Różnorodność tematyczna najczęściej czytanych i najbardziej angażujących w mediach społecznościowych tekstów Konkret24 z tego roku pokazuje, jak szerokie jest spektrum dezinformacji, jak różne bywają fake newsy i odpowiedzi na jakie pytania szukają internauci. Od poważnych kwestii politycznych, prawniczych czy społecznych do potencjalnie niewinnych manipulacji, które u jednych od razu wywołują uśmiech politowania, ale u przekonanych o ich autentyczności inne, często skrajne, emocje.
Naszym najczęściej czytanym artykułem w 2019 r. był ten wyjaśniający, że popularne w sieci zdjęcie olbrzymiego wieloryba przepływającego pod mostem jest fotomontażem. W wielu komentarzach internauci zastanawiali się, czy dorosły osobnik rzeczywiście może osiągać takie rozmiary oraz czy pływałby z młodym tak blisko powierzchni. Duża grupa czytelników znalazła wyjaśnienia właśnie w naszym tekście, w którym pokazaliśmy m.in. wpis autora fotomontażu. Przedstawił on kolejne etapy tworzenia swojej pracy i tym samym uciął dyskusję na temat autentyczności zdjęcia.
fałsz
Wzmożone zainteresowanie tą historią pokazuje, jak potrzebna jest weryfikacja wszystkich sieciowych treści. Nie tylko tych kontrowersyjnych i polaryzujących, ale także wywołujących pytania u odbiorców i przede wszystkim zdobywających dużą popularność. To zapewne właśnie możliwość znalezienia konkretnych odpowiedzi, mimo niedużej wagi problemu, zachęciła tak wiele osób do zapoznania się z naszym materiałem.
Czy, jak, dlaczego?
Podobny schemat, lecz odnoszący się do nieco poważniejszej kwestii, spowodował także, że drugim najchętniej czytanym materiałem był tekst o możliwościach postępowania właściciela posesji w momencie, gdy na ogrodzeniu bez jego zgody zawieszono plakat wyborczy. Osoby posiadających prywatne posesje, które zetknęły się z takim problemem, zastanawiały się, czy zgodnie z prawem mogą samodzielnie zerwać plakat, schować go na posesji czy lepiej skontaktować się z odpowiednimi służbami. Temat ten stał się istotny podczas tegorocznej kampanii przed wyborami parlamentarnymi, choć najprawdopodobniej będzie powracał przy okazji wielu następnych wyborów. Kampanie wyborcze to zazwyczaj bowiem czas, gdy ilość nieprawdziwych informacji wzrasta.
Gotowe odpowiedzi oparte na wypowiedziach ekspertów i prawników, które przedstawiliśmy w tekście, stanowiły poradnik postępowania w takiej nietypowej, lecz niekoniecznie przyjemnej sytuacji. Mogły też uchronić przed nawet niezamierzonym popełnieniem wykroczenia lub nawet przestępstwa.
Jawność życia publicznego
Jak duża jest różnorodność zainteresowań naszych czytelników pokazał także trzeci najpopularniejszy materiał, omawiający stopniowe zmiany w zarobkach ówczesnej minister edukacji narodowej Anny Zalewskiej. W tym przypadku do przeczytania artykułu zachęciły już raczej nie tyle poszukiwania odpowiedzi na nurtujące pytania, ale chęć poznania standardów pracy najwyższych organów i urzędników w państwie.
Duża popularność tekstu udowodniła także, jak potrzebne i doceniane jest docieranie do informacji publicznych, które zgodnie z prawem gwarantuje jawność życia publicznego. W odniesieniu do artykułu o byłej minister edukacji poszukiwane dane zamieszczone były w ogólnodostępnych oświadczeniach majątkowych, ale często otrzymanie informacji, które w teorii powinny być przekazywane opinii publicznej, w praktyce bywało niełatwe. Z urzędami mierzyliśmy się w tym roku nie raz.
Temat wynagradzania najważniejszych osób w państwie, ich majątków, był jednym z ważniejszych w debacie publicznej 2019 r., o czym świadczyła sprawa majątku prezesa NIK Mariana Banasia, jak i samego premiera. Centrum Informacyjne Rządu dwukrotnie w czerwcu odmawiało nam pełnych informacji o zarobkach Mateusza Morawieckiego. Ta odmowa budziła zdziwienie, bo już wtedy było wiadomo, że premier jest kandydatem do Sejmu z dużymi szansami na uzyskanie mandatu posła. A jako poseł będzie musiał podać dokładną kwotę swojego wynagrodzenia, do czego, jako premier, nie jest zobowiązany. Koniec końców minimalną wysokość miesięcznych zarobków premiera wyliczyliśmy sami.
