta, na którym udostępniony został oryginał filmiku. Jest on już tam niedostępny, ale konto o takiej samej nazwie istnieje także na Instagramie. W jego opisie czytamy, że należy do "artysty" i "autora tekstów" do piosenek. Właściciel konta do jednego z opublikowanych zdjęć zapozował z czterema innymi mężczyznami ubranymi w mundury żołnierskie. Jeden z nich to Vitsik, czyli współtwórca piosenki "Bracia". To, co widzimy na rozpowszechnianym z fałszywą tezą nagrani, to są po prostu kulisy z powstawania teledysku do tej piosenki.
Już na Instagramie twórcy obejrzeć można fragmenty z klipu, a cały teledysk ukazał się na YouTube w dzień trzeciej rocznicy wybuchu pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę. Tak o piosence piszę Vitsik i jej współautor, ukraiński artysta Misha Scorpio: "Ta piosenka jest o prawdziwym braterstwie, które rodzi się w walce. O tych, którzy na wojnie stali się rodziną, którzy stoją przy niej w najtrudniejszych chwilach". Dodatkowo informują, że "wideo zostało nakręcone z udziałem ukraińskiego wojska". Na klipie widzimy ten sam krajobraz co na zdobywającym popularność na TikToku nagraniu - dym, palące się drewno, niewielkie wzniesienia terenu w tle i leżący żołnierze. Materiał nie powstał jednak w celach propagandowych, jak twierdzą internauci.
Wokaliści jeszcze przed 24 lutego 2022 ogłaszali, że piosenka wraz z teledyskiem powstają. W mediach społecznościowych Vitsik i Misha Scorpion opublikowali wiele nagrań zakulisowych momentów. Na Instagramie jednego z nich pojawiły się także zdjęcia z premiery klipu.
Ten sam przekaz w zagranicznej sieci
Przekaz o rzekomym preparowaniu przez Ukraińców filmików z wojny, do którego wykorzystaniu kulisy z kręcenia teledysku pojawił się także w zagranicznej sieci. "Ukraińscy 'żołnierze' uciekają się do udawanej walki, aby wyglądać na 'rozdartych wojną' po to, żeby nadal płynęły do nich pieniądze z brudnego amerykańskiego funduszu" - głosił post na X z 2 marca. Na poparcie swojej tezy jego autor załączył inne nagranie z dnia powstawania teledysku. Na nim widzimy młodą, ubraną w mundur kobietę, której ktoś poprawia charakteryzację. W komentarzach autor posta załączył jeszcze dwa inne nagrania z tą samą "aktorką". Na pierwszym z nich kobiecie makijażystka nakłada czarną farbę do twarzy na usta i brodę, a na drugim widzimy ją leżącą na ziemi - po chwili podbiega do niej inny żołnierz i ją obejmuje.
Ten post wygenerował ponad osiem milionów wyświetleń. Podobnie jak w przypadku polskich internautów, wielu komentujących uwierzyło, że to, co oglądają to działania propagandowe i oburzeni komentowali: "Dzieje się tak od pierwszego dnia. Nie widziałem żadnego prawdziwego filmu po latach prawdziwej wojny. Nie mówię, że wojna się nie dzieje, ale to naprawdę dziwne, jak mało jest prawdziwych nagrań"; "To absurd!"; "Pieniądze z naszych podatków płacą za 'efekty specjalne'". Jednak spora grupa komentujących nie dała się nabrać i informowała, że te fragmenty pochodzą z klipu muzycznego. "To jest teledysk, który jest w trakcie tworzenia"; "kończ z fake newsami!"; "A cały teledysk można obejrzeć na YouTube. Proszę!" - pisali.
Do tych fałszywych zarzutów odniosła się sama kobieta z filmiku. To Maryana Czeczeliuk, młoda Ukrainka, policjantka z Mariupola, która w maju 2022 r. została porwana przez Rosjan, miała wtedy 22 lata; w niewoli przebywała przez ponad dwa lata. Jeszcze tego samego dnia, którego na X pojawił się dezinformacyjny wpis, Czeczeliuk odpowiedziała na niego na swoim Instagramie. "Cóż mogę powiedzieć. Na początku garnitur nie pasuje, a teraz inscenizujemy wojnę... Może nas odwiedzisz?" - napisała. "Autorzy fałszywki prawdopodobnie spodziewają się, że tak rażące kłamstwo zadziała na wyborców Trumpa" - dodała kobieta.