Tekst o "ewolucji zarobków" minister Zalewskiej był także weryfikacją internetowego wpisu sugerującego ogromną podwyżkę jej płacy, który pojawił się w okresie gorących dyskusji o strajku nauczycieli. Nie tylko więc przedstawiliśmy dane o rządowych wynagrodzeniach, ale także postaraliśmy zaprzeczyliśmy sensacyjnym, lecz nieprawdziwym informacjom rozpowszechnianym na ten temat. Dziś konto, które wtedy podzieliło się fałszywymi danymi, nie istnieje. Jako że tocząca się wokół nich dyskusja dotyczyła zarobków rządzących, wywoływała ogromne emocje. To właśnie w takich sytuacjach internauci są szczególnie narażeni na różnego rodzaju przeinaczenia i manipulacje.
Sędziowie KRS pod lupą
Mogłoby się wydawać, że ze względu na charakterystykę korzystania z mediów społecznościowych największym zainteresowaniem cieszą się tam lżejsze treści, takie jak chociażby najczęściej czytany artykuł o fotomontażu z wielorybem. Zaskoczył nas jednak fakt, że najwięcej interakcji na Facebooku w 2019 roku wywołał nasz tekst o 112 nieusprawiedliwionych spóźnieniach uzasadnień wyroków przewodniczącego nowej Krajowej Rady Sądownictwa Leszka Mazura. Nie tylko ustaliliśmy, że sędzia miał takie zaległości, ale także zapytaliśmy o tę sprawę rzecznika dyscyplinarnego, który innym sędziom stawia zarzuty dyscyplinarne za takie spóźnienia. Ten odpowiedział, że dotąd nie dysponował tą informacją. W listopadzie zastępca Rzecznika Dyscyplinarnego Sędziów Sądów Powszechnych postawił sędziemu Mazurowi 26 zarzutów popełnienia przewinień dyscyplinarnych polegających na "oczywistej i rażącej obrazie przepisów".
W tym roku pisaliśmy też o innym sędzim nowej KRS, dr Macieju Nawackim. Potwierdziliśmy, że to on jest autorem skargi w sprawie ujawnienia list poparcia do KRS, w wyniku której prezes UODO wstrzymał udostępnienie tych informacji opinii publicznej. Sędzia przyznał też, że sam się podpisał pod swoją kandydaturą do Rady.
Opinia publiczna nadal nie zapoznała się z listami poparcia do KRS. Ujawnienie informacji, że jeden z sędziów kandydujących do tego gremium poparł sam siebie mnoży wątpliwości i pytania, na które wciąż nie ma odpowiedzi. Czy więcej sędziów podpisało się pod swoją kandydaturą? Czy popierali siebie nawzajem?
Internauci nie dowierzają
Tekstem, który wywołał porównywalnie duże emocje na portalu społecznościowym, co materiał o spóźnieniach przewodniczącego KRS, było potwierdzenie informacji, że minister rolnictwa zamierza uznać żubra i bobra za zwierzęta jadalne. Wielu osobom ta kwestia początkowo mogła wydawać się nieprawdopodobna, dlatego wynik naszej weryfikacji był dla nich zaskakujący i skłonił do wyrażenia swojej opinii w mediach społecznościowych. Oburzenie dużej części internautów było tym większe, że w dyskusji o słuszności uznania bobra za gatunek jadalny użyto m.in. argumentu, że jego ogon "ma ponoć właściwości afrodyzjaków".
Wywołanie dużego zainteresowania w mediach społecznościowych takimi nietypowymi doniesieniami nie powinno dziwić. Dodatkowo tekst odnosił się do kwestii ustawodawczych, a więc politycznych. Takie treści zawsze powodują duże emocje, które przekładają się na zwiększoną liczbę interakcji. Niestety tę zależność często wykorzystują również twórcy nieprawdziwych informacji. Ich materiały mocno polaryzują i dzielą, aby szybko zyskały popularność w sieci i dotarły do jak największej liczby odbiorców.
Podaj dalej
Trzeci najbardziej angażujący tekst swoją popularność zawdzięcza temu, że dotyczył Facebooka oraz odpowiadał na konkretne pytania, które nurtowały internautów. Obalał on tezy sieciowego łańcuszka, którego rozsyłanie i publikowanie na prywatnych tablicach miało rzekomo uchronić przed "upublicznieniem" wszystkich swoich zdjęć i wiadomości. Wiele osób uwierzyło w ostrzeżenie, które dodatkowo powoływało się na wiele różnych aktów prawnych. W rzeczywistości nawet sama kontrola tych dokumentów, a tym bardziej poszukanie informacji w sieci czy kontakt z Facebookiem, potwierdziły, że apel nie ma nic wspólnego z działaniami serwisu.
Kilkuset użytkowników Facebooka postanowiło się podzielić naszym tekstem obalającym autentyczność ostrzeżeń, żeby poinformować lub uspokoić swoich znajomych. W ten sposób, wychodząc naprzeciw oczekiwaniom czytelników proszących o weryfikację, choć trochę mogliśmy powstrzymać lawinowe rozpowszechnianie się bezsensownego łańcuszka.
Podałem dalej...
W 2019 r. dwa zagadnienia wyjątkowo intensywnie wydawały się obrastać w dezinformację. Jednym z nich są kwestie związane ze środowiskiem. Fake newsy, fałszywe dane i celowo błędne i wybiórcze interpretacje badań na temat zmian klimatycznych, smogu, źródeł energii, itp. padały z ust i spod pióra nie tylko internautów, ale i polityków i innych osób publicznych. Częstym obiektem nieprawdziwych informacji, a nierzadko i hejterskich wpisów, była nastoletnia aktywistka ekologiczna Greta Thunberg. Pisaliśmy o tym w mijającym roku kilkukrotnie.
Jeden z tekstów dotyczących dezinformacji związanej ze zmianami klimatycznymi, który opublikowaliśmy, ujawnił przy okazji banalny mechanizm przejścia fałszywej informacji z czeluści internetu do głównego nurtu. W tym przypadku źródłem jest mało wiarygodna notka na prywatnym portalu, którą wykorzystały ogólnopolskie media. Fake news dotyczył budowy farmy wiatrowej w Niemczech, pod którą rzekomo wycięto 240 hektarów lasu w rezerwacie, co nie zainteresowało organizacji ekologicznych. Kolejne redakcje nie zweryfikowały tych nieprawdziwych informacji, lecz powieliły je w mniej lub bardziej okrojonej formie. Mimo wytknięcia błędu, fałszywe informacje pozostały w przestrzeni publicznej.
Z tego właśnie powodu jednym z najbardziej symptomatycznych dla 2019 r. (a zapewne nie tylko dla niego) artykułów był ten, w którym obalaliśmy twierdzenie, że setki Szwedów przyjeżdżają do Polski w poszukiwaniu azylu. Schematy dezinformacyjne wykorzystane przy tworzeniu tej nieprawdziwej historii były tak typowe, że na ich podstawie można prowadzić edukację zwiększającą świadomość zagrożeń płynących z tego zjawiska.
W jej tle umieszczono uchodźców, którzy rzekomo mieli tak uprzykrzać życie mieszkańcom tego skandynawskiego państwa, że ci w poszukiwaniu spokojnej przystani rzekomo w ogromnej liczbie "uciekali" do Polski.
W rzeczywistości w miejsce Szwecji można wstawić jakikolwiek inny kraj Europy Zachodniej, w którym uchodźcy - jak twierdzą siejące fake newsy portale i internauci - nie tylko "przeganiają" miejscową ludność, ale także przykładowo rzekomo niszczą choinki (jak podobno robią to w Holandii), dążą do usunięcia szopek (jak podobno zrobili to we Francji) czy świątecznych symboli ze stroju św. Mikołaja (jak podobno dzieje się w Belgii).
Fake o przybywających do Polski Szwedach był także alarmujący z tego względu, że jego autentyczność mógł zweryfikować każdy czytelnik, w tym każdy polityk. Tymczasem popularności tym twierdzeniom dodała Beata Mazurek. Dane o osobach wnioskujących o azyl są udostępniane na stronach Urzędu ds. Cudzoziemców i można znaleźć tam jasną informację, że w ostatnich pięciu latach takiego statusu nie przyznano żadnemu Szwedowi. Swojego wpisu o uciekających do Polski Szwedach europosłanka w 2019 r. nie usunęła.
Autor: Michał Istel, Beata Biel / Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: Pixabay