Wszystkie nagrania, które na poparcie swojego przekazu zamieścił anglojęzyczny internauta pierwotnie pojawiły się na TikToku Vitsika. To, na którym widzimy poprawianie makijażu, Vitsik opublikował już po premierze teledysku, bo 26 lutego. "Klip jest dostępny pod linkiem w bio..." - podpisał nagranie. Natomiast ujęcie z leżącą na ziemi kobietą również pojawiło się na TikToku wokalisty, a ten sam fragment nagrany z innej perspektywy wykorzystano do samego teledysku w 1:30 minucie filmu.
Nie ma więc wątpliwości, że rozpowszechniane w polskiej i zagranicznej sieci filmy pochodzą z planu teledysku i nie stanowią żadnego dowodu dla tezy o ukraińskich "aktorach kryzysowych" udających ofiary wojsk rosyjskich.
Oskarżenia o "aktorów kryzysowych" to nie jest nowa metoda
Pod omawianym na początku tekstu filmem udostępnionym na polskim TikToku pojawiały się też takie komentarze: "powtórka z pandemii"; "maja praktykę po covidzie"; "trochę jak pandemię nakręcali"; "dla debili były filmiki niby ze szpitali jak był srowid"; "taki sam cyrk jak z covidem". To dlatego, że dezinformacyjna narracja o podstawionych aktorach nie jest nowością. Negowanie prawdziwości bohaterów różnych dramatycznych wydarzeń powszechną metodą było już podczas COVID-19 czy natężenia walk ze zmianami klimatycznymi. Po wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie i w trakcie konfliktu w Strefie Gazy jeszcze bardziej się nasiliło. Takie przykłady omawialiśmy wielokrotnie w Konkret24.
Przykładowo, rosyjska dezinformacja za pomocą przekazu o "kryzysowych aktorach" próbowała przekonać opinię publiczną, że materiały, które pojawiły się w mediach na całym świecie po zbrodni w Buczy w marcu 2022 roku są spreparowane przez Ukrainę, a rosyjskie wojsko nie miało udziału w morderstwach.
Jeszcze innym przykładem jest spreparowane przez stronę rosyjską nagranie, które miało być dowodem na to, że Rosja nie stoi za atakiem rakietowym na szpital dziecięcy w Kijowie z lipca 2023 roku, Spreparowano wówczas nagranie, które miało podważać wiarygodność lekarza tej placówki, o którym po ataku zrobiło się głośno. Przekaz, z którym udostępniono nagranie, miał przekonywać, że medyk to właśnie "aktor kryzysowy". Jednak, jak tłumaczyliśmy w Konkret24, lekarz był prawdziwym pracownikiem placówki, a na nagraniu, które miało podważyć jego wiarygodność, wystąpił ktoś inny.
Często wykorzystywane są także stare materiały, jeszcze sprzed rozpoczęcia pełnoskalowej inwazji, lub nagrania i zdjęcia z zupełnie innych wydarzeń - tak jak to właśnie było w przypadku opisywanego teledysku. A wszystko po to, by zniechęcić Zachód do udzielania Ukrainie dalszego wsparcia.
Jednak z szerzenia przekazu o "aktorach kryzysowych" korzysta nie tylko prokremlowska propaganda. Motyw rzekomych aktorów i inscenizacji jest wykorzystywany w dezinformacji od dawna – to stary trik zwolenników teorii spiskowych. I chętnie korzystają z niego siewcy teorii spiskowych i fake newsów o pandemii COVID-19 i szczepionkom przeciw temu wirusowi. W Konkret24 opisywaliśmy jak tworzyli oni fałszywe oskarżenia o inscenizacje w szpitalach - faktyczni pacjenci byli według nich podstawionymi aktorami symulującymi zarażenie, którzy mieli uwiarygodnić rzekomą "plandemię".
Źródło: Konkret24